Odwrócone światło/polaryzacja w złym świetle

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tymoteusz Karpowicz
Tytuł Odwrócone światło
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wyd. 1972
Druk Wrocławska Drukarnia Kartograficzna
Miejsce wyd. Wrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron








kopia artystyczna

KALOS K’AGATHOS
biała
nagminnie sama nie powielana przestrzeń widzenia
w bezgranicznym polu chodzenia jedynowidztwo
wywleczone ze ślepnącego serca zarośnięte
najdawniejszą powieką suche źródło powietrza
w nieustępliwej rdzy powierzchni szukająca
ruchomego guza biała laska zwodzenia z wiatru
przekładana z oddechu w oddech zaklęsła od różdżki
miara określająca oderwane od ramion zbliżenie
do oddzielonej od powieki pełni tu oślepła
z powiązania wszystkiego dokoła we wrzeciona odwrotne
od teb w zwijające się do środka oko
edypa
tymczasem edyp zamierza iść dalej wbrew poetom
odszukuje sandał i mimo przestrzeni przywraca mu nogę
i tak powielony wstępuje ze skóry do bezgraniczności
kiedy o milimetr posuwa swe ślepe królestwo przed siebie
badając stopień upadku to pole chodzenia zdejmuje
pierwszą chustę z oczu teraz edypowi łatwiej
uchwycić się długich włosów jasnowidztwa bo trafia
na gałąź tarniny z niej więc wolno podnosi obłą
liścia powiekę to prawda trzeszczy pod nim szkliwo
światła i samą czerwienią zasypuje mu czaszkę
lecz radość koloru osusza mu pot wewnętrzny na żebrach
i tu na nich widzi suche źródło powietrza
jak się osadza na pulsie zapowiedzi ruchu krwi do przodu
nakrusza rdzewiejący czop powietrza świszczę

oddech ale edyp puszcza to mimo uszu bo to właśnie
wiatru
barwa tak obraca swoją czarną stronę na posuwistą
stopę nad pustynią król wyciekłe ze źrenic królestwo
przerzuca na drugie nieodpadłe ramię i ta przestrzeń
znów go w nieszczęściu określa jako walczącego
aż do mózgu czuje jak do czoła pot jego się zbliża
i to wraca mu wszystkie zbliżenia porzucone
pod tronem wie że i tym razem jeszcze rośnie
bo gałązka tarniny osuwa się z kolan i te wszystkie ruchy
zawiązują go znowu w środku serca rusza poza siebie
ciągle widzi przebite nogi u kostek do stóp
laska
w tym miejscu zostawiona biała laska dopiero
widzi co straciła próbuje biec za edypem lecz wrodzone
drzewo ją uspokaja odwołuje się do godności
leszczynowego krzewu pod którym przez tysiąclecia
wypróżniały się wszystkie teby czyż nie widzisz
możliwości uwolnienia się raz na zawsze od tego
ruchomego gówna za którym mit wlecze kucającą
raz po raz antygonę spróbuj być patykiem porzuconym
przez chłopca który przez przekorę próbuje
bawić się z bogami na tarpejskiej skale zaraz
zabrzmi jego krzyk przezabawny jak gdyby w zachwycie
nad odwróconym od podstaw widzeniem niech cię widzi
oddalający się na zawsze w tym miejscu

oryginał

POLARYZACJA W ZŁYM ŚWIETLE




 

kalka logiczna

PRAWO TRANSPOZYCJI
kto połknął oko
pluje na widoki
tak że ze spluwaczek
można jeszcze wyłowić
choćby konia z rzędem
za takie plucie
tak nie dojeżdżone



 

kalka logiczna

PRAWO TOŻSAMOŚCI
stać w środku opon
mózgowych z widokiem
na szaleństwo skąd
nakrochmalony terier
mociumpani roziskrza
szczęście skrobi na
całą dziedzinę



kalka logiczna

PRAWO SYMPLIFIKACJI
blask podszewki na zewnątrz
po jodełce świata pną się
wzory garściami nie jest
w dobrym tonie zamknąć
byle gdzie oczy lub
na bok odłożyć