Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
O wiemcić ja ogródek. 111. z p. Gliwickiego.
[61]
111.
z p. Gliwickiego.
O wiemcić ja ogródek
W polu malowany;
Podajże mi prawéj rączki
Na me wędrowanie.
A jedźże tam, jedźże,
Boże ci błogosław;
Jeno mi ty talareczek
Na trzewiczki zostaw.
A zostawiłcić jéj
Trzy talary bite;
Kupże sobie, ma kochanko,
Choćby złotem szyte.
Wyjechał do pola,
Koniczek truchleje:
Nawróć, nawróć, mój koniczku,
Kochaneczka mdleje.
Po cóżeś ty przyjechał
Mojéj matce na płacz?
Albo mi wróć mój wianeczek,
Albo mi go zapłać.
Naliczył jéj piéniążków
Na lipowym stole:
Obejrzyj se, ma kochanko,
Będzie to dość tyle?
[62]
O nie dość, o nie dość,
Jeszcze trzeba przysuć,
Bożeś mi ty obiecował
Przy ółtarzu przysiąc.
Nie przysiągajże mi ty,
Bo ja będę tobie,
Będziemy my spoczywali
Oba w jednym grobie.
Oba w jednym grobie,
A nie w jednéj trumnie,
Bobyć się ty przymykował
I po śmierci ku mnie.
|