PORANNY DIALOG
stroma piękności poranku
dokąd zakładasz tę szyję
pozadrzewnej słonecznej gałęzi
że wysokie gniazdo śmierci
boi się i nie śpiewa w tej chwili
pierwsza solistka świata odkłada
białe usta poza latające
nuty ptaków śledzi w blasku
wstępujące pawie oddechu wolna
każdą barierę masz w sobie
oprócz twojej z promiennego boku
ognistym tryskającej żebrem
to twoje westchnienie mnie wysyła na te miecze promieni wbite po rękojeść w słońce to twoja szyja podnosi moją zwisającą głowę z prosektoryjnej dłoni natury i z tego co w nas teraz ślepe otwierasz górujący ogień
ale żyjąca w dwójnasób z miejsca
żądasz odżylnie zachwytu
nacelowujesz dwa lustra na lustro
poprzeczne od zagadek dokąd
zaszedłbym czesząc twoje włosy
siecznym promieniem wzroku
do wyleniałej prawdy liczby
kolczykowanej w stajniach komputerów
czy owłosionej ręki fryzjera
każdy zstępuje ze mnie gdy ogień rozwęźli jego stopy bo nie wie że wtedy dopiero przejmuję wszystkie role miłości oblamuj więc moje strzeliste ramiona bez wyrzutu tak mniej więcej jak wielką gałąź dymu z gorejącego krzaku mojżesza jutro znów stanę ci na ramieniu
ORZECZNIK ZEROWY
rachunek zwrotów na koszt
niedorównania to trudny
zadatek na zero odwiecznie
przędące za górą
prymitywny odruch wyniku
w zwitkach okien są zapisane
brakujące widoki szyb
kalka logiczna
ORZECZNIK HETEROSEMANTYCZNY
yuriko kikuchi wyprowadza dłonią
gałąź wiśni znad fudżi-jamy
jest bezprawną porywaczką
nadziei na roślinne przebycie ciała
wpław przez krew i kwiat jednocześnie
ORZECZNIK INICJACYJNY
wynika jasno
z ciemnych ujęć żeber
świecące nam pod nogi serce
a kto za promień wyprowadza
pieszy przystanek podejmuje
po prostu próbę zapatrzenia