Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 48 —

Za każdą bytnością syna, stary Wudtke śledził pilnie jego kroki i przekonał się że powodem tych częstych wycieczek nie co innego było, tylko serdeczna potrzeba widzenia się z Klarą. Młody człowiek téż zbytnią tego nie okrywał tajemnicą. Ojciec z niecierpliwością przyjąwszy ten objaw przywiązania tak stałego, gdy dobrodusznie sądził, że łatwe piękności berlińskie, któremi roją się salony, zbałamucą młodzieńca, i wybiją mu z głowy piękną Klarę, — spochmurniał ale zmilczał. Ogólnie tylko zrobił uwagę synowi iż nie powinienby tracić zbyt wiele czasu na przejażdżki, gdy go użyteczniéj w stolicy przepędzić może. Po wyjeździe zaś z Gdańska szukał sposobności widzenia się z panem Jakubem. Rzadko się z sobą spotykali. Wudtke nie chciał uroczyście iść i rzeczy którą dotąd za mało znaczną pragnął podać, nadawać zbytnią przez to wagę. Wyrachował się więc praktycznie tak, iż z panem Jakubem zeszli się na przechadzce. Rozmowa zrazu była obojętną, a ze strony bankiera nader uprzejmą; z kolei jakoś stała się poufalszą coraz i szczérszą... naostatek Wudtke jakby nagle cóś mu na myśl przyszło, odezwał się:
— Kochany panie Jakubie, spodziéwam się iż wierzysz w mój szczéry szacunek dla siebie i życzliwość. Dam ci jéj nowy dowód przy téj zręczności, otwiérając się przed tobą szczérze i otwarcie. Od dawna postrzegłem już przywiązanie syna mo-