Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 49 —

jego do waszéj córki... Zrazu mając to za młodocianą przemijającą płochość z jego strony, nie czułem potrzeby zwracać na to zbytniéj uwagi. Widzę teraz że to może miéć niemiłe następstwa. Stosunki między młodymi ludźmi, mimo wyjazdu Teofila, trwają. Wysoko cenię pannę Klarę, ale muszę wam wyznać że synowi mojemu ani tak prędko żenić się pozwolę, anibym w żadnym razie na małżeństwo z nią mógł pozwolić. Czekajcie, dodał widząc że p. Jakub chce mu przerwać... Z takiéj synowéj byłbym szczęśliwy, nie czyni to wam ujmy, ale... ale — ale... syn mój nie ożeni się przed trzydziestym rokiem życia... pannie Klarze tak długo nań czekać się nie godzi... powtóre mam dla interesów moich potrzebne małżeństwo bogate na myśli, które muszę doprowadzić do skutku. Nie kryję się z tém wcale, że dla Teofila ambicyą mam wielką, postawię go wysoko... kuzynka Rotschildów go czeka... to rzecz umówiona. Dobrze więc zrobicie, kochany panie Jakubie gdy synowi mojemu dacie od siebie do zrozumienia, iżby odwiédzin bez celu w domu waszym poprzestał. Ja mu tego mówić nie chcę i nie mogę, nadałbym rzeczy ważność zbyteczną... wy... powinniście, przy piérwszéj zręczności.
Pan Jakub zmilczał chwilę — nareszcie odrzekł.
— Tę uwagę synowi waszemu uczynię bardzo chętnie. Wcale nie myślałem nigdy dla córki mo-