Kamienica w Długim Rynku/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Cały ten wstęp (może trochę nudny...?) moglibyśmy zastąpić kilką wyrazami, oświadczając, że do powieści naszéj życie dostarczyło wątku... ale chcieliśmy się trochę wywnętrzyć i trochę pogawędzić. Nie jest to grzéch tak wielki, by przebaczonym być nie mógł. A za wyznaniem piérwszém idzie téż drugie znowu, iż w osobach wchodzących do opowiadania nie należy szukać i odgadywać... po imieniu żywych albo zmarłych... Warunkiem jest dla nas byśmy wziętą z życia prawdę tak pięknie ubrać potrafili i przestroić, aby w niéj nikt ani siebie, ani bliźniego nie poznał. Smutną byłoby rzeczą żywić się tak surowém mięsem, lub co gorzéj... zwłokami nieboszczyków.
Starożytni mistrzowie malując śmierć człowieka, wyobrazili ją bardzo kunsztownie. Z ust umiérającego wymykała się duszyczka zwierzęca, a z ust téj dopiéro... duch ludzki. Ten malutéczki człowieczek... jest właśnie tem co sztuka z rzeczywistości chwycić ma prawo... Nic skostniałego ona maluje trupa, ale tę skrzydlatą jego duszyczkę, taką jaką ją życie uczyniło... brzydką lub anielsko piękną.
Na tém koniec spowiedzi i gawędzie — wracamy do Gdańska...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.