Nad przepaściami (1907)/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nad przepaściami |
Pochodzenie | Krzak dzikiej róży |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1907 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
II.
Wieczności wielki, głęboki, nieobjęty sen...
Wieczności
Wielki, głęboki, nieobjęty sen,
Co ducha ciszą mami,
Ogarnął cichy świat
W południa skwarny czas...
Nad przepaściami,
Gdzie Śmierć, owita w mgieł jedwabny len,
W błękit rozwiewnych szat,
Z Strachem i Lękiem gości,
Swych promienistych kras
Błękitny rozprzędł len
Wielki, głęboki, nieobjęty sen
Wieczności...
Ciężkość upalnych tchnień
Złożył na góry cichy sen wieczności.
Wielki, głęboki, nieobjęty sen,
Kochanek wielkich, a głębokich dusz,
Których powszedniość nie plami,
Spadł na olbrzymy gór...
Na ten zaklęty, tajemniczy mur,
Łączący bramy powstających zórz
Z mogiłą słońca,
Gdzie braknie życia róż,
Upadł głęboki, nieobjęty sen
Wieczności...
Nad przepaściami,
Gdzie Śmierć, owita w mgieł błękitny len,
Z Strachem i Lękiem gości,
Śpi w tych upalnych tchnień
Sierpniowy dzień —
Ach! śpi bez końca
Snem nieprzespanych snów
Kamienny huf...
Na stokach sennych gór —
Nad przepaściami,
Gdzie Śmierć, owita w mgieł błękitny len,
Z Strachem i Lękiem gości,
Śpi ciemny bór —
W promieniach słońca
Śpi...
Śród tych upalnych tchnień,
Które w sierpniowy dzień
Śle nań głęboki, cichy sen wieczności,
Od końca do końca
Wypełniający przestworza,
Śpi ciemny bór...
Śpi niby mgławy cień
Tej dziwnej Śmierci, co w przepastne głębie,
W wielkich tajemnic morza,
Każe się nurzać ludzkiemu duchowi:
A ten w nich przestrach łowi
Lub ukojenie...
Jak śmierci mgławy cień,
Tak się na skalnym zrębie,
Na stokach gór,
Położył bór
I śpi.
Wczoraj w te jego cienie
Wtargnęły hordy burz:
Szalał błyskawic nóż,
Cięły topory gromów,
Z trzaskiem padały pnie
W strącony wichrem piarg,
W kamienny potok złomów...
Dziś jeszcze gdzieś tam schnie
Ostatnia kropla łez,
Któremi płakał bór,
Dziś ledwie gdzieś śród gór
Znalazły cichy kres
Echa tych głośnych skarg,
Któremi jęczał bór...
A dziś już cichy, nieobjęty sen,
Wypełniający przestworza,
Kroplą swojego morza
Upoił bór...
Dziś już na stokach gór,
Na przepaścistym zrębie,
Gdzie za całunem mgławych chmur
Śmierć ma swe głębie,
Śpi cichy bór...
Wieczności wielki, nieobjęty sen,
Od końca do końca
Wypełniający przestworza,
Na mgłach błękitne porozwieszał tęcze —
Opalów morza,
Barw miliony,
Odblaski słońca,
Którego ludzkie nie przeniknie oko,
Rzuca szeroko, głęboko...
Wibracye dźwięków, promieniste tony,
Których śmiertelne ucho nie dosłyszy,
Rozlał w swej wielkiej, południowej ciszy
Na senne lasy, wirchy i przełęcze,
Wieczności sen nieobjęty...
Nad przepaściami,
Gdzieś w głuszy,
Gdzie Śmierć, owita w mgieł jedwabny len,
Czeka na sprzęty.
Swój promienisty, lśnisty rozprzędł len
Wieczności dziwny sen...
Zwierciadłom jezior daje tajemnicze
Błękity oczu tej duszy,
Co za granice — hen! —
Ludzkich dostrzeżeń
Umie mu spojrzeć w oblicze,
Wiecznych z nim godna sprzymierzeń...
Na stawów zeschłe łożyska
Srebro swych blasków ciska,
Na kwiat głazami pocięty,
Na świerk, umarły, zeschnięty,
Rzuca promienny swój len
Wieczności sen
Nieobjęty...