Przejdź do zawartości

Odwrócone światło/ofladrowanie śnieżynek

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tymoteusz Karpowicz
Tytuł Odwrócone światło
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wyd. 1972
Druk Wrocławska Drukarnia Kartograficzna
Miejsce wyd. Wrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron








kopia artystyczna

RĘKA
białą laską snu wodzi mi po ustach wymów
wszystkie ślepoty dnia które tak dalekowzrocznie
zaniewidziały wtedy znów ją odstawisz za zarastający
próg słowa gdzie samoczynne zimno zawiązuje
w samym ogniu serca winną latorośl wyplecioną z żył
za pomieszanie wszystkiego ze zmysłów a za oko twoje
świat nie będzie karany umyjemy wszystkie jego
resztki gnijące w powiece która w półśnie zawijała
próchniejące obrazy pamięci umyjemy nawet
przypuszczalne
kary potopu umyjemy mandat i policjanta który
dyrygował
kruchą chrząstką światła umyjemy sen i jego kotary
zwisające do góry z ćmą po drugiej stronie jej braku
niech ma przeczyste zastanie umyjemy białą laskę
aż do jej widzenia niech ma jakąś zgrzebną samowiedzę
niezależnej dłoni umyjemy ślepoty w olśnieniach
zimowe blendowanie zwierza niechaj mają zbieżność
w drzewostanie i dalekowzroczność też na ługi gęsto
weźmiemy wraz z pryzmatem źrenicy niech prycha
jej grzybnia po widokach z przeceny niech się cieszy
z przeźroczystej płetwy nawigacji jaki korsarz taki
brud zauważy i próg słowa w detergenty jawne
zanurzymy po usta niech ma białą podkowę na
sińcach wchodzenia to ładne i niewinne gdy
śród przekraczania czyste są podeszwy na zdaniu
innych samoczynne zimno weźmiemy sposobem na wodę
i kijankę z dwóch ech temperatur odhuknie kryształ

przebiśniegu na pranie pod zależnym kurkiem w naszej
domorosłej balii dreszczów dalej ogień aż po szyję
zanurzymy też w wodzie niech pierścienie wreszcie
odłączą się od zaręczyn i na dnie suszarki zostanie
węgiel trąbki pohuków i susz ciętej fali i serce
umyjemy w ręku jak żywą koszulę drgającą z braku
luźnej komory na wynos oczywiście będzie
pluć na nas pulsem ale uderzone kantem dłoni
w tchawicę pójdzie na dno to jest przecież chytrze
utajona za lodowcem ryba i winorośl winną
wychłoszczemy na tuszach niech ma ogrodników
raz na zawsze spłukanych z jej moczu w krótkiej koszulce
powietrza w oku za powieką przeszczepu z pijanego
cięcia trzeźwości na łozę no i żyły przepuścimy przez
pralkę całe w motkach odwrotnych aby po fastrydze roju
dochodziły prosto do skrzepu nie do obcej naprzeciw
komory czort wie czym wybielonej i to pomieszane
wszystko we krwi na bąbel też przewleczemy przez
czystość
być może za ręce być może za włosy to w ostatniej
chwili powie nam pan kierownik pralni teraz przyjdzie
czysta chwila wieszania trzeba przetrzeć tylko szyję
wiatru
lnianą szmatką na ślisko postawić dzban wody śród
wody
aby tożsamością wypróżniał się w tożsamość jeśli
w żadnym kręgu nie ujrzysz już swego oka wstań
ujmij księgę wyjścia w przegubie i na pierwszej stronie
sprawdź z czego się oczyściłeś a na drugiej oddal
jeszcze ten kielich czystości niech nim wyschną skóry
ujdzie jeszcze ich kał z miejsca uświęcenia chwyć za rękę
mistrza ceremonii stłucz dzban i do ostrza dzbanu
przyciśnij
ją swym ciałem jeśli zacznie z niej krew kapać kawałkami
po stronie czytaj dalej następstwa jej stron już z zawodu
brudne z braku względu bo w wannie domyślnej

oryginał

OFLADROWANIE ŚNIEŻYNEK




 

kalka logiczna

TERMIN OBSERWACYJNY
jest w każdym wizjerze
szacunek dla szczeliny
szansa chwili kiedy
można zdjąć cel
z odleżyny i na żywe pole
ciepło krzyż położyć
i pochodzić po nim



 

kalka logiczna

TERMIN SPOSTRZEŻENIOWY
jest w koszu na bieliznę
kiedy narzucone ciało z pamięci
chce odrastać w koszuli on
zaciska kiełki na palcach
i rękaw niby wstaje lecz
się nie unosi ponad znakiem
jakości wyżętym za pranie



kalka logiczna

TERMIN TEORETYCZNY
język po drugiej stronie
wyżymaczki bez śliny
na sucho spełnia
każdy warunek zwisania
przez sterylną wargę
daje pełne ujęcie ust