Pamiętnik chłopca/Szlachetny czyn
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik chłopca |
Podtytuł | Książka dla dzieci |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Obrąpalska |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały październik Cały tekst |
Indeks stron |
Właśnie dzisiejszego rana dał się poznać Garrone. Kiedym wszedł do klasy, trochę później niż inni, bo mnie zatrzymała nauczycielka z pierwszej wstępnéj, aby mnie spytać, o której może przyjść do nas, do domu, — trzej czy czterej chłopcy dokuczali biednemu Krossiemu, temu, co ma rude włosy i rękę uschniętą, i którego matka sprzedaje warzywa. Trącali go liniami, rzucali mu w twarz łupinami od kasztanów i wołali nań: „kaleko, dziwolągu!” przedrzeźniając go z tą jego uschłą ręką, na przepasce wiszącą. A on, sam jeden, w głębi ławki, blady, wynędzniały, siedział i słuchał, patrząc błagalnie to na tego, to na owego z chłopców, jakby ich prosił, aby zaprzestali; ale oni z każdą chwilą coraz stawali się gorszymi, coraz niemiłosierniéj z niego się wyśmiewali, aż biedak zaczął się trząść i zczerwieniał ze złości. Naraz Franti, ten o niedobrej twarzy, skoczył na ławkę, i udając, że ma dwa kosze na rękach, począł naśladować przekupkę, to jest matkę Krossiego, którą widywał, gdy po syna przychodziła do szkoły. (Teraz nie przychodzi po niego, bo chora). Wielu zaczęło się śmiać na głos. Wówczas Krossi, nie mogąc dłużej wytrzymać, nieprzytomny z oburzenia i gniewu, chwyciwszy ciężki kałamarz, rzucił nim z całej siły w głowę Frantiego; ale Franti rzucił się w bok, a kałamarz ugodził w same piersi wchodzącego do klasy nauczyciela. Wszyscy pouciekali na swoje miejsca i przestraszeni milczeli. Nauczyciel, blady, stanął za stołem i zmienionym głosem spytał:
— Kto to zrobił?
Nikt nie odpowiedział. Nauczyciel po raz drugi głosem podniesionym i groźnym zawołał:
— Kto to zrobił?
Wówczas Garrone, zdjęty litością dla biednego Krossiego, powstał szybko i śmiało powiedział:
— To ja.
Nauczyciel popatrzył na niego, popatrzył na uczniów, w twarzach których znać było zdziwienie, i rzekł spokojnym głosem:
— To nie ty.
A po chwili dodał:
— Winny nie będzie ukarany, niech wstanie!
Krossi wstał i powiedział, płacząc:
— Bili mnie i znieważali; ja, nie wiedząc już sam, co robię, cisnąłem...
— Usiądź — rzekł nauczyciel. — Niech wstaną ci, co mu dokuczali.
Czterech powstało ze spuszczonemi głowami.
— Wy — rzekł nauczyciel — znieważaliście towarzysza, który nie dał wam do tego powodu, wyśmiewaliście się z nieszczęśliwego, biliście go... jesteście niedobrzy!
To powiedziawszy, wszedł pomiędzy ławki, zbliżył się do Garrona, który siedział ze spuszczoną głową, wziął go za brodę, twarz mu podniósł, popatrzył mu w oczy przez chwilę i rzekł:
— Ty szlachetną masz duszę! Garrone, korzystając z chwili, wyszeptał coś do ucha nauczycielowi; nauczyciel, zwróciwszy się do winnych, powiedział szorstko:
— Przebaczam wam!