Tej mojej cichej dziwnie srogie serce. Tej, co ma człeczy kształt a jest Aniołem, Tak mię udręcza szczęściem z nędzą społem — Że nie podołam dłużej tej szermierce!
Jeśli mię dalej, w te dwa przeniewierce, Raz tak, raz owak, wieść ma błędnem kołem —
To słodkim jadem, który w żyły wziąłem Z twych rąk, Miłości! życie me uśmiercę.
Gdyż słabe Męztwo moje już nie może Tyle zmian przetrwać: że człek, w jednej porze Cieszy się, cierpi, płonie i drętwieje!
Więc uciec z pola, jak ten, ma nadzieję, Którego, jeśli boleść nie zabiła, Już mu nie zada śmierci żadna siła. —