Kapral Terefera i kapitan Szerpentyna

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Kondratowicz
Tytuł Kapral Terefera i kapitan Szerpentyna
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza/Tom II
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Źródło skany na commons
Indeks stron
KAPRAL TEREFERA

I
KAPITAN SZERPENTYNA.
GAWĘDA ŻOŁNIERSKA.



I.
Ej, Żołnierka chleb to twardy!

A jak wspomnisz mimo chęci,
Jakbyś łyżkę zjadł musztardy,
Tak na oczach łza się kręci.
Bo to młodość — taka może,
Jak dziś widzisz pan dobrodziej?!
Nie dopuszczaj. Panie Boże!
Gdzie się podział hart u młodzi!
Bladzi, wątli, ani siły,
Ani w sercu, ani w ręku:...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!


II.
Dziś u starca w sercu, w oku,

Jak widzicie, ognia dosyć;
A cóż we dwunastym roku,
Gdy szabelkę przyszło nosić?
Patrz ten krzyżyk — toż go przecie
Wysłużyłem ciężką pracą:
A jeżeli słuchać chcecie,
To opowiem, jak i za co?
Ej! to panie, czasy były!
Głodu, chłodu, jęku brzęku!
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

III.
Z pod Smoleńska nasza wiara

Żwawym marszem w odwrót kroczy;
Rzadko który miał suchara,
A gorzałki — ani w oczy!
Pod jakowymś tam folwarkiem
Dano spocząć nam nareszcie,
A kozacy tuż nad karkiem,
A mróz stopni ze trzydzieście! —
Zapalono krzyż z mogiły,
Nuż się tłoczyć przy ogieńku!
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

IV.
Ostąpiły z każdej strony

Tłumy ludu, jakby fale:
I Żmudziny, i Gaskony,
I Krakusy, i Westfale.
Ot i spłonął stosek drzewa;
Więc chróśniaki zbiera tłuszcza,
I przeklina, piosnki śpiewa,
I z fajeczki dym wypuszcza.
Kto chciał zasnąć, legł bez siły

Na tornistrze albo łęku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

V.
Legł i nie wstał — chyba wstanie

Na dolinę Józafata!
Na kamrackie pożegnanie
Zmówim pacierz za kamrata,
Śnieg rozkopiem choć pałaszem
I zasypiem oczy śmiałka!
Boć to, widzisz, w pułku naszym
Pacierz krzepił — jak gorzałka.
Insze pułki nie wierzyły,
Że jest przyszłość w Bożych ręku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

VI.
Myśmy mieli kapitana,

Co nas jeszcze trzymał w wierze,
I bywało codzień z rana
Każe mówić trzy pacierze;
Co do postów: gdy golizna,
Nolens, volens, człowiek pości...
Kapitana czci starszyzna,
A kochają strzelcy prości.
Był to sobie dziad pochyły,
Mówił z cicha, pomaleńku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

VII.
Choć potulna zda się mina,

Licho groźne i uparte;
Miał przezwisko Szerpentyna,
Bo się panie, rąbał arte!
Dla żołnierza pierś otworzy

Grosz ostatni wydobędzie,
Po za frontem — człowiek Boży,
Ale szatan na komendzie;
Głos mu bucha jak z baryły,
Wali płazem mimo jęku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
 

VIII.
Z pod Smoleńska, uważałem,

Że coś stary idzie chromo:
Czy raniony może strzałem,
Czy się znużył, niewiadomo.
Bo to szatan w nim się mieści!
Tak był twardy w swojej roli:
Choćby skonał od boleści,
Nie dopytasz, co go boli!
Przeskakuje śnieżne bryły,
Brnie przez śniegi z bronią w ręku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

IX.
Gdy ruszano z stanowiska,

Stary krzyknął: Broń na ramię!
Patrzę, tylko brwi naciska,
Chce grać zucha, — ale kłamie.
Sprawił wiarę do szeregu,
I sam naprzód w marsz ochoczy;
Ale widzę ślad na śniegu,
Że jegomość krwią się broczy;
Coś się chwieje, jak napiły,
Coś się kurczy, jakby w sęku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

X.
Dobył chustki, siadł na dradze

I obwiązał chorą nogę;

Ja to widzę, więc podchodzę,
Myśląc, że coś dopomogę.
Lecz jak krzyknie stary gdera:
Co się troszczysz cudzą raną!
Do szeregu, Terefera!
(Tak mię w pułku nazywano).
Aż się oczy zaiskrzyły,
Aż mu pałasz skrzypnął w ręku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XI.
A w Imię Ojca i Syna,

Jakie licho złe i dumne!
Powstał z ziemi Szerpentyna
I nuż kulać przed kolumnę.
Choć cierpienia nie okaże,
Lecz to widzą wszyscy zdala:
Krwią oblały się bandaże,
A znużenie z nóg obala;
Starzec goni resztką siły,
Lecz nie wyda z piersi jęku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XII.
Ot nie wytrwał — jęknął szczerze,

Zachwiał się i padł jak długi!
Przyskoczyli doń żołnierze,
Z dziesięć ramion na usługi.
Sam widocznie iść nie może,
Chce go unieść oddział cały,
Bo furgony, żal się Boże,
Gdzieś w Smoleńsku pozostały.
Nosze z płaszczów się zrobiły
I uplotły z chróstów w pęku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!


XIII.
Lecz się stary jak wyzwierzy,

Rzekłbyś tygrys z jego miny:
Cóż to? cały pułk żołnierzy
Ma się późnić z mej przyczyny?
Precz ode mnie! marsz do szyku!
Rozkazuję to pod gardłem
Słuchaj mości poruczniku!
Podaj rapport, że umarłem.
Nie kopajcie mnie mogiły,
Nie potrzeba trąby brzęku! —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
 

XIV.
Pan porucznik westchnął smutnie

I szeregi powiódł w pole.
Myślę sobie: Choć łeb utnie,
Ja mu zginąć nie pozwolę!
Więc zostałem — i nie tchórzę,
I powiadam: Kapitanie!
To się za nic stać nie może,
Pan w tem polu nie zostanie.
— Cóż gdy kroczyć nie mam siły!
— Ja poniosę pomaleńku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
 

XV.
Precz mi z radą i pomocą!

A nie przywódź mię do złości.
Mną się trudzić niema po co,
Ty masz swoje powinności.
Uważałem, Terefere,
W twym plutonie są rekruci,
Dzierżą bagnet jak siekierę,
Maszerują jakby skuci;
Trzeba, aby się rozwiły

Władze w nogach, zręczność w ręku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XVI.
— Jestem ranny — po krwi stracie

Tak mi słabo!... skończą życie:
Słuchaj, dobry mój kamracie:
Jak do domu powrócicie,
Wiesz zaścianek, tam... przy Niemnie,
Kędy matka moja żyje?
Schodź, pożegnaj ją ode mnie,
Oddaj krzyżyk z mojej szyje;
Opatrz domek mój pochyły
I dwa ule przy okienku... —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XVII.
W ładownicy cała nędza:

Jest tu mały groszów worek,
To mi zanieś gdzie do księdza,
Poproś dla mnie o paciorek!
Matce powiedz, niech nie płacze,
Bom nie zginął jako podli;
A do frontu zbierz rębacze,
Niech się każdy z nich pomodli!
Spiesz, bo wojska już się skryły,
Już nie słychać broni szczęku. —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XVIII.
— Dobrze dobrze! — ja doń mówię —

Nie gadajmy o tem wolej;
Jak da Pan Bóg czas i zdrowie,
Wszystko pójdzie w swoją kolej.
Teraz lepiej, mojem zdaniem,
Kapitana wziąć na plecy,

Do szpitala się dostaniem,
Kędy leczą się kalecy.
Tuby śniegi was zakryły,
Tubyś skonał na tym pieńku. —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XIX.
Jak ofuknie się z hałasem,

Jak zaiskrzy się, zapłonie:
Patrz: kolumna już pod lasem!
Twoje miejsce przy plutonie.
Spiesz dopędzić towarzysze:
Za zbiegowstwo areszt, kula!
Ja, udając, że nie słyszę,
Sadzę na mój kark dziadula.
On się zwija z całej siły,
Grozi, krzyczy na mych ręku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XX.
Myślę sobie: Mniejsza o to,

Niech się złości, będę znosić!
Lecz z ciężarem brnąć piechotą,
W śniegowiskach trudno dosyć!
Człowiek spocznie sobie chwilę
I marsz naprzód, aż łeb potnie;
Do wieczoru ze trzy mile
Przetrzepaliśmy samotnie.
Stary wparł się w grzbiet pochyły,
Ani słówka... ani stęku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXI.
Poza wojskiem w całej drodze

Tu i owdzie ogień błyska;
Albo trupa gdzie znachodzę,

Albo ślad obozowiska.
Miałem w torbie dwa suchary,
To podróżny zapas cały.
Na popasie zjadł mój stary
I wychylił haust gorzały.
Gdy się płuca pokrzepiły,
Zyskał humor pomaleńku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXII.
Już pod wieczór widzę z dali,

Jakieś wojsko ciągnie chmurą,
A konnica naprzód wali.
Szerpentyna rzekł ponuro:
Widzisz, trutniu, co to czeka,
Kto rozkazy poniewiera!
To kozactwo... nas rozsieka...
Marnie zginiesz, Terefera!
Patrz, swawole co zrobiły!
Byłbyś z braćmi, z bronią w ręku! —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXIII.
— Żal mi ciebie... dziatwy twojej...

Pan Bóg skarał cię wyraźnie!...
Lecz poczekaj... wszak to swoi...
Ja ci zaraz sprawię łaźnię!
Patrzę tedy... aż tu jedzie
Hu! porządnie szykowany,
Zdala działa, a na przedzie
Mameluki i ułany.
Aż od śniegu lecą pyły,
Aż powietrze drga od brzęku!
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!


XXIV.
Ot na białej, dzielnej szkapce,

Jakiś jeździec ku nam kroczy,
W szarej kurtce, w nizkiej czapce,
Co mu spada aż na oczy.
Patrzę pilno... i struchlałem...
Broń prezentuj, jak na wartę! —
Krzyknął kapitan z zapałem —
To sam cesarz Bonaparte —
Szerpentyna jak odżyły
Na śnieg skoczył z moich ręku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXV.
To był cesarz... nie inaczej;

Wstrzymał konia, spojrzał groźno
I zapytał: Co to znaczy?
Gdzie wasz oddział? co tak późno?
Myślę sobie: czym półgłówek,
Żeby zaraz tracić serce?
(A francuskich kilka słówek
Nauczyłem się w żołnierce).
Więc zdobywam się na siły
I powiadam bez zajęku:
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXVI.
Od początku, z tęgą miną

Całą sprawę mu wywodzę:
Co się stało z Szerpentyną,
Jak raniony padł na drodze,
Jakom kwapił się z posługą,
By go unieść do szpitalu.
Cesarz słuchał, słuchał długo,
I rzekł: Brawo, mój kapralu —
Aż mu oczy zaiskrzyły

Jakimiś ogniem pełnym wdzięku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
 

XXVII.
Potem spytał Szerpentyny,

Jak się zowę, jak prowadzę?
I mój kapitan jedyny
Dał świadectwo mej odwadze.
Już się znaczno, że nie dąsa,
W rozrzewnieniu pozbył złości,
Jednak mruknął coś z pod wąsa
O wojskowej niekarności;
Lecz się usta nie ruszyły,
Nie wydały głośno dźwięku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXVIII.
Do swych piersi cesarz sięga —

Dał mi krzyżyk... o rozkosze!
Patrzcie dzieci, to jest wstęga,
A na ciele sam krzyż noszę!
A jak umrze Terefera,
Weń ustrójcie go na mary,
Niechaj moją pierś ubiera,
Niech ozdabia mundur stary;
Poszanujcie u mogiły,
Bo był trzyman w dobrych ręku!
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXIX.
Więc potrząsłem hardo czołem,

Aż mi w oczach promieniściej:
Wiwat cesarz! — wykrzyknąłem,
Zawtórzyli mi gwardziści.
Nas zabrano na furgony,
Do szpitalów przyszli z rana.

Bóg niech będzie pochwalony,
Wyleczyli kapitana!
Teraz, słyszę, człek zażyły,
Gospodarzy przy Niemenku...
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXX.
Cóż myślicie o tym gderze?

Gdy do zdrowia przyszedł wreszcie,
Za niekarność Tereferze
Trzy dni kazał być w areszcie.
— Cesarz — mówił — wynagradza,
Bo poczciwym szedłeś torem;
Ale, bratku, moja władza
Naruszona twym uporem.
Choć wyrwałeś mię z mogiły,
Nie popuszczę władzy z ręku! —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXXI.
Słusznie mówił — bo mospanie,

Czy wodzowie, czy to prości,
Kiedy rozkaz człek dostanie,
Pilnuj ściśle powinności!


∗             ∗

Tak powiadał Terefera,
Siedząc w progu nizkiej chaty;
I rękawem łzy ociera,
I wywija kij sękaty,
I łeb siwy, łeb pochyły,
Zadumany wsparł na ręku —
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
1855. Borejkowszczyzna.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.