Kiedy chwila rozstania odwiecznym wyrokiem
Pośród zmiennego czasu smutnem skrzydłem zleci;
To przedmiot pożegnalny owieje urokiem,
I barwami cudnemi olśni i oświeci,
I blaskami pochwały cały opromieni,
Że przed światłem w nim żadnych nie dostrzeżesz cieni.
Tu tego nie potrzeba. W swego światła tęczy
Błyszczy się twoje imię na tle własnem czynu,
A ręka żmudnej pracy twoje skronie wieńczy
Sama z siebie zieloną gałązką wawrzynu.
Więc gdy stoisz gotowy w drogę tak przed nami,
Milczą usta, a oczy napełnione łzami.
To, coś zdziałał, czemś nam był? nasze usta drżące
Nie wyrażą — ni ta łza, co płynie z powieki;
Bo do tej odpowiedzi mają ust tysiące
Prawo — którą posuną aże w czas daleki;
Bo duch Prawdy i Prawda nigdy nie ustaną —
A tyś ze słowem Bożem zasiał i twe miano!
A dziś — gdy kij pielgrzyma bierzesz znów w twe ręce
I chętni i niechętni na wyścigi biegą,
Żeby na twojej drodze słać uznania wieńce:
Stąpaj śmiało — dziś ciernia oczy nie dostrzegą!
Idź z Bogiem! — Na pociechę tyle pozostanie,
Że rąk naszych, serc naszych nic rozdzielić w stanie!
Chociażeś się usunął w zbyt krytycznej chwili
Od pracy — choć bolesno, zarzut cię nie spotka;
Bo może przeznaczenie iść dalej cię sili,
Bo praca wielkiej treści, choć rozmiarem krótka...
A gdy błogosławieństwem się kiedyś rozplemi,
Uczczą wdzięcznie siewacza dzieci śląskiej ziemi!
Skan zawiera grafikę.
↑Ś. p. ks. dr Leopold Otto, (Warszawianin † 1882) zasłużony pastor zboru ewangelickiego w Cieszynie, później w Warszawie.