Kronika Marcina Galla/Księga I/Jak Bolesław podróże po ziemiach swych odbywał bez obciążania poddanych

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gall Anonim
Tytuł Kronika Marcina Galla
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia Józefa Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Zygmunt Komarnicki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


12.  Jak Bolesław podróże po ziemiach swych odbywał bez obciążenia poddanych.

W jego bowiem czasach nietylko towarzysze przydworni, lecz także szlachta wszelka na lechach swoich, wywieszała złote łańcuchy niezmiernej wagi, w takie to wszystko pieniężne dostatki opływało; niewiasty zaś do składu dworu należące, tak dalece obciążały się w wieńce złote, noszenia drogie, naszyjniki, naramienniki, klejnoty a złotogłowy, iż gdyby postępując od rękodajnych w pomoc wspierane nie były, ciężaru kruszcu na sobie unieść nie byłyby w stanie. Taką też nadobnością twarzy pogodnej Bóg go samego obdarzył i tak łaskawe jego spojrzenie każdemu było pożądane, że kiedy trafem z przed obecności swej kogo za winę powszednią oddalił, lubo nawet swobodę sobie we wszelkich sprawach miał zostawioną, nie miał się za żyjącego prawie, a jakby żywcem pogrzebionego, nie za człeka wolnej woli się poczytywał a za strąconego do turmy więziennej: co trwało tak bez zmiany, aż do odzyskania łaski jego nanowo. Ani wieśniaków swoich, jako pan samowładny do podwod zniewalał, lecz jak ojciec litościwy dozwalał im przeżywać spokojnie. Gdziekolwiek bowiem miał swe przestanki i stałą służbę oznaczoną, nie rad jak numidyjczyk przebywał pod namiotami albo w otworzystych polach, lecz gościł najczęściej po zamkach i grodach. A ilekroć swe stanowisko z jednego do drugiego przenosił grodu, przeszłych na pograniczu zostawiając, nowych z kolei przybierał stanowniczych i włodarzy[1]. Nie potrzebował mu też schodzić z drogi obcy wędrowiec albo oracz skrywać swe woły i owce podczas jego przejazdu, lecz z uśmiechniętém obliczem, czy biédak, czy bogacz, na pana swego poglądał, a jakoby cała ojczyzna na spotkanie jego wylęgała.









  1. Z kolei przybierał stanowniczych i włodarzy (vastandiones et villicos). — Już nam określił wyżéj Maciejowski znaczenie tych dworskich urzędów; gdy jednak stanowniczych też przyswoimy, za wzorem Moraczewskiego, nie będzie to zapewne przeciwném określeniu, tabellarycznie tu u nas podanemu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gall Anonim i tłumacza: Zygmunt Komarnicki.