Idźcie gorące tchnienia w zimne łono! Powloką z lodu stań się przez was krucha! I jeśli Niebo próśb śmiertelnych słucha, Śmierć lub nadgrodę oby wam znaczono!
Idźcie sny moje z myślą udręczoną! Jeśli jej wstrętów, gwiazda mego ducha Nie zdoła olśnić, lub nie zmiękczy skrucha — Nadzieje moje w mgły niech błędne wioną!
Bowiem tak sądzę, jeśli się nie mylę: Że na mej drodze chmur i wichrów tyle, Ile jest u niej cicho i świetlane.
Więc wy, Miłości tkliwi przodownicy Idźcie! — niech trwożny czytam w jej źrenicy, Że mej pokorze raczy być zjednaną. —