W snach się lubując i w słabości pysze, Cień garnąc, mroki uganiając sine, Morzem bezbrzeżnem i bezdennem płynę, W piaskach buduję, i na wiatrach piszę!
Wpatrzony w słońce, wzrok i duszy ciszę W niem utopiłem, i jest mi jedyne Szczęście, za zbiegiem, w błędną gdzieś krainę Pędzić, i nędze mieć za towarzysze!
Strudzony wszystkiem, tylko na cierpienie Chciwy, i wiecznie chętny mieć je bliskiem. Śmierci przyzywam, dziwnym serca szałem
Tak lat dwadzieścia (zda się — nieskończenie!) Jęki i łkania są mi całym zyskiem — Pod taką bowiem gwiazdą dzień ujrzałem! —