Rad, by się zemsta z psotą pobratała, A mnie chcąc skarcić za tysiączne wstręty, Ukradkiem Amor łuk swój ściągnął gięty Jak ten, co w zdradzie wszystka jego chwała.
Wziąłem w głąb’ serca męztwo, moc też cała W oczy mi zbiegła, wzbronić chcąc ponęty... W tem padł śmiertelny cios; i otom tknięty Tam, gdzieby każda winna prysnąć strzała.
Gdyż przy napadzie pierwszym wskróś złamana Moc moja, wszelką wiedzę utraciła, Iż w tej potrzebie czas się wziąść do broni.
Żadna też od mej krzywdy, stroma ściana Wyniosłej skały, ani żadna siła, Mimo mej chęci już mię nie ochroni. —