Przejdź do zawartości

Mgła (Unamuno)/XVI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Unamuno
Tytuł Mgła
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia artystyczna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. Niebla
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVI.

— Jesteś niemożliwy! — mówiła Eugenja do swego narzeczonego — jeśli w dalszym ciągu będziesz się tak cackał z wadami swego charakteru, jeśli nie zaczniesz zwalczać swego niedołęstwa, jeśli nie uczynisz nic, w celu przyspieszenia, albo przynajmniej określenia daty naszego ślubu, sprawię ci przykrą niespodziankę.
— Jaką niespodziankę? — zapytał Maurycy, obejmując Eugenję za szyję i nawijając na palce pasma jej włosów.
— Słuchaj! Jeżeli chcesz, możemy się pobrać choćby i dziś, a ja będę pracowała na nas dwoje.
— Cóżby powiedziano o mnie, gdybym się zgodził na podobną sytuację po ślubie?
— Na opinji najmniej ci zależeć powinno! Musimy jaknajprędzej zakończyć naszą sprawę!
— Cóż cię tak nagli?
— Wiele rzeczy! Jeżeli się nie zdecydujesz, będę zdolna...
— ...przyjąć ofiarę don Augusta? Czy tak? Może wyjść za niego za mąż?
— Nie... ale zgodzę się przyjąć dom, uwolniony od długów.
— Zrób tak Eugenjo. Co tu dużo gadać. Najlepsze wyjście.
— Jakto? Więc nie miałbyś nic przeciwko temu?
— Dlaczegóż miałbym protestować. Ten August robi wrażenie ciężkiego kretyna. Wbił sobie owieczka do głowy, pocóż mu go mamy wybijać?
— Pragnąłbyś...
— Ależ naturalnie, moja droga! naturalnie.
— Ładny typ z ciebie!
— Może nie tak ładny, jakbyś chciała... w każdym razie... Chodź do mnie Eugenjo!...
— Zostaw mnie Maurycy! Mówiłam ci już tysiące razy, że nie znoszę tych karesów. Czułości nic nie pomogą. Grunt to to, żebyś przestał się lenić i znalazł jakąś pracę. Chcę zobaczyć, czy masz głowę na karku. Przypomnij sobie, że przed paroma dniami spoliczkowałam cię.
— Trzasnęłaś mnie w pysk tak mocno, że o mało się nogami nie nakryłem. Jeśli chcesz, mogę się znowu nadstawić. Wal, ale w inny policzek.
— Obejdzie się!
— Bij, bij, ile wlezie!...
— Utemperowałeś się i siedzisz spokojnie. — Więc prawdę powiedziawszy, nie mam cię bić za co, chyba, że za lenistwo. W tym wypadku jednak musiałabym cię bić ciągle. Powtarzam ci jeszcze raz, jeżeli nie zaczniesz pracować, będę gotowa przyjąć ofiarę don Augusta.
— Czy pozwolisz mi Eugenjo powiedzieć ci całą prawdę... tak, z ręką na sercu?
— Mów!
— Wiesz, że cię kocham ogromnie, że świata za tobą nie widzę, że gotów jestem wszystko zrobić dla ciebie... ale... myśl o małżeństwie napełnia mnie panicznym lękiem. Nie będę ukrywa? przed tobą, że mam charakter niezależny, że kocham swobodę, że nie jestem zdolny do systematycznej, ciągłej pracy. Gdy się pobierzemy i gdy będziemy mieli dzieci...
— Tegoby tylko jeszcze brakowało!...
— Będę musiał ciężko pracować, zwłaszcza, że życie jest takie drogie! Nigdy nie zgodzę się, abyś ty miała pracować na mnie. Maurycy Blanco-Clara nie pozwoli, aby go żona utrzymywała. Ale możeby się znalazło jakieś wyjście z sytuacji... Możnaby wszystko tak sprytnie urządzić, abyś ani ty, ani ja pracować nie potrzebowali...
— Ciekawa jestem?
— Czy nie będziesz miała do mnie żalu, za to, co powiem?
— Mów...
— Jestem przekonany, że ten August jest skończonym durniem, idjotą, jakich mało...
— Cóż stąd?
— Chciałbym ci wszystko jasno wyłożyć, ale się boję! Czy się nie będziesz gniewać na mnie?
— Mów, o co ci chodzi!
— Może dobrze byłoby przyjąć nie tylko dom, ale wraz z domem i rękę Augusta.
— Jakto? — rzekła Eugenja, zrywając się na równe nogi.
— Wyjdziesz za niego za mąż, a ponieważ August jest patentowanym durniem, więc stosunki między tobą, a mną jakoś się ułożą...
— Nie rozumiem!
— Ach... on będzie płacił a my tymczasem...
— Zamilcz, kanaljo!
Eugenja pospiesznie wyszła ze stróżówki. Jej oczy rzucały błkyskawice. „Co to za bydlęta, mój Boże, co to za bydlęta!“
Wróciwszy do domu, zamknęła się w pokoju i wybuchła spazmatycznem łkaniem. Dostała gorączki i musiała się położyć do łóżka.
Maurycy przez chwilę stał niezdecydowany, później szybko poprawił krawat, zapalił papierosa, wyszedł na ulicę i rzucił zalotne, kokieteryjne spojrzenie na pierwszą ładną dziewczynę, którą spotkał.
Wieczorem rozmawiał ze swym przyjacielem o don Juanie Tenorio.
— Ten typ nic mi nie mówi. Dobry jest dla widzów w teatrze!
— Jakto? i ty to mówisz Maurycy? Ty, który uchodzisz za don Juana, za klasycznego uwodziciela?
— Ja mam być uwodzicielem? Ludzie istotnie lubią robić z igły widły, Rogerze!
— A ta pianistka?
— Czy chcesz, abym ci powiedział całą prawdę?
— Mów...
— Widzisz, w osiemdziesięciu kilku wypadkach na sto, nie mężczyzna jest stroną atakującą, lecz kobieta. To nie mężczyzna uwodzi kobietę, ale raczej kobieta mężczyznę. Ta uwaga dotyczy także stosunku, o którym wspomniałeś przed chwilą.
— Nie będziesz chyba zaprzeczał, żeś zdobył Eugenję?
— Wcale,nie myślę zapierać się, tylko pragnąłbym dodać, że to nie ja j, lecz raczej ona mnie zdobyła!
— Och, ty filucie! — Jeżeli nie chcesz wierzyć, to nie wierz, ale tak było! W żaden sposób nie mogłem się od niej uwolnić! Jednak jestem przekonany, że już wkrótce wolność odzyskam. „Będę wolny — jest to pojęcie względne, gdyż oswobodziwszy się od Eugenji, zostanę wzięty w niewolę przez jakąś inną. Jestem taki słaby w stosunku do kobiet! Gdybym był kobietą...
— Dlaczego niby itwój stosunek z Eugenją ma się skończyć?
— Dlatego... dlatego, że popełniłem jedną gaffę!...
Chciałem, abyśmy żyli bez żadnych zobowiązań wzajemnych, tymczasem zaczęło to pachnąć ołtarzem... Eugenja starała się gwałtem przeprowadzić swoją wolę. Maluczko, a stałbym się już pantoflarzem...
— Wiedziałem, ze prędzej, czy później weźmie cię pod pantofel!
— Tak, tak, jestem taki słaby, taki miękła! Gotów jestem pozwolić, aby mnie kobieta utrzymywała, lecz moja godność nie może być przecież narażona przez to na szwank.
— Co ty nazywasz godnością?
— Trudno mi byłoby odpowiedzieć ci na to! Są rzeczy, których określić nie sposób.
— To prawda — odpowiedział Roger z głębokiem w głosie przekonaniem. Co będziesz robić, gdy pianistka cię rzuci?
— Przedewszystkiem będę się cieszyć odzyskaną wolnością! Zobaczymy, czy innej uda się mnie zdobyć? Zdobywano mnie już tyle razy! Ale ta ostatnia prawdziwie mnie zaczarowała. Robiłem wszystko, co chciała. Nie ustępowała mi na krok — musiałem zachowywać zawsze odpowiedni dystans między nią, a sobą... Czuję, że zrobiłaby ze mnie swego pajaca! Teraz, gdy mnie rzuci, będę cierpiał, będę nawet bardzo cierpiał, ale będę wolny.
— Wolny?
— Tak! Kawaler do wzięcia!
— Wydaje mi się, że się jeszcze pogodzicie!
— Wątpię bardzo! Ona ma djabeilski charakter. I trzeba przyznać, że ją obraziłem, tak obraziłem ją ciężko!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Unamuno i tłumacza: Edward Boyé.