[277]Sestina IX.
Mój błogi niegdyś los i byt wesoły,
Słoneczne dzionki, księżycowe noce,
Słowem, ten duszy całej słodki nastrój,
Który nawykłem wypowiadać w pieśni,
Zmienione znagła w ból i w cierpkie skargi,
Psują mi życie pożądaniem śmierci!
Okrutna! gorzka! niezbłagana śmierci!
Przez cię nie mogę więcej być wesoły —
Zmuszony w życie boleść wziąść i skargi.
Dnie bezsłoneczne, bezmiesięczne noce,
I myśli, których nie śmiem dźwięczyć w pieśni,
Przez cierpień srogich wskroś bolesny nastrój!
Do tegoż wiódł mię szczęścia mego nastrój,
Bym dziś narzekał gniewnie lub chciał śmierci?
Gdzie wdzięczne rymy, gdzie ucieszne pieśni,
Które w dniach błogich umysł snuł wesoły?
Gdzie te miłosnych szeptów pełne noce?
Dziś — mówić, myśleć, mogę tylko skargi!
Bywało wonczas, w płoche żądz mych skargi
Wcielając myśli roztęschnionej nastrój,
Bezsenne, długie przepędzałem noce —
Dziś płacz mój więcej gorzki mi od śmierci,
Bo już nie ze mną Laury wzrok wesoły —
Treść tak wytworna dla mych lichych pieśni!
O! tak — treść Boską jam brał w moje pieśni
Z tych oczu Rajskich! — dziś z nich czerpię skargi!
I gdy wspominam z bólem czas wesoły,
Gdym czuł w mej duszy innych myśli nastrój,
Idę, złorzecząc tobie blada Śmierci,
Coś mię wtrąciła w tak ponure noce!
Sen odbiegł moje udręczone noce —
Rytm dźwięczny odbiegł schrypłe moje pieśni,
Co nie umieją nic już brzmieć, prócz śmierci!
I głos mój nawet stępiał jękiem skargi...
W Miłości Państwie gdzież podobny nastrój
[278]
Tyleż dziś smutny, co był wprzód wesoły?
Czyż był kto kiedy tak ja wesoły?
Czyż dziś smutniejsze ma kto dnie i noce,
W duszy swej czując rozdwojony nastrój:
To wspomnień błogich, godnych istnieć w pieśni —
To jawy gorzkiej, żądnej wzbudzać skargi —
Nie mając przeciw śmierci, nic prócz śmierci?
Śmierć mię zgnębiła — lecz mam ufność w śmierci,
Że znów tej twarzy ujrzę blask wesoły,
Z której tęschnotę brałem, łzy i skargi,
Ochłody rzeźwe i snów pełne noce —
Kiedym bywało snuł natchnione pieśni,
Miłością smutny lecząc w sobie nastrój!
Teraz mym pieśniom któż da wzniosły nastrój,
Bym, jak Orfeusz, Laurę mą z rąk śmierci
Wybawić zdołał dźwiękiem tkliwej pieśni?
Próżno to marzyć! — Więc niech nie wesoły
Co prędzej spłynę w niezgłębione noce,
Wraz z przymarłemi na mych ustach skargi!
Miłości! tobie długo ja, i skargi,
I powierzałem smutnych dumań nastrój,
W zamian bezsenne cierpiąc przez cię noce!
Ztąd dziś od ciebie zwracam się ku śmierci,
Aby mię wzięła w wiosny kraj wesoły,
Gdzie ta jest, którą opłakuję w pieśni!
Jeśli dość wzniosłe będą moje pieśni,
Że tej dosięgną, która, próżna skargi,
Pięknością swoją zdobi Raj wesoły,
To ona pozna ten sam we mnie nastrój,
Który lubiła, nim cios bladej śmierci
Jej dał dnie jasne, mnie zaś czarne noce!
Wy! co wzdychacie w balsamiczne noce,
Szczęśliwą Miłość głosząc w dźwięcznej pieśni —
Błagajcie za mną, bym mógł znaleźć w śmierci
Przystań, i wreszcie kres bolesnej skargi! —
O! przez ten błogi mych nadziei nastrój.
Tą smutną żądzą jużem ja wesoły!
Choć nie wesoły — błagam w dnie i w noce —
Brzmiąc w smutny nastrój — pełne trwogi pieśni —
Bym mógł me skargi — skończyć wreszcie w śmierci! —