Ożywcze słońce! któreś w jednej mierze Ze mną ten Boski krzew umiłowało, Co niezrównaną na świat cały chwałą Latem i zimą kwitnie w liście świeże.
Wstrzymaj się — błagam! Nie chciej, z pochmurniałą Pogodą wzgórz tych w zdradne wejść przymierze, I mrok zazdrosny niech mi precz nie bierze Tej, której święcę duszę mą i ciało! —
Niestety! — próżne modły! Cień od wzgórza Zszedł w tę dolinę, z której się wynurza Laur z maleńkiego niegdyś prątka wzrosły;
I wnet w tumanach mając smutku posły, Mym oczom odjął widok tych błogości, Gdzie serce moje przy mej pani gości! —