Kościół a socjalizm/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Chmura
Tytuł Kościół a socjalizm
Wydawca Wydawnictwo Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy
Data wyd. 1906
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
IV.

Z początku, gdy liczba chrześcjan była jeszcze niewielka, właściwego duchowieństwa wcale nie było. W każdym mieście wierni zgromadzali się, tworząc samodzielną gminę religijną, która z pośród siebie obierała dla kierowania służbą bożą i wykonywania aktów religijnych każdorazowo jednego z braci. Biskupem i prezbitrem mógł wtedy być każdy z wiernych, były to urzędy obieralne czasowo, nie dające żadnej władzy, prócz tej, którą gmina dobrowolnie w ich ręce wkładała, i zupełnie bezpłatne. W miarę jednak, jak liczba wyznawców rosła i gminy stawały się coraz liczniejsze i bogatsze, zawiadywanie sprawami gminy i odprawianie nabożeństwa stawało się zajęciem, wymagającym wiele czasu i zupełnego oddania się. Ponieważ zadaniom tym nie mogli już podołać pojedynczy z braci chrześcijan obok swych zajęć prywatnych, więc poczęto obierać członków gminy na urzędy duchowne jako zajęcie wyłączne. Co za tym idzie, urzędnicy tacy już musieli za swe oddanie się sprawom kościoła i gminy otrzymywać jakieś wynagrodzenie, któreby im starczyło na życie. W ten sposób w łonie gminy chrześcijańskiej powstał nowy podział: z rzeszy wiernych wyodrębnił się stan specjalnych urzędników kościoła — duchowieństwo. Obok nierówności między bogatymi i biednymi powstała nowa nierówność: między duchowieństwem a ludem. Z początku obierani z równych sobie wyznawców dla czasowego wyręczenia gminy w służbie kościelnej, duchowni wywyższyli się niebawem w kastę ludzi, stojących nad ludem. Im więcej gmin chrześcijańskich powstawało we wszystkich miastach wielkiego państwa rzymskiego, tym bardziej chrześcijanie, prześladowani przez rząd i przez inowierców, czuli potrzebę połączenia się między sobą, dla powiększenia swej siły. Rozrzucone gminy zaczynają łączyć się w jeden kościół na całym obszarze państwa, ale to połączenie jest już teraz głównie połączeniem nie ludu, tylko duchowieństwa. W czwartym stuleciu po narodzeniu Chrystusa duchowni od pojedynczych gmin poczynają się regularnie zjeżdżać na sobory; pierwszy taki sobór odbył się w Nicei w 325 r. Tą drogą zostało dokonane ścisłe połączenie się duchownych w jeden stan, odrębny od ludu. Zarazem pomiędzy duchownymi na soborach przewodzili naturalnie biskupi najsilniejszych i najbogatszych gmin i dlatego biskup gminy chrześcijańskiej w mieście Rzymie stanął niedługo na czele całego chrześcijaństwa, jako głowa kościoła, papież. Tą drogą powstała cała hierarchja duchowieństwa, które coraz bardziej oddzielało się od ludu i coraz bardziej nad nim się wywyższało.
Jednocześnie zmienił się też stosunek ekonomiczny ludu i duchowieństwa. Przedtym wszystko, co bogatsi członkowie kościoła ofiarowali dla społeczności, było uważane wyłącznie za fundusz ubogiego ludu. Potym z tego samego funduszu zaczęła odchodzić coraz większa część jako płaca dla duchowieństwa, a również na opędzenie potrzeb kościoła. Gdy od początku czwartego stulecia chrześcijaństwo zostało ogłoszone w Rzymie, jako religja panująca, to jest jedyna uznawana i popierana przez rząd, i prześladowania chrześcijan skończyły się, nabożeństwa nie odbywały się już w podziemiach lub skromnych izbach, tylko poczęto budować kościoły — coraz wspanialsze. Wydatki na to coraz bardziej uszczuplały fundusz ubogich. Już w piątym stuleciu po Chrystusie dochody kościoła dzielone były na cztery równe części, z tych jedną pobierał biskup, jedną pozostałe niższe duchowieństwo, jedna szła na budowę i utrzymanie kościołów, a tylko jedna czwarta część była obracana na wsparcie biednego ludu. Cały biedny lud chrześcijański razem dostawał teraz już tylko tyle, co biskup sam jeden. A z czasem wogóle zaprzestano wydzielać jakąś określoną część dla biednych. Im bardziej duchowieństwo wyższe się panoszyło i w potęgę rosło, tym bardziej lud wiernych tracił wszelką kontrolę nad mieniem i dochodami kościoła. Biskupi udzielali na biednych tyle, ile byli łaskawi. Lud pobierał już teraz jałmużnę od swego własnego duchowieństwa.
Ale na tym nie koniec. Gdy z początku wszelkie datki wiernych na ogół chrześcijański były dobrowolne, z czasem duchowieństwo, zwłaszcza odkąd religja została uznana za państwową, poczęło wymagać datków przymusem i to od wszystkich wiernych, zamożnych i niezamożnych. W szóstym stuleciu wprowadzony został przez duchowieństwo specjalny podatek kościelny: dziesięciny (to jest dziesiąty kłos zboża, dziesiąta sztuka bydła itd.). Ten podatek spadł jako nowy ciężar na barki ludu i stał się później w wiekach średnich biczem bożym dla biednych, wyciskanych przez pańszczyznę chłopów. Dziesięcina była nałożona na wszelką piędź ziemi, na wszystkie dobra, a odrabiać ją za panów musiał w krwawym pocie czoła chłop pańszczyźniany. Teraz już nietylko lud ubogi nie miał od kościoła pomocy i wsparcia, lecz przeciwnie, kościół przyłączył się do innych wyzyskiwaczy i zdzierców ludu: do książąt, szlachty ziemskiej i lichwiarzy.
A gdy w średnich wiekach dzięki pańszczyźnie lud pracujący wpadał w coraz większą nędzę, duchowieństwo coraz bardziej się bogaciło. Oprócz dochodów z dziesięciny i innych podatków i opłat, kościół dostawał w owych czasach ogromne darowizny i legaty od bogobojnych bogaczy lub bogatych rozpustników obojga płci, którzy przez hojny zapis na kościół w ostatniej godzinie chcieli okupić swój żywot grzeszny. Darowano i zapisywano na kościół pieniądze, domy, całe wsie wraz z pańszczyźnianym chłopstwem, czasami pojedyncze renty i robocizny, należne z ziemi. W ten sposób w rękach duchowieństwa nagromadziły się olbrzymie bogactwa. I teraz kler przestał już figurować tylko jako zarządzca powierzonego mu mienia kościoła, to jest gminy wiernych, a przynajmniej ubogiej braci. W dwunastym stuleciu duchowieństwo otwarcie już ogłosiło i wykręciło jako prawo, wypływające niby to ze słów pisma świętego, że wszystkie bogactwo kościoła nie jest własnością społeczności wiernych, tylko prywatną własnością duchowieństwa, a przedewszystkim jego głowy — papieża. Duchowne posady stawały się w ten sposób najlepszym sposobem zdobycia wielkich dochodów i bogactw, i każdy duchowny, rozporządzając się mieniem kościoła, jako swoją własnością, uposażał nim pełnemi garściami swoich krewnych, dzieci i wnuków. Ponieważ dobra kościelne przez to znacznie się rozdrabniały i topniały w rękach rodzin duchowieństwa, więc papieże, dbali o zachowanie bogactwa w całości i ogłaszając siebie zwierzchnimi właścicielami całego mienia kościelnego, nakazali zarazem celibat czyli bezżenność duchowieństwa, aby zapobiec drobnieniu mienia przez schedy. Celibat został zaprowadzony początkowo już w 11-tym wieku, ale przy wielkim uporze księży przyjęty został ogólnie dopiero w końcu 13-go stulecia. Aby zaś żadnej cząstki bogactwa z rąk kościoła nie wypuścić, wydał papież Bonifacy VIII w 1297 r. nakaz, zabraniający komukolwiek z duchowieństwa jakąkolwiek darowiznę ze swych dochodów czynić ludziom świeckim bez zezwolenia papieża.
Tak kościół skupił w swych rękach niezmierzone bogactwa, zwłaszcza w gruntach. We wszystkich krajach chrześcijańskich duchowieństwo stało się największym właścicielem ziemskim. Zwykle posiadało ono trzecią część całych ziem w państwie, czasami więcej jeszcze. Nietylko więc we wszystkich dobrach królewskich, książęcych i szlacheckich lud wiejski musiał prócz swej pańszczyzny odrabiać dziesięciny na duchowieństwo, ale na całych olbrzymich obszarach dóbr kościelnych miljony chłopów i setki tysięcy rzemieślników robiły wprost na biskupów, arcybiskupów, kanoników, proboszczów i klasztory. Wśród pańszczyźnianych wyzyskiwaczy ludu w wiekach średnich, za panowania feodalizmu, kościół był najpotężniejszym panem i wyzyskiwaczem. Naprzykład we Francji przed Wielką Rewolucją, to jest ku końcowi 18-go wieku, duchowieństwo posiadało na własność piątą część całego gruntu Francji, z czego zbierało rocznego dochodu około 100 miljonów franków[1].
Dziesięciny, zbierane z dóbr prywatnych, wynosiły 23 miljony. Z tego żywiło się i pasło 2.800 prałatów i nadwikarych, 5.600 opatów i przeorów, 60.000 proboszczów i wikarych, a po klasztorach 24.000 mnichów i 36.000 mniszek. Cała ta olbrzymia armia kleru wolna była całkiem od podatków i od służby wojskowej i dawała tylko w latach ogólnej klęski, jak wojny, nieurodzajów, epidemji, „dobrowolny podatek“ do kasy państwa, który jednak nie przewyższył 16 miljonów franków.
Tak uposażone duchowieństwo utworzyło wraz ze szlachtą pańszczyźnianą jeden stan, panujący nad biednym ludem i żyjący z jego krwi i potu. Wyższe urzędy kościelne, jako najdochodniejsze, były zawsze rozdawane szlachcie i trzymane w rodzinach szlacheckich. Przez to też duchowieństwo za czasów pańszczyzny wszędzie ze szlachtą trzymało, popierało jej panowanie i — drąc wespół ze szlachtą skórę z ludu, nakłaniało go do pokory i znoszenia nędzy i poniżenia bez szemrania i oporu. Duchowieństwo było też zaciętym wrogiem ludu miejskiego i wiejskiego, gdy tenże podniósł się nareszcie, by w rewolucji znieść wyzysk pańszczyźniany i zdobyć dla siebie prawa ludzkie. Co prawda, wewnątrz hierarchji kościelnej były także dwie klasy: wyższe duchowieństwo zagarniało całe bogactwa dla siebie, a masie proboszczów wiejskich dawano nędzne probostwa, przynoszące naprzykład we Francji dochodu rocznego 500 do 2,000 franków rocznie. Ta upośledzona niższa klasa kleru buntowała się też przeciw wyższemu klerowi i w czasie Wielkiej Rewolucji, która wybuchła w 1789 roku, łączyła się z walczącym ludem przeciw panowaniu szlachty świeckiej i duchownej.




  1. Frank jestto moneta francuska, wynosząca obecnie około 38 kopiejek, a w owe czasy wartująca daleko więcej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Róża Luksemburg.