Gdy to nie miłość — cóż w mej piersi płonie? Jeśli zaś miłość — cóż to jest? przez Boga! Jeśli rzecz dobra — zkąd mi przed nią trwoga? Jeśli zła — czemuż, cierpiąc, ku niej gonię?
Jeśli jej sam chcę — pocóż łamać dłonie? Jeśli jej nie chcę — zkąd mi ku niej droga? O żywa śmierci! o rozkoszy sroga! Możeż być własny wróg mój w mojem łonie?
Tak, w zgodzie z sobą, skarżę sam swą nędzę, I niby w wichrach, w grzmiące morskie tonie Bez wiosła idąc, w kruchą łódź się chronię.
I z wiedzą własną w luby obłęd pędzę — I to się lodem stając, to żarzewiem. Czego chcieć, czego nie chcieć — sam już nie wiem! —