Na odjazd teatrzyków

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Na odjazd teatrzyków
Podtytuł Lamentacyi frasobliwych czworo, oprócz introdukcjej na początku i epilogusa słusznego na końcu
Pochodzenie „Mucha“, 1876, nr 39
Redaktor Feliks Fryze
Wydawca Feliks Fryze
Data wyd. 1876
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


NA ODJAZD TEATRZYKÓW,
LAMENTACYI FRASOBLIWYCH CZWORO,
oprócz introdukcjej na początku i epilogusa słusznego na końcu



„Niechże sióstr dziewięć córek Jowiszowych,
Przyjdą tu w wieńcach porządnych bobkowych,
Niech co dzień kwilą od rana do zmroku,
Około stoku.....“

Klonowicz.
I.

Wynijdźcie muzy i nimfy płaksiwe —
I czyńcie wielkie pienie frasobliwe,
Płacząc wraz ze mną, który ducha skupię,
Przy Teksla trupie!
Tam kędy piwo krzepkie jako ambra
Gmach stoi srogi, a zwie się Alhambra,
Tam też to dążąc w cienisty ogródek,
Spijał się ludek....
Tam to, ach, tam to, jak tancerka włoska,
Słowiczym głosem kwiliła Manowska,
Tam nie jednego kształciła obwiesia
Pulchniutka Czesia...
Filozofowie, mędrce tego świata,
Czemuż to ptastwo już od nas odlata?
Czemuż, ach czemuż, w mroźno-śnieżnej zimie,
Alhambra drzymie?...
...............
...............

II.

Kiedy już lampy zgasły w Eldorado,
Wyszedł pan Trapszo z twarzą bardzo bladą —
I gwarzył smutnie ze spuszczoną głową
Z Dyrektorową....
Pyzaty księżyc wyjrzał z po za chmury,
Wielkie frachtowe zajechały fury,
Żydowie rudzi, na nasz żal głęboki
Wzięli tłomoki.
Szumi na drzewiech mocno zżółkły listek,
Eldoradowych chcąc płakać artystek,
I piwa antał szumiący okrutnie
Zamilkł już smutnie!

III.

Ach! serce więdnie — dusza srodze boli,
Skoro do drogi rusza się Tivoli,
Rzucił nam smutek, jako kamień młyński,
Pan Doroszyński.
Kraczą krukowie — i psi wyją sprośnie
A warszawiacy wzdychają ku wiośnie,
Czekając, rychło li znowu przyskoczy
Pan Terenkoczy....
I wszędy wielki uczynił się zamęt,
Słychać wciąż jęki i straszliwy lament,
Wszystkich nas razem, srogie zdjęły smutki,
Perdu ogródki!...

IV.

Było ich siedm, siedem cudów świata
Aż się Warszawa pyszniła bogata,
Miała ku synów radości i fatrów
Siedm teatrów....
Naprzód przez kłopot wzięty w srogie kluby,
Wyjechał z miasta Ratajewicz gruby,
Potem też za nim podążała szybko,
Heca pod Lipką....
Alkazarowe rzuciwszy ogrody,
Ruszył do Łodzi pan Grabiński młody,
Potem gdy deszcze jęły lać najszpetniéj,
Znikł teatr letni.
O losie srogi, czyż ci jeszcze mało,
Że nam zabierasz i to co zostało,
Pędząc ostatnie jeszcze trzy teatry
Na cztery wiatry!?!?
...............

Tam kędy tłumnie ludzie schodzili się,
Sprośni szczurowie gnieżdżą się w kulisie...
I tam gdzie piękna kwitła kiedyś sztuka
Mysz żeru szuka.
Tak to przechodzi wielkość tego świata,
Tak czas godziny szybko nam zamiata....
Wziął żyd na furę nimfy i anioły
Jak beczkę smoły.

Kl. J.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.