Kamienica w Długim Rynku/LXXVII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Po długich zwłokach spowodowanych stanem zdrowia Teofila, sprawa jego przyszła nareszcie pod sąd. Obwiniony obudził w sędziach litość i współczucie, wybladłą twarzą, szlachetną postawą i aż do zbytku otwartém przyznaniem się do winy. Obrońcy posłużyło to do wymownego głosu w którym dotknął całego życia Teofila i usiłował wykazać że ta wina którą on na siebie przyjmował, spaść musiała na otaczających ludzi, zbieg okoliczności dziwny i fatalny, wpływy upajające i t. d. Sala była widzów pełna, a interes jaki obudzał nieszczęśliwy ów zabójca, podniecony był do najwyższego stopnia. Kobiéty płakały... Sędziowie po kilkakroć musieli zawieszać posiedzenie...
Powiedzmy to na korzyść dzisiejszych sędziów w ogóle, iż sprawiedliwość ludzka stała się mniéj mściwą, mniéj okrutną, wniknęła głębiéj w duszę człowieka, pojęła to że srogością nie zapobieży występkom a sama się splami... Tu wszakże zadanie sędziów było dosyć trudne. Z zeznań okazywało się że zabójstwo nie zostało popełnione w szale chwilowego zapomnienia, Teofil od dwudziestu cztérech godzin był uwiadomiony o przybyciu Roberta M... nabił broń, przygotował się do zemsty, popełnił ją, prawie z rozmysłem. Znaczenie występku i domiar kary zawisły całkiem od ocenienia tych okoliczności, które się przedstawiały niejasno. Prokurator dowodził z obowiązku iż zabójstwo było rozmyślne, obrońca nastawał iż dopełnione zostało w gorączce, w rozpaczy, któréj trwania godzinami ograniczyć niepodobna. Mnóstwo drobnych szczegółów z życia nieszczęśliwéj Rosy, mogło téż do pewnego stopnia winę Teofila umniejszać. Berens i inni przyjaciele Wudtkego usilnie się starali osłonić rolę ojca w téj sprawie i zapobiedz ażeby imię Klary, i wszystko co poprzedzało wypadki ostatnie, pokryte zostało milczeniem. Obrońca wszakże nieokazując po sobie nic, dopiéro w chwili stanowczéj, użył zaczerpniętych ze znanych sobie tylko źródeł wiadomości dla uniewinnienia Teofila, który padł ofiarą niezręcznie poprowadzonéj, niebezpiecznéj intrygi. Zwrot ten śmiały, obraz przedstawiony z talentem, z uczuciem, wyrzekania na skażenie obyczajów wieku, podziałały stanowczo na sędziów.
Sprawa kosztem wprawdzie miłości własnéj ojca i rodziny, przybrała zupełnie nową postać. Teofil wyglądał teraz w oczach wszystkich jako ofiara zbytniéj i źle zrozumianéj troskliwości rodzicielskiéj.
Rozprawy przeciągnęły się długo, zamknęły naostatek a ciekawi długo w noc na wyrok czekać musieli... ten wypadł zupełnie uniewinniający. Teofil słuchał go nie okazawszy najmniejszego wzruszenia, zdawało się że w piérwszéj chwili nawet nie zrozumiał. Bolała go najwięcéj obrona, którą kilkakroć oburzony przerywał. Bardzo niewłaściwe w tém miejscu i w takich okolicznościach sypnęły się oklaski. Kilka osób pośpieszyło do Teofila aby rękę jego uścisnąć, Berens między innymi. Uniewinniony którego natychmiast uwolniono, nie mówiąc słowa, wyrwał się z pośrodka otaczających go, śpiesznym krokiem wybiegł z sali, i w mroku nocnym zniknął...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.