Magja i czary/Rozdział I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Magja i czary
Podtytuł Szkice z dziedziny wiedzy tajemniczej
Wydawca Biblioteka „Izyda”
Data wyd. 1926
Druk Olesiński, Merkel i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ I.
Określenie magji. Magja naturalna i ewokacyjna. Istotna tajemnica magji. Drogi wtajemniczenia. Szkoła najnowsza: Eliphas Levi. Różokrzyżowcy. Stanisław de Guaita. Papus. Sar Peladan. Podział magji.

Poczęliśmy tam poszukiwania, gdzie współczesna wiedza krzywi ironicznie oblicze w uśmiech niewiary. A jako prawdy zasadnicze przyjęliśmy te, które dzisiejsi mędrcy za nieziszczalne chimery poczytują, lub przechodzą do porządku, jako nad niezbadanemi misterjami.

„Zanoni“ Lytton Bulwer.

Czem jest magja? W dziejach świata widzimy sporadycznie ciekawe zjawisko. Raz po raz pojawiają się ludzie dziwni, ludzie tajemniczy. Czasem biją im pokłony, czczą ich, jak bóstwa, jak niekoronowanych władców. Takiemi będą magowie, chociażby ci, co pierwsi złożyli hołd u grobu Dzieciątka, magowie, których inaczej nazywają królami. Takiemi będą w starożytności Orfeusz, czy też wielki Apolonius z Tyany. Ludzie ci są wszechwładni. Nie ma dla nich zagadek przyroda, ni tajemnic przyszłość. Mają moc wskrzeszania umarłych i czynienia cudów. Danem im jest rozumieć język zwierząt, również głębie serca ludzkiego.
Są to wtajemniczeni, są to niemal kapłani!
Czemu niemal kapłani? Czyż na początkach magja nie jest identyczna z religją? Nie! magja nigdy nie była i nie będzie identyczna z religją. Mag czyni cuda tylko dzięki swej woli: nie prosi, lecz rozkazuje. Podczas, gdy w modlitwie, zwracamy się do Boga, czy bóstw, błagając, w magji adept wymaga, jak rozkazodawca, narzuca swą chęć, żąda. Ta jest zasadnicza różnica i z tąd jasnem jest, że chrystjanizm nie mógł się pogodzić z magją, szczególniej, jeśli ją pojmować jako akty, a nie pewien filozoficzny system.
Dlatego też w erze chrześcijaństwa stosy płoną. Tych samych adeptów spotyka nie hołd, lecz szyderstwo, lub oplwanie. „Nie rozumiemy ich — więc precz z niemi!“ woła tłum „czczą szatana, piją krew, uśmiercają dzieci!“ Iluż z nich nieszczęsnych męczenników ginie... szereg tu długi... ćwiartowanych czy żywcem za swą naukę palonych, aż pasmo to kończy się wielką na samym końcu XVIII w. ofiarą, ofiarą człowieka, którego jedni mienili być szarlatanem, zaś inni półbogiem — osadzeniem w Rzymie, w dożywotniem więzieniu, maga Cagliostra!
Lecz czyż ci ludzie, co przypisywali sobie władze tak niezwykłe, kłamali i bałamucili innych — czy też byli w posiadaniu straszliwych a potężnych sekretów?
Na zasadzie wszystkiego, co dotychczas wiadomem mi jest muszę odpowiedzieć: tak! Posiadali oni atrybuty niezwykłe, innym śmiertelnikom niedostępne: atrybuty, co dobywa się ciężką pracą nad sobą i wtajemniczeniem. Nie są te atrybuty jednak tej natury, by nieopatrznie zapoznawać z niemi profanów, lub czynić sztuki na pokaz. Że zaś było wielu, co przedwcześnie pragnęło uchylić rąbek tajemniczej zasłony oczom niepowołanych, lub co ukąszeni przez węża pychy, przedwcześnie władzą popisywać się jęli, może dlatego tyle stosów płonęło, może dlatego zginął Cagliostro! Bo prawdziwym magiem jest ten, którego nie zwalczą siły przyrody, ni ludzie; mag prawdziwy z ręki zmiennej sprawiedliwości człowieka — nie zginie!
Sądzę, że łatwą teraz będzie definicja magji, tej przepotężnej broni w ręku adepta. Magja jest to wyraz woli adepta, dzięki czemu, podporządkowywuje on sobie siły rządzące wszechświatem.[1]
Lecz magja nosi coś w sobie z kapłaństwa. Jest to może kapłaństwo nie hieratyczne, nie podporządkowane, kapłaństwo indywidualne, jednego człowieka. Bo mag, by działać, działa albo bezpośrednio, albo też za pomocą rytuałów, obrzędów. Najcięższe i najbardziej skomplikowane swe akty czyni przy pomocy specjalnego ceremonjału: w ten to sposób będzie wywoływał duchy, rzucał zaklęcia. Dlatego też przeprowadzonym jest podział na:
1) magję naturalną, gdzie działa bez wszelkich przygotowań, np. leczy chorych, przewiduje przyszłość ect.,
2) magję ewokacyjną lub ceremonjalną, gdy działa przy pomocy specjalnego rytuału, jako to modlitw, zaklęć, poświęceń ect. Obrzędy te same przez się nic nie znaczą, o ile się nie jest w posiadaniu wielkiego klucza magji, rządzącego wszechświatem. Są one tylko adeptowi pomocą do tem łatwiejszego spotęgowania i skoncentrowania jego woli.
Wszystko to bardzo pięknie, powie czytelnik, lecz gdzież jest i jaką jest ta wielka siła rządząca wszechświatem, której opanowanie przetwarza człowieka — na półbóstwo?
Okultyzm powiada: jest subtelny fluid uniwersalny, znajdujący się w całym wszechświecie, zgęszczony w człowieku, stojący na pograniczu materji i amaterji, zwany „astralem“, lub „światłem astralnem“. Jest to siła potężniejsza od pary, za pomocą której, pojedyńczy człowiek, co ją opanował i nauczył się nią kierować, mógłby wywrócić i zmienić wygląd świata. Siła ta znaną była w starożytności, zawiera się w czynniku uniwersalnym, którego prawem najwyższym jest równowaga. Kierowanie nim należy wyłącznie do wielkiego arkanu magji transcendentalnej. Władając umiejętnie owym czynnikiem, możemy nawet zmieniać porządek pór roku, czynić noc dniem, znosić się z drugim końcem ziemi, widzieć, jak Apolonius z Tyany, uleczać cierpienia, dać słowu naszemu rozgłos powszechny. Czynnik ów, który zaledwie przebłyskuje krótkowzrocznym uczniom Mesmera jest ten, co adepci średniowieczni nazywali pierwotną materją, gnostycy uczynili zeń ciało ogniste Ducha Św., on to był czczony w rytuałach sekretnych sabatu, pod hieroglificzną postacią Bafometa, lub androginicznego kozła Mendesa...
Oto tajemnica filozofji tajemnej, taką ukazuje się nam magja w jej historycznym przebiegu!
Czyż nie dziwne zestawienie:
Magja, mag, mag-netyzm.
Czyż nie klucz zagadki, ale ten, którego żaden magnetyzer szkoły Mesmera nie posiadł!
Wielki Eliphas Lewi w swych „La clef de Grands Mysteres“ pisze:
„To jest ta substancja, którą Hermes Trismegistos nazywał wielką Telesmą. Gdy stwarza blask jest światłem.
To jest ta substancja, którą Bóg stworzył pierwszą, mówiąc: „Niech światło się stanie!“
Jest to jednocześnie substancja i ruch.
Jest to fluid i wibracja wieczna.
Siła, która ją porusza i która jest osią — zwie się magnetyzmem.
W przestworzach — to eter, lub światło eteryczne.
W gwiazdach staje się światłem astralnem (astra = gwiazdy).
W istnościach zorganizowanych — fluidem magnetycznym.
W człowieku — ciałem astralnym, lub mediatorem plastycznym.
Wola stworzeń inteligentnych działa wprost na to światło, a za jego pośrednictwem na wszelką przyrodę, poddaną zmianom inteligencji.
Światło to jest wspólnem lustrem wszystkich myśli i wszystkich kształtów; przechowuje obrazy tego, co było i przez analogję, tego, co nastąpić ma. Jest to instrument taumaturgji i jasnowidzenia“.

(Eliphas Lewi „La Clef des Grands Mysteres“ str. 116.)

To jest siła, którą owładnąć mogą prawdziwi adepci. A kierować nią będą świadomie: da im wszechpotęgę. Zagadki nie wolno ujawniać! Częściowo uczynił to Mesmer, choć sam dobrze nie znał praw działania „wielkiego arkanu“. Był albo wtajemniczonym, albo zuchwałym profanem. Jeśli był wtajemniczonym — był zdrajcą. Jeśli był profanem — był szaleńcem. Bo nie daje się podobnych sekretów nieprzygotowanym. Hypnotyzm więcej krzywdy wyrządził, niż pożytku. Miał, jako cząsteczka wielkiej tajemnicy pozostać w świątnicach: nie daje się broni dzieciom do ręki. A więc w obu wypadkach Mesmer zasłużył na karę!
Lecz jakiemi drogami szło wielkie wtajemniczenie przez mroki historji aż po nasze czasy?
Księga Henocha powiada, księga Henocha przez jednych uważana za szczyt kwintesencji starożytnej mądrości, przez innych za zwykły apokryf — otóż powiada ona, że są to rewelacje pochodzące od upadłych aniołów, którzy zstąpili z nieba, by zaznać miłości cór ziemi: kobietom odkryli tajniki magji, czarów ziemskich i niebieskich; wiedza ta uległa z czasem profanacji i spowodowała katastrofę potopu.
Lecz nie sięgając aż tak daleko skonstatujemy.
W starożytności, specjalnie w Indjach i w Egipcie kwitły nauki, zazdrośnie strzeżone przez kapłanów. Całokształtu swej wiedzy udzielali oni nie wszystkim: na to, by stać się godnym tajników wiedzy, należało przejść długie próby, stać się wtajemniczonym. Reszta śmiertelników musiała się kontentować tem, co kapłani za właściwe dawać jej uważali. Dlatego też nauka magiczna dzieliła się na dwie części: 1) jawną, powszechną, publiczną, czyli egzoteryczną, 2) tajną, dostępną tylko adeptom — ezoteryczną.
Pozornie zdawało się, nie było żadnej różnicy: cały wykład składał się przeważnie z legend, bajek, obrazów, znaków — lecz każda bajka, każda legenda, każdy znak posiadał swe ukryte znaczenie. Tam, gdzie profan widział piękne opowiadanie jedynie — prawdziwy adept rozumiał opowiadania ukrytą treść. A treść ta, kryjąca mądrość głęboką, była kluczem do nierozwiązalnych zagadek.
W ten sposób wykład ezoteryczny, który nawiasem mówiąc mógł się odbywać tylko ustnie, dawał komentarz do ksiąg świętych, poematów alegorycznych (np. bajki: „Tysiąca i jednej nocy“, rzekomo zawierać mają sens ukryty) rysunków symbolicznych (gwiazdy, pieczęcie, pantakle, litery języków świętych: hinduskiego, sanskrytu, egipskiego, hebrajskiego) etc.
Weźmy przykłady. Przykład wzięty z Biblji, mianowicie ustęp o upadku pierwszych naszych rodziców.
Egzoteryzm (dla wszystkich) Adam i Ewa żyli w raju w stanie zupełnej szczęśliwości. Niezadowolony z tego i zawistny szatan, przybrał na siebie postać węża i zwróciwszy się do Ewy rzekł: „Dlaczego Bóg nie pozwolił wam kosztować owocu ze wszystkich drzew raju?“ Ewa słaba i ciekawa, jak wszystkie niewiasty, zamiast uciekać od głosu kusiciela, odrzekła: „Pozwolono nam pożywać ze wszystkich drzew, z wyjątkiem drzewa stojącego pośrodku ogrodu. Dotykać się owego owocu zabronił nam Bóg, abyśmy snadnie nie pomarli“ — „Bynajmniej nie pomrzecie — odrzekł kłamca — Bóg wie, iż jeślibyście zakosztowali owocu z tego właśnie drzewa, oczy wasze otworzą się i będziecie jako bogowie“.
Ewa skuszona temi słowami, bierze owoc zakazany, zrywa, spożywa go i daje jeść mężowi. Skutek straszny... Bóg odziewa ich w skóry zwierzęce, wypędza z raju, a u wrót tego stawia cherubina z mieczem ognistym, który strzeże drogi do drzewa żywota.
Ezoteryzm (sens ukryty) Adam symbolizuje pierwiastek aktywny, t. j. rozum, Ewa — passywny, t. j. uczucie. Aktywny podaje się sile passywnego i wyrzeka się w ten sposób swego rozumu. I oto człowiek stacza się w zwierzęcość (symbol skóra). Wygnany przez swój błąd ze sfery światła — może powrócić jedynie, gdy przepuści go cherubin, którego miecz miota pioruny prawdy, lecz za ich pomocą nie jest człowiek w stanie ustalić drogi, gdyż oślepiają go one, zamiast oświecić. Mowa tu o wiedzy tajemnej i jej misterjach.
Drugi przykład, zaczerpnięty z „Tysiąca i jednej nocy“.
Egzoteryzm: księżniczka Paryzjada, dowiedziawszy się, że istnieje w pewnym miejscu ptak gadający, żółta woda, której jedna kropla, wrzucona do basenu urasta w olbrzymią fontannę, oraz drzewo tajemnicze, z którego wydobywa się niebiańska melodja — zapragnęła posiąść te cuda. Dwaj jej bracia, usiłują wypełnić, jeden po drugim, to jej życzenie, lecz spotyka ich śmierć podczas najeżonej niebezpieczeństwami drogi. Mężna księżniczka, w męskim przebraniu, sama wybiera się na poszukiwania i dociera po wielkich trudach do podnóża góry, na szczycie której znajduje się ptak, źródło i drzewo czarodziejskie. Stary derwisz napróżno namawia księżniczkę do zaniechania zamiaru. „Skoro wejdziesz na górę — mówi jej — usłyszysz głosy straszliwe, grożące ci, a jeśli, na nieszczęście, odwrócisz głowę — zaklęta zostaniesz w czarny kamień, jako te, któremi usypane są zbocza“.
Księżniczka nie zważa na perswazje; wdziera się na górę, nie słucha głosów i po rozlicznych trudach osiąga cel swych pragnień. Chcąc odnaleźć braci, pyta czarodziejskiego ptaka; „weź wody z tego źródła — ptak odrzecze — skrop każdy kamień“. Księżniczka tak czyni i przywraca życie wszystkim, śpiącym na górze od wieków.
Ezoteryzm. Księżniczka, by wykonać cel staje się mężczyzną. Pasywny, uczuciowy pierwiastek staje się aktywnym dla uskutecznienia Wielkiego Dzieła magicznego. Derwisz wyobraża rozsądek i rozum, nakazujące unikanie niebezpieczeństw i konieczność samoopanowania. Głosy — to sarkazmy, drwiny sceptyków, pseudo-uczonych głupców. Czarne kamienie — stan intelektualny tych, którzy z braku dostatecznego męstwa, dostrzegając światło, znów pogrążają się w mrok. Równocześnie symbolizują one karę, jaka spada na szaleńca, który nie poskromiwszy namiętności, przystępuje do Wielkiego Dzieła: czeka go śmierć lub szaleństwo. Ptak gadający — to fauniczna przyroda, odsłaniająca magowi swe tajemnice; drzewo śpiewające — przyroda roślinna, która reweluje swe harmonje. Woda żółta — to materja, dynamizowana astralną siłą życiową; woda pryskana na kamienie, by przywrócić im życie — to symbol odrodzenia moralnego i fizycznego, niesionego ludzkości przez adeptów.
Nakoniec symbolika sfinksa egipskiego.
Egzoteryzm: Zwierzę o ludzkiej głowie, piersi kobiecej, tułowiu byka, szponach lwa i skrzydłach orła.
Ezoteryzm: Głowa człowieka oznacza rozum, wiedzę; szpony lwa — śmiałość i czyn; tułów — wytrwałość, wolę; skrzydła — zwarte milczenie.
Jest to najwyższy symbol okultyzmu, który streszcza się w dewizie:
Wiedzieć, śmieć, chcieć, milczeć.


∗             ∗

Skoro wiemy, obecnie, w jaki sposób wykładaną i przechowywaną była wiedza tajemna w starożytności, zwrócimy się do tych, co nam te tradycje aż po dziś dzień przekazali.
Tradycje szły dwoma wielkiemi drogami: przejęte z nauk indyjskich, przechowywane przez braminów, lub też tajemniczych „mahatmów“ tworzyły wielki wschodni łańcuch wtajemniczenia, który ogłoszony Europie przez rosjankę Helenę Petrównę Bławatską, ukształtował się w teozofję.
Drugi łańcuch zachodni — była to inicjacja staroegipska, która połączywszy się z naukami aleksandryjskiej szkoły, naukami gnostyków, rewelacjami żydowskiej kabały, tudzież odszukawszy ukrytą treść kart, zwanych „Tarotem“ wytworzyła to, co nazywamy okultyzmem lub Wysoką Magją. Bo przywódcy tego kierunku niemal żadnej różnicy pomiędzy pomienionemi naukami nie czynią.
Że sam uważam się za okultystę zachodniego kierunku, wyłącznie o nim mówić będę.

Nie jest moim zamiarem pisanie tu historji magji, ni też okultystycznej monografji — lecz dla uzupełnienia wymienię paru najważniejszych w ciągu wieków adeptów.
Na początku ery chrześcijańskiej notujemy:
Szymona Maga, który miał moc czynienia cudów. Niejednokrotnie widziano go, gdy unosił się w powietrze. Za dotykiem jego rąk przedmioty zmieniały swe położenie. Nie był on istotnym wtajemniczonym, był tym, co byśmy obecnie nazwali „medjum“, t. j. osobnikiem, który nieświadomie doszedł do przypadkowej władzy nad falami astralu. Najlepszym tego dowodem, że swą moc tracił on na dłuższe okresy, a widząc, że apostołowie czynią cuda, proponował Św. Piotrowi sprzedanie za pieniądze tego sekretu. Głosił Szymon naukę, będącą, antytezą chrześcijaństwa. Koniec jego był smutny. Gdy znów władza mu wróciła — począł on na dworze Nerona w Rzymie popisywać się powietrznemi lotami. Obecny przy tem Św. Piotr żarliwie się modlił. Wówczas Szymon Mag runął z wielkiej wysokości na ziemię, ponosząc śmierć na miejscu. Neron, którego był ulubieńcem, polecił osadzić Św. Piotra w więzieniu, uważając za przyczynę katastrofy.
Jak widzimy, nie był Szymon — prawdziwym magiem i jeśli przytoczyłem jego przykład, to aby wykazać, jak zgubne są skutki nierozumnego używania groźnych potęg.
Za to prawdziwemi adeptami byli:
Wielki Apolonius z Tyany (III w. naszej ery), którego żywot opisany został przez Filostrata. Wskrzeszał umarłych i leczył dotykiem rąk. Osadzony w ciemnicy zniknął, jeno pozostały puste łańcuchy. Uczniowie jego twierdzili, że uniósł się na obłoku do nieba.
Cesarz Juljan Apostata, bezwzględnie wtajemniczony, usiłował przeciwstawić naukę hermetyczną dogmatom chrystjanizmu, jak wiemy bezskutecznie. Był on ostatnim, który śmiał doktryny magji głosić jawnie i publicznie.
Po śmierci tego cesarza, dodaje w swej „Historji Magii“ Eliphas Levi: heretyzm i magja zostały, w oczach ogółu połączone w jedno i podległy niebywałym prześladowaniom. Wtedy to narodziły się tajemne stowarzyszenia adeptów, stowarzyszenia, które pod pieczęcią najstraszliwszej tajemnicy przekazywały z pokolenia w pokolenie wielkie arkana wszechpotęgi i wielkie nadzieje wszechwładztwa nad światem.
Tem nie mniej, mimo niebezpieczeństwa zajmowania się „wiedzą przeklętą“ w wiekach średnich i później niemal jawnie występują:
Raymund Lullus (XIII w.) doctor illuminatus; napisał nieczytelną dziś prawie Ars magna.
Mikołaj Flamel (XV w.) — znakomity alchemik.
Opat Jan Tryteminus, którego Eliphas Levi zwie największym dogmatycznym magiem średniowiecza.
Słynny Kornelius Agrypa, autor Occulta Philosophia“, któremu niejednokrotnie zarzucano, iż jest zuchwałym profanatorem. Śród spółczesnych uchodził Agrypa za wielkiego czarownika. Miał mu stale towarzyszyć demon, w postaci czarnego psa, nad którym filozof władzę sprawował, zakładając obrożę, pokrytą magicznemi znakami. Gdy umierał, zdjął tę obrożę i powiedział: „Abi perdita bestia, quae me totum perdidisti“ (odejdź bestjo przeklęta, która mnie całego zgubiłaś“).
Wilhelm Postel (XVI w.) Eliphas Levi powiada o nim w liście do barona Spedalieri: „jest to nasz ojciec umiłowany w dziedzinie świętej wiedzy, gdyż jemu zawdzięczamy znajomość Sefer-Jezirah i Zohary a niewątpliwie zostałby największym inicjatem swego wieku, gdyby mózg jego nie poniósł szwanku przez mistyczną askezę i przesadną wstrzemięźliwość płciową, co sprawia, że duszę jego ogarniają chwilami opary upojnego zachwytu, tak, że schodzi na bezdroża“.
Henryk Khunrath, różokrzyżowiec, którego dzieła zostały skomentowane przez Stanisława de Guaita.
Filip-Aureolus-Theophrastus-Bombastus von Hohenheim, zwany Paracelsus. Urodził się w Szwajcarji 1493 r. zmarł w Solnogrodzie 1541 r. Wiecznie pijany a zawsze trzeźwy, stale przesiadujący po karczmach i gospodach, gdzie nauczał, leczył — był to jeden z najdziwniejszych ludzi świata i jeden z największych adeptów. Zakląwszy swego genjusza, jak mawiał, w rękojeść szpady, przebiegał różne kraje, głosząc, że choroby nasze nie mają swego źródła w ciele fizycznem, ale w eterycznem i że, aby uleczyć, należy działać na to drugie ciało. Zdaniem jego nawet rośliny posiadają ciało eteryczne a lekarstwa działają przez właściwości astralne, nie chemiczne. Chciał wytworzyć sztucznym sposobem człowieka, t. zw. „homunculusa“.
Jakób Boehme, szewc z miasta Goerlitz, którym zachwycał się Adam Mickiewicz, jest zjawiskiem cudownem i zgoła niepojętem, jeśli naprawdę niczego się nie uczył, jak to powiadają ogólnie. Uczył o świecie zagrobowym i o naszych losach, a odkrywał tak przepastne głębie, jak nikt dotychczas przed nim. Francuz E. Boutroux napisał świetne studjum „Le philosophe allemand Jacob Boehme“.
Nakoniec XVIII wiek.
Nie będę się tu zatrzymywał nad wtajemniczonemi, jako to: Cagliostrem, hr. St. Germain, Schrepferem, Swedenborgem, Mesmerem, Lavaterem, Eckartshausen’em, d’Espremenil’em, Court de Goebelinem i innymi. Żywoty i ich znaczenie są ogólnie znane. Pisałem zresztą o nich obszerniej w mej książeczce „Tajemnice życia i śmierci“.
Podkreślę tylko fenomenalne zjawisko dwóch postaci, które na bieg współczesnego okultyzmu wywarły wpływ pierwszorzędny, mianowicie:
Martinez Pasqualis (1715 — 1779) żyd niezwykłej erudycji, pierwszorzędny komentator kabały i cudotwórca. Pasqualis nie napisał nic, ale pozostawił po sobie pamięć wielkiego maga.
Klaudjusz de Saint Martin, uczeń Pasqualis’a, zwany „filozofem nieznanym“, usystematyzował i ogłosił jego naukę.

Nauki te legły, jako fundament, t. zw. „martynizmu“, który jest osnową współczesnej okultystycznej wiedzy.

Okultyści i współcześni magowie.

„W połowie XIX w. — pisał w jednym ze swych dzieł Stanisław de Guaita — pojawił się adept, który o głowę innych przerastał a promieniowanie szło od jego postaci na wszystkie strony“.
Adeptem tym był, tylokrotnie przezemnie cytowany Eliphas Lewi. Sądzę, że nieco szczegółów tego niezwykłego życia zainteresuje czytelnika.
Prawdziwe nazwisko brzmiało Alfons Ludwik Constant, dopiero później przybrał kabalistyczne miano: Eliphas Lewi Zahed, co po hebrajsku ma tłomaczenie nazwiska przedstawiać. Urodził się w 1809 r.; został księdzem. Lecz bujny i spragniony czynnego życia umysł nie mógł się pogodzić z dyscyplinowaną hierachją. Szybko też zrzuca sukienkę i widzimy, jak pod wpływem niejakiego Ganncau, politycznego mistyka, przebiega Francję, wygłaszając odczyty o socjalistycznych tendencjach a tak na ówczesne czasy śmiałe, że skazanym zostaje na sześciomiesięczne więzienie. Sam pisze o tej epoce: „W 1843 r. występowałem, jako apostoł i przemawiałem do tłumów; ulegałem prześladowaniom niechętnych, słowem byłem czczony i znienawidzony zarazem; w 1847 r. rozpadła się moja rodzina, co wiele nieszczęść na mnie i na nich ściągnęło“.
Mowa tu o małżeństwie Eliphasa z prześliczną młodziutką panną Noemi, którą, zapewne z powodu ex stanu duchownego, z wielkiemi trudnościami poślubił. Małżeństwo było tak nieszczęśliwe, jak tylko wyobrazić można. Dwoje dzieci umarło a dnia pewnego żona opuściła dom, by więcej nie wrócić. W późniejszych czasach usiłował on nawet przy pomocy zaklęcia sił złych (patrz rozdz.: ewokacje) znaleźć środek pojednania — daremnie. Odeszła na zawsze, by poświęcić się sztuce; była rzeźbiarką i pod nazwiskiem Claude de Vigny zdobyła rozgłos niemały.
Tragiczny rezultat małżeństwa rzuca Eliphasa w przepastne głębie hermetyzmu i studjów nad naukami tajemnemi. Wprawdzie przedtem równie się niemi zajmował, lecz teraz poświęca całkowicie. Po siedmiu latach pracy w 1854 r. ogłasza część pierwszą swego dzieła „Dogmatyka Wysokiej Magii“, której część druga „Rytuał“ ukazuje się po dwu latach w 1856 r. Pisma te zwracają nań powszechną uwagę, wysuwając na czoło okultystów. Na ten okres czasu przypada zapewne inicjacja Eliphasa; „Rytuału“ nie mógł był napisać nie będąc wtajemniczonym. Mianowicie w 1854 bawi w Londynie. Anglia była i jest centrum najwyższej inicjacji: z Anglji na świat cały poszła masonerja, Anglja jest kolebką i siedzibą różokrzyżowców; Anglję opuścił jako mag, zwykły przedtem szarlatan Cagliostro, w Anglji do zrozumienia najgłębszych sekretów doszedł Eliphas Lewi.
W Koła Rose + Croix wprowadził go zapewne, słynny autor „Zanoniego“ sir Lytton Bulwer. Wynika to choćby z tego, że siła rządząca wszechświatem „vril“ u Bulwera jest identyczną z „światłem astralnem“ Eliphasa — co znaczy, iż jedną i tą samą otrzymali naukę, choć przedstawiali ją nieco różnie.
Od tej pory pojawia się szereg dzieł mistrza Lewi, które notuję w chronologicznym porządku: 1860 r. „Historja magji“; 1861 r. „Klucz do wielkich misterjów“; 1861 r. „Bajki i symbole“; 1864 r. nowella „Czarownik z Meudon“ i „Wiedza duchów“ („La science des Esprits“) w której to książce występuje gwałtownie przeciw spirytyzmowi: „spirytyści i medja są jak małe dzieci, igrające zapałkami, na beczce z prochem, nie domyślając się, że lada moment może nastąpić wybuch, co ich unicestwi“ powiada.
Od 1865 r. nie odnajdujemy pism znaczniejszych; ukazuje się niewielka książeczka „Le livre de la Splendeur“, wyciąg z Zoharu oraz jakby testament okultystyczny „Le grand Arcane“ („Wielki Arkan“). W obu tych dziełach zauważyć możemy rzecz charakterystyczną: autor jawnie wycofuje się z poprzedniego stanowiska, starając się za wszelką cenę przeprowadzić sprawę, zgoła nie do przeprowadzenia: uzgodnić nauki hermetyczne z nauką katolickiego kościoła. Tendencje te wywołały oburzenie niektórych okultystów, specjalnie Bławatskiej, która twierdziła nawet, że Eliphas nigdy prawdziwym wtajemniczonym nie był, że grzeszy brakiem odwagi! Może — lecz był zawsze dobrym chrześcianinem! Prócz pomienionych znajduje się szereg skryptów nieopublikowanych: przeważnie korespondencja z uczniami np. baronem Spedalieri. Że do uczni Eliphasa i to zaufanych, należał równie hr. Branicki sądzę, że w bibljotece Wilanowskiej znalazły by się może ciekawe materjały.
Zmarł wielki Eliphas Lewi Zahed, przez ludzi nazywany ex księdzem Constant, w 1875 r. Jeden z najbliższych mistrza, Papus, polecił go na łożu śmierci fotografować i ta podobizna zdobi książkę „Traité méthodique des science occulte“, jako dowód czci dla zmarłego maga.
Tyle i ja z mej strony uważałem za stosowne dodać! Po Eliphasie na czoło współczesnych okultystów wysuwają się: wzmiankowany Papus i Stanisław de Guaita. Kontynuują oni i rozwijają tylko wskazania genialnego nauczyciela. Książki ich opierają się na nim całkowicie, powołując się nań co słowo; jest to jakby praktyczne uzupełnienie Lewi’ego. Tak postępuje Papus (dr. Encause) w swej „Magji praktycznej“, tak samo Guaita w „Wężu genezy“.
Zaznaczyć przy tem należy, że obaj nie poprzestają na teorji; obaj eksperymentują w zakresie magji.
Papus[2], zawezwany przez cara Mikołaja II, dokonywa w Petersburgu w Carskim Siole ewokacji Aleksandra III. Widmo groźnego władcy się zjawia i proroczy niechybną zagładę domu Romanowych! Sic!
Guaita, jak chce legenda, pada ofiarą własnych eksperymentów. Czyni on próby t. zw. „oczarowania“ przy pomocy fal astralu: dnia pewnego znajdują jego ciało zczerniałe w gabinecie. Miał paść na skutek „uderzenia zwrotnego“. Tu przerwę.
Dla całości obrazu dorzucę, że obaj pomienieni byli twórcami „Odnowionego Zakonu Kabalistycznego Róży + Krzyża“ w Paryżu w 1888 r. Początkowo należał do stowarzyszenia Sar Peladan, literat-okultysta, cieszący się wielkim rozgłosem we Francji. Wkrótce jednak wycofał się, stwarzając drugi podobny zakon, lecz o tendencjach wybitnie katolickich t. zw. R. C. C. (co znaczy „Zakon Róży + Krzyża Katolicki“) — nowe usiłowanie pogodzenia wiedzy tajemnej z ortodoksyjną doktryną. Żywot zakonu był krótki.
Natomiast stworzony przez Papusa „Zakon martynistów” (nauka St. Martin — „nieznanego filozofa“) rozpowszechnił się szybko, zdobywając licznych członków, przed wojną, w Rosji i Polsce.
W Warszawie po dziś dzień istnieją wzmiankowane loże, masonerji ściśle hermetycznej nie mającej z zadaniami politycznemi nic wspólnego, delegatem zaś ich jest człowiek, który bezwzględnie wie więcej od innych, uczeń Papusa... Sądzę, że dostatecznie przezroczyście piszę..
Dwa bowiem centra inicjacji bywają. Jeden tonie w purpurze i krwi, drugi jest górą, zalaną słońcem. Ten pierwszy skąpany w pożodze morderstw Wielkiej Rewolucji Francuskiej, dziś odwrócony pentagram nakłada na czoło Rosji.
Ten drugi dążył i pragnął odrodzenia ludzkości. Zrozumiałeś mnie czytelniku? — bowiem bywają czarni i biali adepci, jak magja bywa białą i czarną.


Aby zakończyć ten i tak już nieco przydługi rozdział, zacytuję źródła na których opierają się okultyści zachodniego kierunku.
Są niemi:
1. Pisma Hermesa Trismegistosa, przypisywane przez niektórych bogowi Tot, egipskiemu Hermesowi, w rzeczy zaś samej będące nie tworem pojedyńczego człowieka, lecz całej filozoficznej szkoły, ujętej wspólną nazwą.
Pisma te, szczególniej t. zw. „Tablica Szmaragdowa“ ustalają kardynalną zasadę wysokiej magii. Powiada Hermes: „co jest na górze, jest i na dole“. Cała nauka buduje się na tej tezie, tezie analogji, która praktycznie oznacza, że by oddziałać na niewidzialne należy reagować na korespondujący widzialny czynnik.

Siedem kluczy Apokalipsy

2. Księga Henocha, przypisywana tradycyjnie patryjarsze Henochowi, ojcu Matuzalema; sądzą, iż jest ona apokryfem i powstała w rzeczy samej z początkiem ery chrześcijańskiej. Pisana stylem niezwykle zawiłym, przypomina nieco „Apokalipsę“ („Apokalipsa“ również za źródło okultyzmu służy; ma istnieć do niej specjalny klucz); zawiera pono prawdy przedwieczne. Książka ta wywarła wielki wpływ na żydowski mistycyzm z przed czasów Zohary.
3. Kabała starożydowska jedno z fundamentalnych dzieł współczesnego hermetyzmu; opierał się na niej przeważnie Eliphas Lewi, przy czem korzystał z edycji zwanej „Kabbala denudata“ („Kabała odsłoniona“). Specjalne rewelacyjne są księgi: „Sefer Jezirah“ i „Zohar“. Kabała pochodzi od wyrazu hebrajskiego Kabalah znaczącego tyle, co tradycja. Twierdzi ona, że jest wiedzą tajemną, uzupełniającą Biblię, a raczej pogłębiającą ją i że mieści w sobie doktrynę prawowierną Tory t. j. pięcio-księgu, przechowywaną ustnie od czasów Mojżesza, który ją otrzymał wprost od samego Boga. Kabała mieści też, pono utrwalone na piśmie, wszystkie tajne nauki, aż do XIV w. naszej ery, podawane w sekrecie z ust do ust, szeptane z ucha do ucha, jak się to działo zwykle u inicjatów.
Kluczem do kabały ma być:
Taro, pierwsza, według okultystów, księga napisana na ziemi, starsza niż księgi indyjskie, wedle słów Papusa, jej komentatora „najdawniejszy dokument ezoteryczny ludzkości“. W istocie nie jest to księga pisana. Jest to gra składająca się 78 kart, podzielonych na 22 wielkie arkana, odpowiednio do liter hebrajskiego alfabetu. Eliphas Lewi twierdzi, że była znaną jedynie najwyższym kapłanom; że po zburzeniu Jerozolimy wyryli oni strzeżone tajemnice na tablicach z kości słoniowej i by je przechować, w tej postaci, bez klucza, puścili w świat, z kąd powstała gra, zwana „tarokiem“. Że kluczem jest do kabały wynika choćby z tego, iż Wilhelm Postel, który w XVI w. się nią zajmował ułożył słowa w ten sposób, iż Taro czytany odwrotnie przekształca się w Tora, co jest nazwą jednej ze świętych ksiąg żydowskich.
W tych to czterech wzmiankowanych księgach przechowywaną jest mądrość hermetyczna. Wtajemniczeni istotną treść znają!







  1. Różni autorzy dają różne określenia magji. Maxwell w swej nudnej i super materjalistycznej książce, daje naturalnie definicję socjologiczną. „Magja — powiada — jest zjawiskiem socjologicznem, zmienia się w związku z psychologją społeczeństwa“.
    Jeden zaś z okultystów polskich, członek warszawskiej loży martynistów, zupełnie dobrze i ściśle określa. „Magją nazywamy wiedzę, która dzięki znajomości praw i dróg, któremi wszechmoc ducha wpływa i kieruje wszystkiemi formami i przejawami bytu, pozwala człowiekowi korzystać z tych praw dla opanowania potęg natury od niego silniejszych, podporządkowywując doskonałej woli astral, jako uniwersalnego pośrednika“. Nazwiska nie podaję, ze względu, że odnośne papiery „loży“ przypadkiem się znalazły w moim posiadaniu.
  2. Zmarł 25 października 1916 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.