Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domem jest nakształt przysionku niewielka wystawa, przewyborne od słoty schronienie, zewsząd dla widoku mająca okna. Wesoła zatem w czworogran sień następuje, z niej wprost wnijście do izby stołowej, dosyć ozdobnej, mającej widok na morskie brzegi; przeto ilekroć wiatrem zachodniopołudniowym rozhukane, pieni się w bałwanach morze, łamiącemi się ich ostatki jej ścian dosięga, i zlekka je opłókuje. Przezroczysta jest ta izba na wszystkie strony, w każdej albowiem ścianie są drzwi lub okna. Morze się przez okno trojako wydaje, obracając się zaś ku drzwiom, któremi się weszło, widok przez sień i przysionki na lasy, wzgórki i pola. »
« Poniżej stołowej izby są dwie inne na lewej stronie : obszerniejsza pierwsza, druga mniejsza, ma okna na wschód słońca : dalej narożnik, który ciepło promieni słonecznych z dwóch stron odbierając, zwiększa. Zimowem ten jest siedliskiem; żaden albowiem w nim wiatr nie dokucza. Przylega do tego narożnika pokoik, tak zdziałany, iż w żadnej porze dnia nie jest bez słońca : tam zbiór xiążek nie tylko czytania, ale powtarzania w czytaniu godnych. Wpodle tego szacownego składu sypialna izba, która w czasie zimowym sporządzonemi na sprowadzanie ciepła wśród ścian rurami, ogień mierny rozgrzewa. Reszta zabudowania w lewem skrzydle zawiera mieszkanie dla czeladzi. »
« Strona prawa budynku składa się naprzód z gmachu najporządniej przybranego, za nim izba jadalna, dalej są mieszkania dla gości uczciwe i porządne. Nie zbywa na domowej łaźni : gmach jeden z wannami, gdzie sprowadzane, a ocieplone wody, zdrowiu razem i wygodzie służą : za nią gmach ku ochłodzeniu następuje, po nim do namaszczenia i spoczynku. Przyległą tym gmachom jest sadzawka ku pływaniu, kto i tego sposobu kąpieli zażyć pragnie. »
« Nie daleko gmachu łazien, jest inny wzniesiony nakształt wieży, w każdym piękne są dwa pokoje : im wyżej się te mieszkania wznoszą, tym milszy z nich na morze, ogrody, łąki, pola i gaje, widok. Jest i drugi podobny temu równe mający przedziały, w nim szpichlerz, spiżarnia; a na samym dole sala dostatnia, w której, ile nadbrzeżnej, szum wód morskich daje się słyszeć; widok na ogród i części jego zasadzone w tej stronie bukszpanem, rozmarynem, i innemi roślinami, które w zaciszu drzew miłą zieloność utrzymując, krewią się i wzrastają. Następuje zatem winnica, tak miękką zarastająca trawką, iż i bosemi nogami wygodnie i bezpiecznie przechadzać się po niej można. Sam ogród powiększej części morwami i ligowemi drzewy zasadzony; bo tym drzewom najlepiej ziemia moja służy, innym nie sprzyja. Wśród tych i zasadzeń owocowych jest dóm, z jednej strony ku morzu wieczernik, z drugiej dwie izby; ciągnie się od domu długa galerya z obu stron mająca okna, z jednej widok na morze, z drugiej na ogród. Okna w dni słotne zamknięte, w pogodne z tej strony, gdzie nie masz wiatru, otwierają się. Wyjście z tej galeryi na obszerną fiołkami i innem kwieciem usłaną łąkę. Gmachy okoliczne nie pozwalają promieniom słonecznym zbyt się tam rozpościerać; świeżość więc i cień zdarza ją chłód, i utrzymują zieloność trawy. »
« Na czele obszernego chłodnika naprzeciw galeryi altana, pieszczoty moje, a pieszczoty tym ulubieńsze dla mnie, iż to moje dzieło. Z pierwszej sali są drzwi do pomniejszej kształtnie przedzielonej; bo gdy się szklane drzwi zamkną, zmniejsza się i mały pokój czyni, za spuszczeniem firanek, które za ścianą i drzwiami przezroczystemi szkłem są ukryte : przeciwnym sposobem, gdy się szklane zapory kunsztownie skryją, salka w zwykłej się swojej obszerności ukazuje. W tym pokoju jest łóżko i dwa wygodne krzesła : od łóżka z jednej strony widok na morze, od boku na wieś, od głowy na lasy, na każdą zas z tych stron widok daje osobne okno. Miejsce to jest spoczynku i snu, przewyborne; gdyż będąc na ustroniu, nic śpiącego przebudzić nie może. Tak głuchego zacisza przyczyną są pobliższe umyślnie na to wpodłuż czynione przysionki, w których się wszystek szelest opiera i gubi. Za sypialną izbą jest mały gabinecik na południe, z niego szczupłem, umyślnie na to sporządzonem okienkiem, albo zasłonionem, tyle wstrzymać, albo odsłonionem, tyle można wpuścić ciepła, ile potrzeba doradzi; są jeszcze dwa pokoiki, w których uboczne słońce pomierne a ciągłe sprawuje ciepło. »
« Ile razy do tego domku się schronię, zdaje się mi, żem już z Laurentu wyjechał, a ta mniemana osobność bawi mnie, zwłaszcza w święta Saturnowe. Bo gdy w te dni wolności poświęcone, po całym domu, wesołe wrzaski i moich i gościnnych się rozlegają, ja na ustroniu siedząc, ani ludziom moim w rozrywkach nie uczynię przeszkody, ani jej od nich w moich pracach doznaję. Tym jednakże wszystkim użytkom i wdziękom nie dostaje wód wytryskujących : wszakże ten niedostatek nagradzają źródła, których jest dosyć, a woda czysta. »
« Cóż teraz sądzisz? azaż nie mam sprawiedliwych powodów do zamieszkania, owszem do zakochania się w mojej wiosce? Jeżeli nie jesteś nadto wielkim miasta miłośnikiem, racz przybyć do mnie, a wówczas te wszystkie, jakiem ci opisał, Laurentu zalety, społeczność twoja milszemi dla mnie jeszcze uczyni. »



LIST V.

Panowanie Kommoda odrodnego syna Marka Aureliusza, zakończyło szczęście, i tak dalece zwątliło przemożność Rzymu, iż odtąd szły pasmem nieszczęśliwe przygody, które go nakoniec do upadku przywiodły. Wspaniałość więc gmachów, wdzięk i wytworność ogrodów, coraz bardziej ustawały dla zamięszań ustawicznych i wojen, a zatem niemożności i u bóztwa obywatelów. W całym tym przeciągu aż do Konstantyna, jeden się tylko szczególniejszy przykład nadarza w Dyoklecyanie. Ten złożywszy z siebie zbyt przykry naówczas ciężar panowania, osiadł w ojczyznie swojej Dalmacji, i w mieście Salonie, które teraz nazywa się Spalatro, zbudował dla siebie mieszkanie, jak się dotąd jeszcze wydaje, dostateczne i okazałe : otaczały zaś ów pałac ogrody, któremi się rad zatrudniał. Tam gdy wspólnik niegdyś jego w najwyższej władzy Maxymin, żałujący kroku, który za namową jego uczynił, słał posły, aby się wraz z nim do tronu wrócił : zaprowadził ich do ogrodu, i ukazując bujne owocem drzewa, wzrosłe dobrą uprawą jarzyny, rzekł : iż nierównie milsza rąk własnych praca w cichości, nad wszystkie burzliwej zwierzchności powaby. Przenosząc Konstantyn do miasta od siebie założonego siedlisko swoje, a chcąc dawnemu Rzymowi nowym zrównać, zapewne nie zapomniał o gmachach wspaniałych i ogrodach, ile że miejsca położenie nierównie zdatniejsze było, brzegami Propontydy uwdzięczone, i mające na wszystkie strony cieszące oczy widoki. Jakoż