Nigdy rozbitka z toni rozszalałej Dzielniej nie wabi cicha gdzieś zatoka — Jak mnie wzrok Laury, gdy mych żądz głęboka Otchłań mię trwoży: czy z niej wyjdę cały?
Ni kiedy kogo mocniej olśniewały Świetlane blaski, które mkną z wysoka — Jak mnie, uroczy jej czarnego oka Błysk, w którym Miłość ostrzy złote strzały.
W nim Amor, zbrojny skrzydły i kołczanem. Wcale nie ślepy, ani całkiem nagi, Wiedząc, że w pomoc jego Bóstwo zowę.
Skinieniem ku mnie mruga dobrze znanem — A ja w niem czytam, mimo brak odwagi, Pieśń o Miłości, o Miłości mowę.—