Myśli nieoportunistyczne/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
Tytuł Myśli nieoportunistyczne
Podtytuł „Miłość“; rozpusta zmysłowa; okłamywanie
Wydawca Księgarnia Gebethnera i Sp.
Data wyd. 1898
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VI.

20. Jednem z najbanalniejszych kłamstw konwencjonalnych jest mniemanie, jakoby miłość samczo-samicza miała uszlachetniać serce i podnosić ducha.

21. Lekkomyślne żenienie się »z miłości« musi być chyba »występkiem«; zamienia ono bowiem niejednokrotnie pożycie małżonków na dożywotni dom kary... bez poprawy.

22. Tak strasznie rozwielmożniona w społeczeństwach »cywilizowanych« rozpusta zmysłowa, unicestwiająca szczęście jednostek i rodzin, i uniemożliwiająca w jej własnej dziedzinie prawdziwą i pełną rozkosz podnioślejszego rodzaju, jest najczęściej wynikiem autosugiestji albo też sugiestji ze strony otoczenia.

23. Kto choćby raz w życiu uważał siostry i córki swych »bliźnich« czy też »współobywateli« za narzędzia rozkoszy, ten nie ma prawa występować w obronie zasad czy to konserwatywnych, czy tez postępowych. Obrona nietykalności rodziny nie licuje ani z wyrywaniem z łona rodzin dziewcząt i wcielaniem ich w szeregi »tolerowanych« i »kontrolowanych«, w szeregi naruszających szóste przykazanie legalnie, za zgodą władz, ani też z wyrywaniem z łona rodzin synów i wcielaniem ich w szeregi legalnych przestępców przeciwko piątemu przykazaniu. Kto zaś, w roli reformatora ludzkości, prawi piękne słówka o równości i o jednakowem prawie wszystkich do życia, do pracy etc. etc., ten niech nie poniewiera jednocześnie całą połową ludzkości, ten niech nie poniewiera nieszczęśliwemi istotami, dla których los stał się niewymownie okrutnym. Miejcie odwagę myślenia, panowie! Powiedzcie: albo tak, albo owak; albo braterstwo, równość praw i sprawiedliwość, albo też wyzysk, wyuzdanie i poniewieranie jednych przez drugich. Inaczej jesteście tylko obłudnikami i faryzeuszami.

24. Dla zdobycia samiczki każdy używa takich środków, jakiemi rozporządza. Słowik i tenor czarują śpiewem, elegant — pięknym krawatem i ładnie zakręconemi wąsikami, wojak — marsową postawą i urokiem munduru. Podobnie niejeden »myśliciel« i »filozof« stara się utorować sobie drogę do »serca« samiczki, »rozwijając« jej umysł przez wspólne studjowanie — stosownie do mody lub do własnej specjalności — bądź to Darwina i Haeckla, bądź też Spencera, Milla, bądź też Marxa i Lassalle’a, bądź też Krafft-Ebinga, bądź też Przybyszewskiego, bądź też nareszcie Platona, Tołstoja lub t. p. Jeżeli przyznają się do tego otwarcie, wszystko jest w porządku. Gorzej jednak wygląda ta sprawa, jeżeli zamiast właściwego celu podstawia się obłudnie inne, a np. zawracanie głowy Platonem nazywa się uprawianiem »miłości platonicznej«. Wtedy podobni »myśliciele« i »filozofowie« stają na równi z owymi »misjonarzami« wolterowskimi, nawracającymi niewierne owieczki w sposób wcale niedwuznaczny.

25. Usprawiedliwianie wojen i zaborów jakąś »ideowością«, jakiemś dążeniem do wymyślonego »dobra« i t. p. stoi na równi z wykrętami, używanemi przez rozmaitych «nadludzi«, rozmaitych »myślicieli«, »filozofów« i »wieszczów«, którzy, dla usprawiedliwienia swych kaprysów i zachcianek, swej swawoli i swego wyuzdania zmysłowego, wprowadzają »nagą duszę« wraz z całym przyborem frazesów i pięknych słówek o wszechpotędze »miłości«, o »postępie dusz« i t. p. Tak jedno, jak drugie jest albo świadomem kłamstwem, albo też naiwnem łudzeniem samego siebie. Nierównie uczciwiej i naturalniej jest powiedzieć po prostu:
»Wojuję, bo chcę zagrabić, bo czuję w duszy krwiożerczość, bo jestem potomkiem ludożerców i rozbojników«.
»Idę na wojnę, bo jestem tchórzem i boję się, bądź to zwykłej kary za dezercję, bądź tez »opinji publicznej««.
»»Zdradzam żonę« lub »męża«, »cudzołożę«, »uwodzę«, rujnuję szczęście kobiet, oraz całych rodzin, własnych i obcych, — bo dogadza to mojej zmysłowości, bo czuję tego potrzebę; bo jestem zuchwałym samcem lub też rozwydrzoną samicą; bo jestem potomkiem w prostej linji poligamistów i gwałcicieli, potomkiem gorylów i dumnych rycerzy, uprawiających z dobrym skutkiem jus primae noctis«.
Co tu ma do roboty »naga dusza«, »harmonja i postęp dusz«, »miłość platoniczna« i t. d. i t. d.?
Tak, tak, moi panowie! raubrittery ducha, »anarchiści« i »indywidualiści«, t. j. „Uebermensche[1], nie uznający żadnych obowiązków!

∗             ∗


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Niecisław Baudouin de Courtenay.
  1. Przypis własny Wikiźródeł (z niem.) nadludzie