Król Maciuś na wyspie bezludnej/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Król Maciuś na wyspie bezludnej
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1923
Druk Drukarnia Naukowa w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Pięć razy kazał Pux królom powtarzać w kółko to samo. Bo jeszcze przyjechali nowi, więc musieli wiedzieć, no i co dzień ktoś mówił inaczej. Bo tymczasem przychodziły inne nowiny.
Królowie cztery dni się złościli, a piątego dnia byli tacy pokorni, tacy zmęczeni, że im się aż korony przekrzywiły na bakier, i z takim strachem patrzyli na fajkę Puxa, jakby już nie w koronach i armatach, ale w tej fajce był ich ratunek i zbawienie.
— Jutro niedziela — przypomniał półgłosem młody król, kiedy ostatni mówca skończył przemówienie, czego chce i o co się gniewa.
Lord Pux wstał, parę razy odetchnął głęboko, i głosem silnym powiedział:
— W poniedziałek zbierzemy się o godzinie czwartej rano.
Królowie szybko wstali, poprawili korony, zarzucili królewskie płaszcze — i w nogi. Jeden probował namówić królów, żeby się zebrać w niedzielę bez Puxa i rozmówić się na tajnej naradzie, co robić.
— Przecież nie możemy na to pozwolić.
— A daj mi wasza królewska mość spokój, nic nie wiem, idę spać. Do poniedziałku może być koniec świata.
Ale końca świata nie było, tylko znów zasiedli na swoich miejscach i patrzą błagalnie na fajkę Puxa.
— Wasze królewskie mości. Musimy postanowić, co robić, jeżeli nam się uda schwytać Maciusia, i co robić, jeżeli Maciusia nie uda nam się schwytać. Musimy postanowić, co robić, jeżeli pochwycimy Maciusia żywego, i co robić, jeżeli przekonamy się o jego śmierci. Musimy wreszcie postanowić, co robić, jeżeli Maciuś dobrowolnie się zgłosi z zamiarami pokojowemi, albo też wystąpi przeciw nam orężnie. Gdzie uciekł Maciuś, nie wiemy. Jeżeli wierzyć temu, co mówi Dormesko, Maciuś uciekł w granicach swego byłego państwa. Ale pułkownik Dormesko może się mylić. Co innego musimy postanowić, jeżeli Maciuś stanie na czele rewolucji w kraju młodego króla, co innego, jeśli się ukaże wśród murzynów, którzy wypowiedzieli wojnę białym królom. Pamiętać należy, że ze wszystkich czarnych królów jeden tylko Bum-Drum jest obecny, a ze wszystkich żółtych królów jest tu tylko Kita-Kiwa. Wasze królewskie mości, jeszcze nie koniec. Musimy postanowić, co robić, jeśli za Maciusiem pójdą przeciw nam dzieci, co robić, jeśli Maciusiowi uda się zbuntować i dorosłych. Tych dziesięć punktów stawiam pod obrady. Przerywam posiedzenie na pięć minut i zarządzam głosowanie, który z punktów chcecie omówić, jako pierwszy dzisiejszego posiedzenia.
Wszyscy zerwali się z miejsc.
— Ależ on nas zamęczy.
— Żywi stąd nie wyjdziemy.
— Czy myśli tu nas trzymać cały rok?
— Ja wyjeżdżam: ciotka mi ciężko zachorowała, muszę jechać.
— A ja muszę jechać, bo mają mi robić operację ślepej kiszki. Doktór pozwolił tylko tydzień tu być.
— Ja też się bardzo śpieszę, bo mi się synek urodził: o, tu mam nawet fotografję.
— Jutro jest wesele mojej siostry; muszę jechać, bo się obrazi.
Każdy z królów patrzy tylko, jakby się wymknąć Puxowi. Ale gdy Pux powiedział, że pięć minut upłynęło, zrobiło się zupełnie cicho.
— Kto chce zabrać głos: który z dziesięciu punktów wybrać pod obrady, jako pierwszy?
Nikt.
— Kto chce zabrać głos? Pytam się po raz drugi.
Cisza.
— Po raz trzeci: kto chce zabrać głos? — pyta się lord Pux.
Nagle pod stołem, przy którym odbywały się narady, coś się poruszyło. Wyłazi z pod stołu król Maciuś i mówi:
— Ja proszę o głos.
Królowie zdębieli i napewno pospadaliby z krzeseł, ale lord Pux ani drgnął, — tylko spojrzał na nich, — i zwrócił się do sekretarki z rozkazem:
— Proszę zapisać na liście obecnych króla Maciusia, i obok dopisać: bardzo spóźniony.
Lord Pux zapalił fajkę.
— Czy waszej królewskiej mości znane są punkty naszych narad?
— Owszem, słyszałem — mówi Maciuś. — Ponieważ żyję i jestem obecny, stawiam pod obrady punkt piąty, który głosi: „co robić, jeżeli Maciuś dobrowolnie się zgłosi z zamiarami pokojowemi“.
— Zupełnie słusznie — mówi lord Pux.
Maciuś usiadł. A lord Pux się pyta:
— Kto jeszcze chce zabrać głos?
Gdyby nawet kto z królów chciał co powiedzieć, nie mógłby; bo nie tylko zbaranieli od tego, czego byli świadkami, ale im języki zesztywniały. Gdyby nie byli królami, powiedziałbym otwarcie: „zapomnieli języka w gębie“.
— Jeżeli nikt więcej głosu nie zabiera, zamykam dyskusję i przystępuję do głosowania. Kto głosuje za wnioskiem króla Maciusia Pierwszego Reformatora, niech podniesie dwa palce prawej ręki do góry.
Królowie podnieśli palce do góry.
— Wniosek króla Maciusia Pierwszego przeszedł przez aklamację — mówi lord Pux. — Proszę to zaprotokułować.
Ocknął się nagle młody król, wstaje:
— Proszę o głos w kwestji formalnej.
— Udzielam głosu młodemu królowi.
— Zapytuję się, czy należy nazywać Maciusia królem, jeśli pozbawiony został korony przez swoich poddanych, a państwo utracił w ostatniej wojnie? Lord Pux nazywa Maciusia królem i zdaje się go traktować narówni z nami. Więc proszę postanowić, czy słusznie jest, abyśmy z Maciusiem naradzali się co do dalszych losów Maciusia. Maciuś jest naszym jeńcem. Maciuś utracił królestwo, które...
— Więc cóż takiego? — przerwał nagle król Boruch. — Czy to jeden król stracił państwo i znów ma? Ja straciłem też państwo, czekałem cierpliwie dwa tysiące lat.
Lord Pux zaczerwienił się i powiada:
— Król Boruch nie ma głosu. Nie wolno przerywać. Młody król jeszcze nie skończył. Głos ma młody król.
— Maciuś jest naszym jeńcem, powiadam. Powinien być ukarany, że uciekł; może być łagodniej ukarany, bo dobrowolnie się zgłosił. Zresztą Maciuś dlatego się poddał, bo wiedział, że i tak go złapiemy.
— Czy wasza królewska mość skończył? — pyta lord Pux.
— Skończyłem.
— Proszę o głos — mówi Maciuś.
— Król Maciuś Reformator ma głos — mówi Pux.
— Młody król kłamie, jak najęty — mówi Maciuś. — Korony pozbawiła mnie garstka zdrajców, a nie cały naród. Trzydziestu tchórzów, którzy się zlękli jednej głupiej bomby, nie może króla pozbawiać tronu. Zresztą jeden z nich rzucił mi się do nóg, przepraszał i znów nazywał królem. A wasza policja jest tak głupia, że ukrywać się mogłem jeszcze sto lat. Skończyłem.
— Kto jeszcze chce zabrać głos? — zapytał się lord Pux.
— Ja — mówi Maciuś.
— Król Maciuś Pierwszy Reformator ma głos.
— Stawiam wniosek, żeby przerwać posiedzenie do jutra, bo królowie muszą pomyśleć, poradzić się, co mówić. Bo tak odrazu nie mogą.
— Tak, tak, przerwać. Przerwać posiedzenie...
Królowie pozrywali się z miejsc. Wszyscy mówią, krzyk taki i nieporządek, że nawet lord Pux nie poradzi.
— Odroczyć, przerwać, jutro, chcemy pomyśleć, dosyć.
Lord Pux wstał, uderzył pięścią w stół, puścił z fajki tak gęsty kłęb dymu, że wszyscy się uciszyli, ale stoją.
— Proszę usiąść.
Stoją.
— Proszę siadać — mówi lord Pux, a głos mu drży z gniewu.
I stało się, że Maciuś usiadł. A jak pierwszy Maciuś usiadł, usiedli zaraz wszyscy.
— Stawiam pod głosowanie nagły wniosek króla Maciusia, żeby odroczyć posiedzenie do jutra...
— Do dziesiątej — dodał Maciuś.
— Do godziny dziesiątej — powiedział lord Pux. — Kto się zgadza, niech podniesie rękę.
Wszyscy podnieśli ręce, oprócz młodego króla i Bum-Druma.
— Kto jest przeciwny? — pyta się lord Pux.
Patrzą na młodego króla, on nic.
— Kto uchyla się od głosowania? — pyta się lord Pux.
— Ja — mówi młody król. — Jestem przeciwny wszystkim wnioskom, które stawia Maciuś. To jest posiedzenie królów, a Maciuś nie jest królem. Proszę zapisać do protokułu — votum separatum.
— Wniosek króla Maciusia Reformatora przeszedł wszystkiemi głosami prócz jednego. Posiedzenie zamykam do jutra do godziny dziesiątej.
Pux podał Maciusiowi na pożegnanie rękę i powiedział:
— Udało się waszej królewskiej mości zapanować nad sytuacją.
Doszedł do Maciusia król Boruch, chciał z nim porozmawiać, ale Maciuś odsunął się niechętnie. Maciuś najgorzej nie lubi kłamczuchów. Maciuś wie, że dorośli kłamią, ale żeby się nie wstydzić powiedzieć, że czekał na utraconą koronę dwa tysiące lat, to już zupełnie brzydko. Najwyżej człowiek żyje sto lat przecież. A on: dwa tysiące...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.