Miłosierdzie (Lemański, 1905)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Miłosierdzie
Pochodzenie Colloqvia albo Rozmowy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze, Księgarnia S. Sadowskiego
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i spółka
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV. MIŁOSIERDZIE



Błogosławieni miłosierdzie czyniący.
Z »Błogosławieństw«.




WSTĘP


Tyle jest miłosierdzia
Form, tyle odcieni,
I wszyscy je czyniący
Są błogosławieni.




TENDENCYA W SZTUCE


Pewien piekarz, na wypiek
Kiedy miesił ciasto,
Z miłosierną rozmawiał
W taki sens niewiastą.

— Dobry twórca powinien
Wiedzieć — pani rzecze —
Komu mąkę rozrabia?
Komu bułkę piecze?
Komu sprzeda?... Więc jej
Nie powinien ugniatać
Pour l’art, bez tendencyi.

— A mnie zaś — mówi piekarz
To obchodzi jeno:
Czy ciasto dobrze zbite?
Czy się dosyć wzdeno?.

A niewiasta: — Ach, przejmij
Się losem swych bułek!
Pomyśl, żeć błogosławi
Ulica, zaułek,

Jedząc bułki z herbatą
Albo z kawą mleczną!
Pomyśl, jak dobroczynną
Rolę masz społeczną!
Wierzaj mi: nieraz szczęściem
Sierot jest twa bułka,
Nędzarza bezdomnego
Osłodą niedoli!..

Piekarz ów, mając serce
Miękkie jak bibułka,
Wzruszył się, drożdży nie wlał,
Zapomniał o soli
I tyle łez szlachetnych
Bardzo wpłakał w dzieżę,
Iż się w cieście utworzył
Calowy zakalec.
I ci, którzy ten wypiek
Jedli w dobrej wierze
Zmuszeni byli w pracach
Żołądkowych zaledz
I chorzeć niespołecznie
Krócej albo dłużej.

Oto do czego sztuka
Miłosierna służy.





DAMA I ŻEBRAK


Dama, chcąc żebrakowi
Raz dać nieco grosza
Na ulicy, stanęła
I dobyła trzosa.
— Zmów no zdrowaś, dziaduniu,
Na karb zmarłych duszek —
Powiada i swój biały
W trzos kładzie paluszek.
Już już już miał się dobry
Czyn stać na ulicy...
Gdy wtem cisi przybiegli
Dziadunia wspólnicy.
Trzos damie odebrali,
I w pędy najprędsze
Do szynkowni — przepijać
Razem trzosa wnętrze.
............
Miłosierdzie gdy czynić
Chce szlachetna dama:
Lepiej, jeśli pić idzie
Do cukierni — sama.





WEDLE MOŻNOŚCI


Widząc bogacz, że biedny
Wsparł nędzarza centem,
Rzekł zdumiony: — Wszak cent ten
Jednym jest procentem
Od zarobku biedaka!
Hojnie to jest, hojnie!
A gdybym dał dwa centy?
Byłoby podwójnie...
Ale nie chcąc zaćmionym
Być przez tego hetkę,
Winienbym nędzarzowi
Dać odsetku — setkę.
To rzekł i wraz od ziemi
Podniósł w górę pedał
Jeden, drugi i odszedł.
Odszedł i nic nie dał.
............
W harmonii ze stanem
Procentu w kieszeni
Miłosiernie myślący
Są błogosławieni.





RES SACRA MISER


Dał pan na mizeraków
Dość pokaźną kwotę.
Dał pan, bo to w gazetach
Miło czytać potem.
Zresztą — res sacra miser,
Czyli to oznacza
Po polsku: że świętością
Rzecz jest mizeracza.
Dać — święty obowiązek.
Dał pan. Lecz bezsporne
Prawo miał z drugiej strony
Podwyższyć komorne.
Podwyższył. Bo — powiada —
Z wierzchu dom odświeżę
Na modern. Miło o tem
Będzie w »Kuryerze«.
Modernistą być musi
Dzisiaj, kto się ceni.
............
Miło-dermizm czyniący
Są błogosławieni.





MORAŁ ZA MORAŁ


Litościwiec, nad biednym
Miłosierdzie czyniąc,
Nie tylko, że mu wielki
(Miedziany) dał pieniądz,
Lecz nadto, przed maluczkim
Wstrzymał się maluczko
I wielce go moralną
Strofował nauczką.
— Masz tu — mówi — na zupę,
Bracie, w taniej kuchni. —
Ale żebrak zuchwale
Rzekł: — Pan, panie, spuchnij!
Cokolwiek sobie kupię:
Czy sznapsa, czy ziółek,
Czy chleba, czy machorki,
Czy kwit na przytułek,
Czy babie nienajstarszej
Funda (i to mogę...)
Pańska rzecz: jałmużnę
Dać — i z Panem Bogiem.
............
To rzekłszy, hardy żebrak
Znikł w szynkownej sieni,
Gdzie sobie czynią błogo
Umiłosiernieni.





NIE WIE PRAWICA CO DAJE LEWICA


Pewien z sercem filantrop,
Lewi zwan (Lewica),
Wydał tanich dzieł zbiór. Treść —
Humoru szlachcica
Po-praw-a. Grosz w o-praw-ie
(Praw-ie darmo) tomik.
Zyskał na tem fortunę
W życiu: gdy zmarł — pomnik.
............
Dobroczyństwo i spryt kto
Roztropnie pożeni,
Temu błogo i w życiu
Tem i w kraju cieni
(Miłosierdzie czyniący
Są błogosławieni).





OPIEKUN


Ckliwe dobra początki
Są, lecz koniec słodki.
Pewien pan opiekował
Się dolą sierotki.
Z ckliwością jej dostarczał
Tkliwych manier manny,
Aż z sierotki dochował
Się układnej panny.
I tu się z nią zaślubił,
Mniemając, rzecz prosta,
Iż w serdecznej tkliwości
Jemu nikt nie sprosta.
A kiedy ręce ksiądz im
Owiązywał stułą,
Myślał pan: jakąż ja mam
Tkliwą duszę, czułą!
Samem mannę siał, sam zjem:
Młodyby roztrwonił...
Tak myślał pan. Ksiądz ręce
Wiązał. Organ dzwonił...
Zaśpiewano na chórze
Śpiew »Creator veni...«
............
W panny mannę siejący
Są błogosławieni.





PTAK RANNY


Podjął ptaka rannego
Człek. Zagoił ranę
I rzekł:
— Zostań przez wdzięczność.
A ptak: — Nie zostanę.
Wdzięczność? — tyś mi ją winien,
Bowiem, gdyby nie ja,
Nie mógłbyś się dowodnie
Mieć za dobrodzieja.
............
Pacyentów są serca
Twardsze od kamieni:
O doktorze zapomną,
Gdy już wygojeni.





WRÓBELEK


Wróbelek wypadł z gniazdka,
A iż był bez lotek,
Snadnie pies go mógł pojmać
I zjeść, albo kotek.
Co widząc młode dziewczę,
Tkliwe (jak kobiéty),
Wzięło go i nuż pieścić:
— Moje, moje ty, ty
Maleństwo, ja cię nie dam
Zjeść, ja cię obronię!... —
To mówiąc, coraz bardziej
Ściska z wróblem dłonie.
I wróbelek, choć pies go
Ni kot nie złupieżył,
Choć tak czule ściskany
W dłoniach, zdechł, i nie żył.
............
Chociaż dobrze czyniący
Są błogosławieni,
Źle jest ptaszka miętosić
W zbyt ciasnej przestrzeni.





BŁOGOSŁAWIONA


Pewien młodzian zachorzał:
Blady, nie śpi, nie je,
Smuci się bez powodu,
Bez przyczyny śmieje.
Jedna go bezlitośnie
Dręczy myśl obłożna:
Jak nieludzko dziewczyna
Jest od chłopca różna.
— Jak jest niemiłosiernie
Mieć tak różną różność!
Tak skończoną mieć pełność!
Tak bez końca próżność!.. —
Chorzał, chorzał, aż dostał
W końcu jałmużnę
Od dziewczyny co miała
Wszystko odeń różne:
I oczu jed-wabniejszość
I drap-liwszość rączki...
Uleczyła młodzieńca
Z miłosnej gorączki,

Którą sama przejęła
W swoje próżne łono.
I została za dobry
Czyn — błogosławioną.








MORAŁ OGÓLNY


Choć różnią miłosierdzia
Się najnieskończeniej;
Ale wszyscy czyniący
Je — BŁOGOSŁAWIENI.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lemański.