Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakimiś ogniem pełnym wdzięku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!
 

XXVII.
Potem spytał Szerpentyny,

Jak się zowę, jak prowadzę?
I mój kapitan jedyny
Dał świadectwo mej odwadze.
Już się znaczno, że nie dąsa,
W rozrzewnieniu pozbył złości,
Jednak mruknął coś z pod wąsa
O wojskowej niekarności;
Lecz się usta nie ruszyły,
Nie wydały głośno dźwięku.
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXVIII.
Do swych piersi cesarz sięga —

Dał mi krzyżyk... o rozkosze!
Patrzcie dzieci, to jest wstęga,
A na ciele sam krzyż noszę!
A jak umrze Terefera,
Weń ustrójcie go na mary,
Niechaj moją pierś ubiera,
Niech ozdabia mundur stary;
Poszanujcie u mogiły,
Bo był trzyman w dobrych ręku!
Jezu Chryste, Panie miły,
Terefere tatuleńku!

XXIX.
Więc potrząsłem hardo czołem,

Aż mi w oczach promieniściej:
Wiwat cesarz! — wykrzyknąłem,
Zawtórzyli mi gwardziści.
Nas zabrano na furgony,
Do szpitalów przyszli z rana.