Kamienica w Długim Rynku/XXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Za każdą bytnością syna, stary Wudtke śledził pilnie jego kroki i przekonał się że powodem tych częstych wycieczek nie co innego było, tylko serdeczna potrzeba widzenia się z Klarą. Młody człowiek téż zbytnią tego nie okrywał tajemnicą. Ojciec z niecierpliwością przyjąwszy ten objaw przywiązania tak stałego, gdy dobrodusznie sądził, że łatwe piękności berlińskie, któremi roją się salony, zbałamucą młodzieńca, i wybiją mu z głowy piękną Klarę, — spochmurniał ale zmilczał. Ogólnie tylko zrobił uwagę synowi iż nie powinienby tracić zbyt wiele czasu na przejażdżki, gdy go użyteczniéj w stolicy przepędzić może. Po wyjeździe zaś z Gdańska szukał sposobności widzenia się z panem Jakubem. Rzadko się z sobą spotykali. Wudtke nie chciał uroczyście iść i rzeczy którą dotąd za mało znaczną pragnął podać, nadawać zbytnią przez to wagę. Wyrachował się więc praktycznie tak, iż z panem Jakubem zeszli się na przechadzce. Rozmowa zrazu była obojętną, a ze strony bankiera nader uprzejmą; z kolei jakoś stała się poufalszą coraz i szczérszą... naostatek Wudtke jakby nagle cóś mu na myśl przyszło, odezwał się:
— Kochany panie Jakubie, spodziéwam się iż wierzysz w mój szczéry szacunek dla siebie i życzliwość. Dam ci jéj nowy dowód przy téj zręczności, otwiérając się przed tobą szczérze i otwarcie. Od dawna postrzegłem już przywiązanie syna mojego do waszéj córki... Zrazu mając to za młodocianą przemijającą płochość z jego strony, nie czułem potrzeby zwracać na to zbytniéj uwagi. Widzę teraz że to może miéć niemiłe następstwa. Stosunki między młodymi ludźmi, mimo wyjazdu Teofila, trwają. Wysoko cenię pannę Klarę, ale muszę wam wyznać że synowi mojemu ani tak prędko żenić się pozwolę, anibym w żadnym razie na małżeństwo z nią mógł pozwolić. Czekajcie, dodał widząc że p. Jakub chce mu przerwać... Z takiéj synowéj byłbym szczęśliwy, nie czyni to wam ujmy, ale... ale — ale... syn mój nie ożeni się przed trzydziestym rokiem życia... pannie Klarze tak długo nań czekać się nie godzi... powtóre mam dla interesów moich potrzebne małżeństwo bogate na myśli, które muszę doprowadzić do skutku. Nie kryję się z tém wcale, że dla Teofila ambicyą mam wielką, postawię go wysoko... kuzynka Rotschildów go czeka... to rzecz umówiona. Dobrze więc zrobicie, kochany panie Jakubie gdy synowi mojemu dacie od siebie do zrozumienia, iżby odwiédzin bez celu w domu waszym poprzestał. Ja mu tego mówić nie chcę i nie mogę, nadałbym rzeczy ważność zbyteczną... wy... powinniście, przy piérwszéj zręczności.
Pan Jakub zmilczał chwilę — nareszcie odrzekł.
— Tę uwagę synowi waszemu uczynię bardzo chętnie. Wcale nie myślałem nigdy dla córki mojéj gwałtownie go pociągać... bom przewidywał to postanowienie o którém mi dziś tak uprzejmie i przyjacielsko ostrzegacie. Ale uprzedzam was, szanowny panie, iż o tém co od was słyszę muszę téż panu Teofilowi powiedziéć, abym się przed nim wytłumaczył, dlaczego tak późno się opamiętałem.
— I owszem, odparł Wudtke, powtórzcie mu rozmowę naszą, nie widzę w tém nic złego a jeśli mi to nastręczy powód otwartego wynurzenia się przed moim Teofilem, bardzo wam będę wdzięcznym.
Na tém skończyła się rozmowa; p. Jakub smutny powrócił do domu, przez kilka dni zwłóczył z wyznaniem wszystkiego przed córką, nareszcie uznał za właściwe nie kryć tego dłużéj.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.