Nie umie jeniec w swej więziennej cieśni
Otwierać serca; lecz kiedy boleśniej
Wstyd dotknie, to się samo rwie do pieśni.
Przyjaciół wielu mam, lecz im się nie śni —
O hańbo! — okup zebrać, więc w tej pleśni Dwa lata siedzę więźniem.
Wiedzą wasale moi i baroni
Z Anglii, Normandyi, Poitou, Gaskonji,
Że nie znam w świecie towarzysza broni,
Coby pomocy nie znalazł z mej dłoni;
Niech na wymówkę tę nikt się nie płoni... Ja przecież jestem więźniem.
Wiem, otwartemi w świat patrząc oczyma,
Że trup i jeniec przyjaciela nié ma,
I teraz skąpstwo w niewoli mię trzyma.
Widzę... i żal — ach! — za serce mię ima,
Świat po mej śmierci na lud mój się zżyma, Że dał mi skonać więźniem.
A temu jeszcze pieśń ma bólem zjęta,
Że pan mój ziemię mi rwie, ludzi pęta,
Ani przysięgi owej nie pamięta,
Którą złożyliśmy na sakramenta.
Jedna otucha tu mię krzepi święta, Że krótko być mi więźniem.
Siostro hrabino, niech Bóg trzyma w sile
Cześć twą i krasę, które wielbię tyle I których jestem więźniem.