Miłości! spójrzmy w oczy naszej chwale — O jak jest wzniosłą! jak nadprzyrodzoną! Jakaż mi słodycz płynie od niej w łono! Jakimże blaskiem ja się przez nią palę!
Zdobna, jak nigdy, ni tak doskonale Nikogo jeszcze nie przyozdobiono, Sobą dolinę zdobi, z której wioną W świat ziemski Boskiej szczęśliwości fale!
Gdzie nad murawą sterczy dąb pochyły, Do stóp jej kwiaty cisną się w zawody, Chcąc żeby przez nią deptanemi były.
A Niebo iskrzy złotawemi pyły, I świat na nowo zdaje się być młody, Od przecudownej oczu jej pogody! —