Gdziebądź strudzone zwrócić zechcę oczy, Bym żądzom zdobył pożądaną ciszę, Wszędzie mi, w równej mierze myśl kołysze Cień niepozbyty Laury mej uroczej.
To się uśmiecha, to się wzgardą mroczy, To mi przebacza, to mię karci w pysze, To głos jej słodki w tchnieniach wiatru słyszę, To postać wdzięczną widzę w wód przezroczy.
Miłość i Prawda, zgodnych dwóch Mocarzy Głoszą: że nigdy nigdzie się nie zdarzy Podobna piękność w czyjejkolwiek twarzy.
Mi z ust tak świeżych równie wdzięczne słowa, Ni w takich oczach taka łez wymowa, Że kiedy błyszczą, słońce w zmrok się chowa.—