Listy o Ogrodach/List IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Listy o Ogrodach
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LIST IV.

ZŁE się czasem poznaje wówczas, gdy się ziszcza,
Toż się i mnie nadaje, pisząc o ogrodzie:
Zapomniałem o Florze, a tego bożyszcza
Dzielność pielęgnująca w upale i chłodzie.
Krzepi kwiaty, uwdzięcza, żywi i oczyszcza.
W tak więc srodze dotkliwej zostając przygodzie,
Gdy nie śmiem jej pochwały po niewczasie głosić,
To mi tylko zostaje, aby ją przeprosić,
Ta, która się z kwiatkami ustawicznie pieści,
Zbyt jest czuła, ażeby być nieprzebłaganą.
Nie zakrada się w bóztwo ten podział niewieści:
I jeżeli go dumnej Junonie nadano,
Szło o piękność, a według niejakich powieści,
Podstarzałe jej wdzięki potrosze wyśmiano.
Cóżkolwiek bądź, przemowę (może nudną) skracam,
I od czego zacząłem, do tego powracam.


Dotąd się mówiło w powszechności o rzymskich zwłaszcza ogrodach, jakie ich były początki, jakie odmiany, jaki wzrost, do jakiego na końcu stopnia wspaniałości i zbytku doszły. Mieściły się w tym zamiarze i domy; zewnętrzny ich układ najlepiej obwieszcza Pliniusz młodszy, który żył za czasów. Trajana.

List Pliniusza młodszego do galla.


«Dziwisz się, przyjacielu, wielkiemu przywiązaniu, które do mojego Laurentum postrzegasz we mnie; lecz pewien jestem, iż podziwienie ustanie, skoro się dowiesz o wdziękach tej wsi, o wygodach, jaką nadarza, i o jej pięknem nadbrzeżnem położeniu. Odległość jej od Rzymu na dwie mile. Po odbytych więc powinnych zatrudnieniach, wolniejszego, a do spoczynku wybranego dnia, powracam do niej z radością, i mieszkam z upodobaniem. Nie jedna tam prowadzi droga: Ostyeńskim także gościńcem puścić się można, z tą tylko różnicą, że i nieco drogi szczególną dróżką ujechać trzeba, nim się na wielki gościniec dostać można.»
«W wielokrotnych odmianach jest czem w tej podróży zabawić oko. Do domu pierwszy wstęp czyni plac przedwrotni, skromny wprawdzie w rozmiarze, ale ochędóżny: następu je podwórze, nieco zaokrąglone. Przed domem jest nakształt przysionku niewielka wystawa, przewyborne od słoty schronienie, zewsząd dla widoku mająca okna. Wesoła zatem w czworogran sień następuje, z niej wprost wnijście do izby stołowej, dosyć ozdobnej, mającej widok na morskie brzegi; przeto ilekroć wiatrem zachodniopołudniowym rozhukane, pieni się w bałwanach morze, łamiącemi się ich ostatki jej ścian dosięga, i zlekka je opłókuje. Przezroczysta jest ta izba na wszystkie strony, w każdej albowiem ścianie są drzwi lub okna. Morze się przez okno trojako wydaje, obracając się zaś ku drzwiom, któremi się weszło, widok przez sień i przysionki na lasy, wzgórki i pola. »
« Poniżej stołowej izby są dwie inne na lewej stronie : obszerniejsza pierwsza, druga mniejsza, ma okna na wschód słońca : dalej narożnik, który ciepło promieni słonecznych z dwóch stron odbierając, zwiększa. Zimowem ten jest siedliskiem; żaden albowiem w nim wiatr nie dokucza. Przylega do tego narożnika pokoik, tak zdziałany, iż w żadnej porze dnia nie jest bez słońca : tam zbiór xiążek nie tylko czytania, ale powtarzania w czytaniu godnych. Wpodle tego szacownego składu sypialna izba, która w czasie zimowym sporządzonemi na sprowadzanie ciepła wśród ścian rurami, ogień mierny rozgrzewa. Reszta zabudowania w lewem skrzydle zawiera mieszkanie dla czeladzi. »
« Strona prawa budynku składa się naprzód z gmachu najporządniej przybranego, za nim izba jadalna, dalej są mieszkania dla gości uczciwe i porządne. Nie zbywa na domowej łaźni : gmach jeden z wannami, gdzie sprowadzane, a ocieplone wody, zdrowiu razem i wygodzie służą : za nią gmach ku ochłodzeniu następuje, po nim do namaszczenia i spoczynku. Przyległą tym gmachom jest sadzawka ku pływaniu, kto i tego sposobu kąpieli zażyć pragnie. »
« Nie daleko gmachu łazien, jest inny wzniesiony nakształt wieży, w każdym piękne są dwa pokoje : im wyżej się te mieszkania wznoszą, tym milszy z nich na morze, ogrody, łąki, pola i gaje, widok. Jest i drugi podobny temu równe mający przedziały, w nim szpichlerz, spiżarnia; a na samym dole sala dostatnia, w której, ile nadbrzeżnej, szum wód morskich daje się słyszeć; widok na ogród i części jego zasadzone w tej stronie bukszpanem, rozmarynem, i innemi roślinami, które w zaciszu drzew miłą zieloność utrzymując, krewią się i wzrastają. Następuje zatem winnica, tak miękką zarastająca trawką, iż i bosemi nogami wygodnie i bezpiecznie przechadzać się po niej można. Sam ogród powiększej części morwami i ligowemi drzewy zasadzony; bo tym drzewom najlepiej ziemia moja służy, innym nie sprzyja. Wśród tych i zasadzeń owocowych jest dóm, z jednej strony ku morzu wieczernik, z drugiej dwie izby; ciągnie się od domu długa galerya z obu stron mająca okna, z jednej widok na morze, z drugiej na ogród. Okna w dni słotne zamknięte, w pogodne z tej strony, gdzie nie masz wiatru, otwierają się. Wyjście z tej galeryi na obszerną fiołkami i innem kwieciem usłaną łąkę. Gmachy okoliczne nie pozwalają promieniom słonecznym zbyt się tam rozpościerać; świeżość więc i cień zdarza ją chłód, i utrzymują zieloność trawy. »
« Na czele obszernego chłodnika naprzeciw galeryi altana, pieszczoty moje, a pieszczoty tym ulubieńsze dla mnie, iż to moje dzieło. Z pierwszej sali są drzwi do pomniejszej kształtnie przedzielonej; bo gdy się szklane drzwi zamkną, zmniejsza się i mały pokój czyni, za spuszczeniem firanek, które za ścianą i drzwiami przezroczystemi szkłem są ukryte : przeciwnym sposobem, gdy się szklane zapory kunsztownie skryją, salka w zwykłej się swojej obszerności ukazuje. W tym pokoju jest łóżko i dwa wygodne krzesła : od łóżka z jednej strony widok na morze, od boku na wieś, od głowy na lasy, na każdą zas z tych stron widok daje osobne okno. Miejsce to jest spoczynku i snu, przewyborne; gdyż będąc na ustroniu, nic śpiącego przebudzić nie może. Tak głuchego zacisza przyczyną są pobliższe umyślnie na to wpodłuż czynione przysionki, w których się wszystek szelest opiera i gubi. Za sypialną izbą jest mały gabinecik na południe, z niego szczupłem, umyślnie na to sporządzonem okienkiem, albo zasłonionem, tyle wstrzymać, albo odsłonionem, tyle można wpuścić ciepła, ile potrzeba doradzi; są jeszcze dwa pokoiki, w których uboczne słońce pomierne a ciągłe sprawuje ciepło. »
« Ile razy do tego domku się schronię, zdaje się mi, żem już z Laurentu wyjechał, a ta mniemana osobność bawi mnie, zwłaszcza w święta Saturnowe. Bo gdy w te dni wolności poświęcone, po całym domu, wesołe wrzaski i moich i gościnnych się rozlegają, ja na ustroniu siedząc, ani ludziom moim w rozrywkach nie uczynię przeszkody, ani jej od nich w moich pracach doznaję. Tym jednakże wszystkim użytkom i wdziękom nie dostaje wód wytryskujących : wszakże ten niedostatek nagradzają źródła, których jest dosyć, a woda czysta. »
« Cóż teraz sądzisz? azaż nie mam sprawiedliwych powodów do zamieszkania, owszem do zakochania się w mojej wiosce? Jeżeli nie jesteś nadto wielkim miasta miłośnikiem, racz przybyć do mnie, a wówczas te wszystkie, jakiem ci opisał, Laurentu zalety, społeczność twoja milszemi dla mnie jeszcze uczyni. »





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.