Póki zapałem wre pierś młodziana, Póki do lotu tęskni duch młody —
O! to stanowcza chwila, świt rana! Chwila do pracy, ofiar — swobody!...
I najczarniejszy jest pośród ludzi, Kto ten młodzieńczy zapał ostudzi!
Bo kiedy zawrze ta iskra boska, W żar pryskająca z duszy powieków,
To piorunowa maże się zgłoska Co była ziarnem twórczości wieków...
Zostaje szkielet z źrenicą ciemną, Przed okiem czarno — w myśli bezdenno. —
Lecz obraz iście straszniejszy tego, Co tę rdzeń bóztwa depcze w młodzieży,
On jest parodyą ducha czarnego, Niech mu pociecha serce odbieży!...
Nikt mu w skonaniu nie przymknie powiek, I każdy plunie: To marny człowiek!