Na włosy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Andrzej Morsztyn
Tytuł Na włosy
Pochodzenie Poezye oryginalne i tłomaczone. Poezye liryczne — Lutniéj księga wtóra
Wydawca Nakładem S. Lewentala
Data wyd. 1883
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na włosy.

Płaczesz, żeć niewczas śmiertelnéj choroby
Z przedniejszéj głowę obnażył ozdoby;

Ach słusznie płaczesz! bo i długie były,
I bez żelaza same się toczyły,
Tak cienkie przytym, że je z ręki drżeniem
Służebna panna dzieliła grzebieniem.
Nie żółte jak wosk, nie czarne też zgoła;
Ale jak z złotem zmieszana więc smoła;
Z takiemi Wenus rodziła się z piany;
Takiemi Bachus zarasta pijany,
W takiéj ozdobie Apollo bez brody,
Z wschodowej na świat dzień przywozi wody.
Choć włosy spadły, nie przepadły wniki,
W które powolne łowisz niewolniki;
Każda część (że ich wyliczać nie będę)
Gładkości twoich chwyta nas na wędę.
Byłem sam przy tym, widziałem, gdy z głowy
Kosztowne na dół leciały osnowy,
I rzekłem: wolne uwiodłem z twéj grozy
Serce, bo go te trzymały powrozy.
Jakoż, i chciałem uwieść; ale lotne
Oczy rzuciły okowy nowotne;
Które jak w swoje zaciągnęły węzły,
Potężniéj z sercem i myśli uwięzły.
Nie płacz-że tedy, wkrótce złote nici,
Jakiemi słońce światu nie rozświéci,
Czesząc, przypomnisz sobie moje wróżkę.
A teraz chcesz-li, żebyć tę przegróżkę
Niebo w sowitym nadgrodziło włosie,
Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele,
Wdziéj mi na ręce niezbyte manele;
A oraz wdziejesz na szyję okowy,
Na serce pęto; skąd więzień nie nowy
Przyznam (na sławę twoje proszę o to):
Żem jest niewolnik kupny za to złoto.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Andrzej Morsztyn.