Przejdź do zawartości

Najpiękniejsza lalka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Zofia Dromlewiczowa
Tytuł Najpiękniejsza lalka
Podtytuł Powiastka
Pochodzenie Skarbnica Milusińskich Nr 126
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Popularnej
Data wyd. 1935
Druk Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
POD REDAKCJĄ S. NYRTYCA



ZOFJA DROMLEWICZOWA
NAJPIĘKNIEJSZA LALKA
POWIASTKA
Z ILUSTRACJAMI


WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
W WARSZAWIE
PRINTED IN POLAND
Druk. Sikora, Warszawa





Hala miała dużo lalek. W jej dziecinnym pokoju znajdowały się wszystkie lalki jakie kiedykolwiek dostała. Cały kącik został poświęcony na państwo lalek. W małym wózku siedziała najstarsza lalka Zuzia. Ze starości już dawno wyleciały jej wszystkie włosy i teraz Hala przykrywała czerwoną chusteczką łysą głowę najstarszej lalki.
— Pamiętasz Halu, tę lalkę dostałaś na imieniny gdy byłaś jeszcze zupełnie malutka.
— Pamiętam — odpowiadała Hala z powagą — byłam wtedy zupełnie mała.
I Hala z dumą rozglądała się wokoło siebie jakgdyby chcąc pokazać wszystkim jaka teraz jest już duża.
Obok lalki Zuzi siedział w maleńkiej wannie nagusek, który nie miał wcale imienia. Mówiło się na niego poprostu „nagusek“ i odrazu wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. Nagusek był niezmiernie czysty i lubił kąpiele to też Hala trzymała go stale w wannie, nawet wtedy gdy wanna była pusta, bez wody.
Nagusowi jednak brak wody nie przeszkadzał, widocznie uważał, że sama wanna wystarcza do kąpieli, w każdym razie wyraz twarzy miał zawsze zadowolony.
Lala Anusia siedziała poprostu na podłodze.
— Nieznośna dziewczyna — narzekała Hala, przyjmując gości — nigdy nie chce usiąść, po ludzku na krzesełku, zawsze siada poprostu na podłodze.
— Czy taka niegrzeczna? — zapytywała wtedy koleżanka, bawiąca u Hali z wizytą.
— Nie, dobra z niej dziewczyna, ale ze wsi przybyła i mówi, że nie może się przyzwyczaić.
Widać było zresztą zaraz, że Anusia pochodzi ze wsi, nie nosiła wcale pantofli i miała także chusteczkę na głowie, ale nie dlatego by jak Zuzia zasłonić łysinę, a dlatego bo tak była na wsi przyzwyczajona. Anusia miała długie blond warkocze. Nosiła także sznurek korali na szyi.
Nie były to jednak tak wspaniałe korale jakie miała na sobie lalka siedząca nieco dalej. Ta lalka również nie miała imienia. Nazywano ją „krakowianką“. Łatwo się tego domyśleć, że ubrana była po krakowsku. Nosiła kremową spódniczkę obszytą różnokolorowemi wstążkami, nabijany blaszkami aksamitny gorsecik na batystowej bluzce, biały z koroneczką fartuszek, ozdobne pantofelki, a na szyi cały pęk kolorowych, błyszczących korali.
— Śliczna lalka — mówiły zawsze koleżanki Hali. Lecz Hala jakoś nie bardzo lubiła Krakowiankę. Sama nie wiedziała dlaczego, bo lalka była bardzo ładna i ładnie ubrana. Może dlatego, bo jej wspaniałe ubranie przeszkadzało ją wziąć poprostu na kolana i popieścić czule. W każdym razie Hala wolała małą niepozorną laleczkę Lilę, która nosiła granatowy mundurek i czarny fartuszek jak pensjonarka. Lila miała także i inne sukienki i ją najchętniej Hania przebierała, rozbierała, układała do snu i śpiewała piosenki.
Oprócz tych lalek Hala miała jeszcze dwie lalki z bardzo dawnych czasów, połamane i obdrapane. Leżały one jednak stale w łóżkach przykryte starannie kołderką.
Hala witała je co rano zapytaniem:
— Jak się macie moje drogie?
I stosowała coraz to większą dawkę lekarstwa.
Lalki miewały się nieźle; nie chciały jednak opuszczać łóżek.
I oto pewnego dnia, gdy u Hali bawiły dwie przyjaciółki Nina i Stefa rozpoczęła się długa rozmowa dotycząca lalek.
— Wszyscy mówią, że moja krakowianka jest wyjątkowo ładna — powiedziała Hala.
— Bardzo ładna — potwierdziła Stefa z zapałem, a Nina, która była przekorna dodała:
— Bardzo ładna ale wiele jest na świecie ładnych lalek.
— Naturalnie.
— Ja naprzykład uważam, że moja Józia wcale nie jest brzydsza od twojej krakowianki.
— O, nie — zaprzeczyła Stefa — krakowianka jest ładniejsza.

— Bo jest ładnie ubrana.
— Wogóle jest ładniejsza.
— Lala zależy od ubrania, im ładniej jest ubrana tem ładniej wygląda. Jeżeli ubiorę moją Józię to zobaczycie, że zakasuje krakowiankę.
— Wiecie co — zawołała Stefa — urządźmy taką zabawę.
— Jaką?
— Uszyjmy nowe suknie dla naszych lalek i zobaczymy wtedy, która jest najładniejsza. Dobrze?
— Doskonale.
— Ja też mam przecież ładne lalki i może gdy je wystroję..
I Stefa zaraz zaczęła się ubierać by jaknajprędzej dostać się do domu i zaraz zabrać do roboty. Bo Stefa miała takie usposobienie, że jak miała coś zrobić, to chciała zrobić to zaraz, natychmiast, wcale nie odkładać i wcale nie czekać.
— Tak, ja też ubiorę moją Józię wspaniale. A ty, Halu, którą lalkę weźmiesz ze sobą.
— Pewnie Lilę, najbardziej ją lubię, więc postaram się ubrać ją jaknajpiękniej.
Gdy obie dziewczynki wyszły Hala także zabrała się do roboty. Przedewszystkiem odszukała swoje pudełko do robót i sprawdziła czy wszystko ma tam w porządku.
Igły i nici znajdowały się na swojem miejscu. Hala musiała tylko poszukać naparstka i nożyczek, i znalazła je na półce z zabawkami.
Potem poszła do mamusi.
— Potrzebna mi bardzo piękna suknia dla Lili, mamusiu — powiedziała — czy mogę poszukać w gałgankach?.
— Naturalnie, otwórz sobie szufladę.
Bo w największej szufladzie szafy znajdowały się najrozmaitsze gałganki. Różne skrawki i kawałki większe i mniejsze z dawnych sukienek Hali i mamusi. Hala prędko otworzyła szufladę i zaraz na samym wierzchu ujrzała błyszczący, błękitny jedwab.
— O, z tego uszyję jej sukienkę — postanowiła.
— Za mało materjału — zauważyła mamusia — weź Halu także ten grubszy granatowy materjał, uszyjemy spódniczkę granatową z szelkami, a do tego tę błękitną bluzkę.
Tak też zrobiono. Mamusia przykroiła wszystko, a Hala zabrała się zaraz do szycia i szyła pilnie przez całe popołudnie.
— Czy dobrze? — pytała co chwila.
— Wcale dobrze, stawiaj tylko równiejsze ściegi.
— A na szyję zrobię mojej Lali szydełkowy szalik, bo łatwo się zaziębia.

— To chyba pod palto — uśmiechnęła się mamusia bo jakoś do jedwabnej bluzki to nie bardzo pasuje.
— Dobrze, może być do palta — zgodziła się chętnie Hala.
A ponieważ zmęczyło ją szycie, więc zabrała się do szalika. W szufladzie było dużo włóczki czerwonej i szarej i Hala zabrała się do szydełkowania.
— Czy dobrze?
— Bardzo dobrze — zdziwiła się mamusia — wcale nie wiedziałam, że umiesz tak ładnie szydełkować.
A Hala dumna z pochwały starała się robić jeszcze ładniej i prędzej.
— Doprawdy ładnie, mogłabyś Halu zrobić szalik nietylko dla lalki a nawet dla prawdziwego dziecka.
— O tak — powiedziała niania która właśnie weszła do pokoju — zamiast dla lalki mogłaby Halunia dla biednego dziecka szalik zrobić.
— Dla jakiego dziecka? — zapytała Hala.
— Albo to mało biednych dzieci po świecie chodzi — odpowiedziała niania — nie trzeba wcale daleko szukać, ot choćby dzieci tego szewca na dole, aż strach bierze patrzeć jak na to zimno poubierane.
— Dzieci szewca, takie małe, chłopiec i dziewczynka?
— A właśnie. Tam u nich jest wielka bieda. Sama nawet obiecałam tym dzieciakom coś ciepłego zrobić, ale wciąż czasu nie mam.
— Chłopczyk jest bardzo milutki — przypomniała sobie Hala — ale już dawno go nie widziałam.
— Nic dziwnego, taki mróz na świecie pewnie go z mieszkania nie wypuszczają, chociaż i tam pewnie nie jest cieplej.
— To może mu szalik zrobić, jak myślisz mamusiu?
— Myślę, że to byłoby bardzo ładnie gdybyś sama zrobiła mu szalik.
— Ale szalik nie jest dostatecznie ciepły — zmartwiła się Hala, jeżeli tam tak zimno, to trzebaby mu zrobić jakiś ciepły żakiecik.
— Pewnie by się przydał — zgodziła się niania.
— Ale ja nie wiem czy po trafię sama żakiecik zrobić. Co innego przecież dla lalki a co innego przecież dla prawdziwego dziecka.
— To ja ci pomogę — zapewniła mamusia.
— To świetnie. Więc może odrazu zacznę.
— Na początek zrób szalik, wprawisz się, prędzej skończysz i będziesz miała większą ochotę do innej roboty.
Tak też Hala uczyniła. Postawiła lalkę Lilusię w jej kąciku przy ścianie a błękitną bluzkę, granatową spódniczkę i rozpoczęty szalik odłożyła do pudełka z robotami.
— Jutro zabiorę się do tego — postanowiła.
Lecz jakoś nazajutrz nie było na to czasu. Hala chciała koniecznie skończyć jaknajprędzej szaliki dla dzieci. Jeden miał być czerwony z szarem dla dziewczynki, a drugi szary z czerwonem dla chłopczyka.
Gdy Hala zmęczyła się jedną robotą, zabierała się do drugiej i tak ciągle.
Potem zawezwano dzieci na górę aby zobaczyć czy długość będzie dobra.
Dzieci były ładne i czyste, ale bardzo biednie ubrane. Pomimo zimy dziewczynka nosiła batystową sukienkę, a chłopak perkalikowe spodnie.
Tego dnia Hala była bardzo zamyślona.
— A jak tam suknie twojej najpiękniejszej lalki? — zapytała mamusia po obiedzie.
Hala nie odrazu odpowiedziała. Nie wiedziała sama jak to wyrazić ale trochę jej było jakgdyby przykro, że jej lalka, ma jedwabną bluzeczkę i ciepłą sukienkę a tymczasem prawdziwe dzieci marzną i nie mają co włożyć.
— Ja im robię szale — powiedziała wreszcie — i zrobię żakieciki ale to za mało, gdyby Stefa i Nina także chciały coś porobić toby prędzej poszło.
— To powiedz im o tem — poradziła mamusia.
Tak też Hala zrobiła. Nazajutrz odbyła całą naradę z przyjaciółkami.
Lalki miały przecież dosyć sukienek. Zamiast na lalkach można przekonać się na prawdziwych dzieciach jak bardzo je strój zmieni.
I Stefa i Nina przyjęły propozycję z zapałem. Zawsze to przyjemniej szyć naprawdę jak dorośli i to coś takiego co przyniesie komuś pożytek.
Rozdzielono więc między sobą robotę.
Stefcia miała robić na drutach i obiecała, że zrobi ciepłą spódniczkę i pończochy dziewczynce.
Nina umiała szyć koszule i zabrała się do bielizny a mamusie dziewczynek dowiedziawszy się o tym nowym pomyśle, obiecały, że dostarczą potrzebny materjał.
I w jakiś czas później dwoje dzieci szewca pokazywało swoje nowe ciepłe ubrania przed zebraniem dziewczynek, które z dumą orzekły, że teraz wyglądają ładniej, niż najpiękniejsze lalki.

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Dromlewiczowa.