Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron
rozdział xi.
Jezuici i Dymitr Samozwaniec. 1604—1608.

§. 66. Zjawienie się Dymitra Samozwańca w Polsce, jego nawrócenie przez Jezuitów 1604.

Rosyjscy zarówno jak polscy historycy, nie wyjmując Szujskiego, uważają Jezuitów polskich za głównych sprawców w tyle głośnej sprawie Dymitra Samozwańca i jedni mniej drudzy więcej, ale wszyscy obciążają ich poważnemi zarzutami[1]. Tymczasem najściślejsze badania dowodzą, że Jezuici w swych kolegiach (z wyjątkiem Rygi i Dorpatu, skąd ich Szwed rozpędził) pracowali najspokojniej i zgodnie z swem powołaniem na ambonie i misyach, w konfesyonale i szkole, dalecy od jakiejkolwiek politycznej akcyi, gdy sprawa Dymitra już od kilku miesięcy zajmowała żywo najwyższe sfery w Polsce, zanim do niej i to do jej religijnej tylko strony wprowadzeni zostali, bo sami do niej nie weszli. I w dalszym toku tej sprawy, aż do zamordowania Dymitra, rola ich była wybitnie i wyłącznie religijna a nie polityczna.
Przekonamy się zaraz o tem.
Usłużny patryarcha moskiewski Job, na rozkaz cara Borysa Godunowa, ogłosił urzędownie 1604, że nie kto inny, tylko niejaki Grzegorz Otrepiew, mnich zbiegły z monasteru moskiewskiego, jest owym Dymitrem samozwańcem. Mnich ten, mniemany Dymitr, kłamiąc opowiadał, że gdy był dzieckiem na wygnaniu w Ugliczu i okrutny Borys skazał go na śmierć, wtenczas lekarz, który go miał zgładzić, przywiązany do krwi carów moskiewskich, podsunął na jego miejsce innego, w tymże wieku chłopczyka, ten otruty czy uduszony umarł, pochowany uroczyście jako Dymitr Iwanowicz, — gdy tymczasem on, prawdziwy Dymitr ocalał, oddany przez tegoż lekarza na wychowanie jakiejś uczciwej kobiecie, wtajemniczonej w tę sprawę, wyrósł na młodzieńca i od niej dowiedział się o wszystkiem[2]. Tej urzędowej wersyi trzymano się stale w Moskwie aż do najnowszych czasów[3].
W Polsce zjawienie się Dymitra na dworze Adama kcia Wiśniowieckiego w Brahiniu, przypada na miesiące letnie 1603 roku i narobiło wiele rozgłosu. Jaką drogą on się na ten dwór dostał, w jaki sposób zdołał przekonać księcia, że jest synem Iwana Groźnego, niewiadomo dokładnie, to pewna, że kże Adam uznał go za prawdziwego syna Iwana Groźnego, polecił go bratu swemu stryjecznemu, kciu Konstantemu, od 1595 r. gorliwemu Katolikowi, ten zaś wyprawił go do Sambora na dwór teścia swego, wdy sandomirskiego, Jerzego Mniszcha[4]. Wojewoda miał córkę Marynę, ambitną, żądną wrażeń pannę, której, według słów Żółkiewskiego, „koniecznie carować się chciało“. Więc urokiem swym wnet zdobyła serce Dymitra i uzyskała przyzwolenie rodziców. W październiku 1603 Mniszech z Wiśniowieckim powiadomili o sprawie Dymitra listownie króla Zygmunta, a nuncyusz Rangoni w depeszy z d. 1 listopada 1603 poinformował o niej Klemensa VIII. Z niedowierzaniem przyjął tę wiadomość papież; na relacyi nuncyusza dopisał własnoręcznie: „to będzie drugi król portugalski wskrzeszony“[5].
W styczniu 1604 król powiadamia nuncyusza, że przybył pewien Inflantczyk, dawny sługa w Ugliczu Dymitra, który stwierdził tożsamość jego osoby, skonstatowawszy pierw pewne charakterystyczne znaki, mianowicie uderzającą nierówność rąk; o czem znów donosi nuncyusz do Rzymu w depeszach z d. 17 stycznia i 7 lutego. Dnia 6 marca 1604 na polecenie króla, kże Konstanty Wiśniowiecki przywozi Dymitra do Krakowa i instaluje go w kamienicy Mniszcha. Na jego cześć wydaje wojewoda Mniszech objad, na którym jest i nuncyusz. Ten, nie wdając się w rozmowę, śledzi bacznie Dymitra: „młody to człowiek, dobrego tonu, brunet, z wielką brodawką na nosie, tuż obok prawego oka; długa biała ręka świadczy o jego pańskiem pochodzeniu, w rozmowie rezolutny, w ruchach i postawie ma istotnie coś wspaniałego“, donosi 13 marca nuncyusz. Ale czy to rzeczywiście prawdziwy Dymitr? Nuncyusz nie ma o tem swego zdania, notuje za to skrupulatnie obiegające na królewskim dworze wieści, sonduje opinią stolicy[6].
Podzielone były zdania: za popieraniem sprawy Dymitra oświadczyli się kanclerz lit. Lew Sapieha, prymas Tarnowski, biskup krak. Maciejowski, wda krak. Zebrzydowski, wda sieradzki Aleks. Koniecpolski, pisarz w. k. Wojna i inni; przeciw niej: Zamojski, Żółkiewski, podkanclerzy Pstrokowski, marszałek w. k. Prokop Sieniawski, stary książę Ostrogski i syn jego Janusz, kaszt. krak. i Goślicki, bisk. poznański.
Dnia 15 marca 1604 Dymitr miał prywatne posłuchanie u króla, przedstawia słuszność swej sprawy, wierzy w jej tryumf, który i dla chrześcijaństwa przyniesie błogie skutki. Odpowiedział od tronu podkanclerzy, życzliwie, ale wymijająco. Mimo to audiencja ta rozstrzygnęła sprawę na korzyść Dymitra. Król bowiem, jak to w liście swym do Zamojskiego z d. 23 marca 1604 r. opowiada, upatrywał w podjęciu sprawy Dymitra rozliczne a ważne korzyści dla rzpltej[7], chciał ją w tajemnicy, bez dołożenia się sejmu, z wiedzą tylko prymasa Tarnowskiego przeprowadzić, a kanclerza hetmana, niby to zdania jego zasięgając, dla niej pozyskać. Kanclerz odpisał 4 kwiet., że „się ta robota bez sejmu stać nie może“, odwodził od niej króla, gdyż mając wojnę inflancką na karku, nie należy się zapuszczać w nowe hazardy. Usłuchał król rady kanclerza o tyle, że uchylił od siebie i rzpltej oficyalne wdanie się w sprawę Dymitra, pozwolił jednak, aby ją podjęli panowie litewscy lub polscy na własną rękę, a na kierownika jej przeznaczał kcia Zbaraskiego. Ale gdy ten odmówił, bo Dymitra za oszusta uważał, powierzył król tę sprawę Mniszchowi[8].
Zdaje się, że nuncyusz wiedział o przychylności króla dla Dymitra, i dlatego sprawę jego popierał wytrwale w Rzymie. Dnia 19 marca miał u niego posłuchanie Dymitr, a ośmielony nader łaskawem przyjęciem, polecał swą sprawę jemu a przezeń „wielkiemu Ojcu“, tak nazywał papieża, nadmienił zlekka, ale dosyć wyraźnie, że gdy mu Bóg za modlitwą papieża, pozwoli zasiąść na tronie ojcowskim, to Moskwa połączy się z Rzymem i przystąpi do ligi państw chrześcijańskich. Nuncyusz przyrzekł, że będzie wiernym tłómaczem u Stolicy św. uczuć Dymitra, jakoż w depeszy z 20 marca zdał dokładną sprawę o tej wizycie[9]. Wnet Dymitr stał się osobą rozgłośną w stolicy. Mniszech jednał mu zwolenników, senatorowie i prałaci składali mu wizyty.
Teraz dopiero, a więc z końcem marca 1604 r., kiedy sprawa Dymitra stanęła na widowni Polski, zbliżyli się doń Jezuici. Nakłonił ich do tego proboszcz samborski ks. Pomaski, przedstawiając doniosłość i łatwość nawrócenia Dymitra do katolicyzmu. Dnia więc 31 marca złożył carowi wizytę w imieniu zakonu swego prepozyt domu św Barbary O. Kasper Sawicki, ofiarował swe usługi. Dymitr, uprzedzony przez ks. Pomaskiego, przyjął O. Sawickiego łaskawie, prosił, aby go niezadługo odwiedził. Na tej drugiej wizycie wszczął O. Sawicki rozmowę o greckiej schizmie. Dymitr wyznał otwarcie, że ma pewne wątpliwości co do greckiej wiary, bo go w niej mocno zachwiali aryańscy ministrowie w Brahinie, że pragnie być pouczonym, musi jednak bardzo ostrożnie postępować, bo śledzi go bacznie oko Moskali, którzy koło niego się gromadzili, potrzebuje więc naradzić się z Zebrzydowskim, jak te konferencye religijne najbezpieczniej urządzić. Stanęło na tem że dnia 7 kwietnia Dymitr w orszaku dworzan, jak zwykle, odwiedzi Zebrzydowskiego. Nie zadziwiło to nikogo, bo odwiedzał go przedtem. Zostawiwszy orszak swój w sieniach czy w pierwszej izbie, wszedł do komnaty Zebrzydowskiego, ten wprowadził go do przybocznego pokoju, w którym już czekali 0OOSawicki i Grodzicki.
Konferencya trwała dobrą godzinę, roztrząsano dwa punkta: pochodzenie Ducha św. od Ojca i Syna i komunię św. pod jedną postacią. Druga konferencya z Ojcem Sawickim i Włoszkiem odbyła się w klasztorze OO. Bernardynów d. 15 kwietnia. Trzecia nazajutrz, i brali w niej udział OO. Skarga, Sawicki, Grodzicki i Bartcz. Rezultat tych trzech konferencyi był ten, że Dymitr postanowił uczynić wyznanie wiary katolickiej i odprawić wielkanocną spowiedź, zwierzył się z tem Zebrzydowskiemu i przezeń prosił O. Sawickiego, aby zechciał mu być spowiednikiem, naznaczył czas i miejsce.
W dzień więc wielkosobotni 17 kwietnia, w którym członkowie arcybractwa miłosierdzia zakapturzeni zbierają jałmużnę, Zebrzydowski przybrał siebie i Dymitra w kaptur bracki i obydwaj niepoznani weszli do domu św. Barbary, wrzekomo prosić o jałmużnę. Czekał ich u furty O. Sawicki i Dymitra wprowadził do swej celi. Tu mu począł przedstawiać ważność i wielkość jego przedsięwięcia, wzywać do sumiennej rozwagi i szczerości, przestrzegać, aby się płonnym nie oddawał rachubom, ale postępował z Bogiem i sumieniem szczerze, jeżeli chce być pewny pomocy bożej, której w trudnem swem przedsięwzięciu tak bardzo potrzebuje. Suspensus animo aliquantulum mansit zawahał się na chwilę Dymitr, wnet zebrawszy myśl, upewnił o swej szczerości i prawdzie z Bogiem i ludźmi, odprawił spowiedź, złożył wyznanie wiary, przybrał się znów w kaptur i jak wszedł tak i wyszedł z Zebrzydowskim na dalszą kwestę. Nazajutrz Wielkanoc, Dymitr z obawy przed Moskwą, nie mogąc ani do komunii św. przystąpić, ani nawet być na mszy św., napisał jak umiał po polsku list bardzo czuły do papieża, oddając siebie, i gdyby tron ojcowski odzyskał, Moskwę całą w posłuszeństwo Stolicy św. W dwa dni potem 20 kwiet. przyzwał do siebie O. Sawickiego, prosił, aby obmyślił sposób udzielenia mu komunii św. i bierzmowania[10].
O całym przebiegu nawrócenia Dymitra powiadamiał O. Sawicki dokładnie nuncyusza. Ten, który jak sam to donosi w swej depeszy z d. 3 kwietnia, polecił był Jezuitom widywać się często z carewiczem, postanowił, aby komunia odbyła się przy pożegnalnej wizycie, którą Dymitr, zabierający się do powrotu do Sambora, nuncyuszowi 24 kwietnia miał złożyć. Tak się też i stało. Zostawiwszy swą świtę w przedpokoju nuncyatury, wszedł Dymitr z Zebrzydowskim i Sawickim do komnaty, w której już stał ołtarz z mszalnym przyborem. Dymitr prosił jeszcze O. Sawickiego o spowiedź, słuchał z wielkiem nabożeństwem mszy św., którą nuncyusz w asyście dwóch kapelanów odprawił, przyjął komunię św., a po mszy św. bierzmowanie. Przy pożegnaniu nuncyusz wręczył mu agnus Dei w złoto oprawny i 25 dukatów, a do Rzymu wysłał depeszę z d. 24 kwietnia. Wychwala w niej pobożność Dymitra, jego oddanie się zupełne i cześć dla Stolicy św., gdy „padłszy przedemną na kolana oświadczył, iż uznaje powagę Ojca św., że zawsze i w każdej okoliczności poddać się chce i być posłusznym Stolicy św., bo wie, że tak czynić powinien każdy wierny chrześcijanin. Przyrzekł też, że jeżeli kiedy, o czem nie wątpi, odzyska tron ojcowski, to postara się, aby poddani mu ludzie greckiej wiary porzucili schizmę, a Mahometanie i poganie chrzest św. przyjęli. Dodał i to, że nie mówi tego z wyrachowania ani podstępnie, ale Bóg tego jest mu świadkiem, a ponieważ nie mógł ucałować nóg Waszej Świątobliwości, chciał ucałować moje stopy jako zastępcy, i nawet zabierał się do tego, ale ja (nuncyusz) przez grzeczność nie dopuściłem tego. Wreszcie oddał mi list do Waszej Świątobliwości, który napisał i podpisał własnoręcznie po polsku[11], prosząc, abym wytłumaczył go, że i pismo i układ mniej piękny, i abym wysłał go (do Rzymu), co też czynię, dołączając przekład listu łaciński, dokonany jak można było najwierniej przez O. Sawickiego, który i z własnej ochoty i z mego polecenia kierował tem wszystkiem.
„Wczoraj pożegnał on (Dymitr) króla, który mu podarował łańcuch złoty z własnym portretem w złotym medalu, złotogłowia sztukę, pieniądze na suknie, i pensyi tym razem tylko 4.000 złr. Wojewoda sandomierski Mniszech ma polecenie wypłacić mu je na rachunek króla, który, jak mówią, tłumaczył się, że na razie nie jest w stanie dać więcej, przyrzekł jednak, że da kiedyindziej. Chociaż żywego temperamentu, wymowny i dziarski, Dymitr zachował dziwną skromność i roztropność, znosząc niedostatek i obchodząc się bez wielu rzeczy potrzebnych.
„Przekonawszy się o jego wytrwałej pobożności, okazałem mu wiele czułości, szacunku i dowodów życzliwości, które uważałem za stosowne. Ponieważ objawił życzenie mieć przy sobie księdza, przeto napisałem do prowincyała jezuickiego (Strivera), aby na jego usługi wyznaczył kapłana, któryby sekretnie przebywał u kcia Wiśniowieckiego, dopokąd Ojciec św. inaczej nie zarządzi. Udzieliłem mu też dyspensy od postu, gdyż upewniał pod sumieniem, że posty bardzo szkodzą jego zdrowiu. Jednej tylko rzeczy odmówiłem: nie chciałem ani mówić, ani decydować, ażali na wypadek odzyskania dziedzicznego swego carstwa, podczas koronacyi komunikować może z rąk schizmatyckich. Zostawiłem to rozsądzeniu Ojca św., bo czasu na to, myślę, będzie jeszcze dosyć“[12].
Dnia 25 kwietnia opuścił Dymitr Kraków, udając się do Sambora, gdzie układał z Mniszchem przedślubne stypulacye, spisane w dwóch urzędowych aktach z d. 25 maja i 12 czerwca i gromadził zaciągi wojskowe.
Oto akt pierwszy dymitrowej tragedyi, opowiedziany na urzędowej relacyi nuncyusza Rangoni, najzupełniej zgodnej z naracyą Wielewickiego, opartą na diariuszu naocznego świadka, O. Sawickiego. Wszystko inne błędem lub zmyśleniem. Niech sądzi kto chce, wróg czy przyjaciel, rola Jezuitów w tym akcie jest drugorzędną i wyłącznie religijną. Im chodziło o nawrócenie tego młodego Moskala, którego król, nuncyusz, w części także opinia publiczna uważali za Dymitra, prawowitego syna Iwana IV, a przez niego w danym razie o nawrócenie Moskwy. Ażali to prawdziwy czy zmyślony Dymitr, ażali zdoła on, zostawszy nareszcie carem, dotrzymać, chociażby szczerze chciał, obietnicy przeprowadzenia unii z Rzymem, te kwestye czy wątpliwości nasuwały się im z pewnością, ale rozwiązanie ich zostawiali tym, którzy Dymitra na arenę polityczną wprowadzili i na niej mu pomagali.





  1. I tak: Sołowiew, Historya Rosyi t. VIII str. 82 i nast. wychodząc z zasady: cui prodest, dowodzi, że korzystnem było dla Polski wywołać w carstwie moskiewskiem wewnętrzną rozterkę. Wysunięcie Dymitra na arenę było więc sprawą polskiego rządu; kanclerz lit. Lew Sapieha maczał w niej niewątpliwie palce. Wszelako „czy można przypuścić, aby jeden człowiek podjął się takiej sprawy? Z nierównie większym fundamentem przypuścić należy, że sprawcami jej byli Jezuici, podówczas bardzo potężni w Polsce, którym ukazanie się samozwańca, jako narzędzia do zaprowadzenia katolicyzmu w Rosyi, było bardzo potrzebne. Sapiehę zaś uważać można jako podstawionego potęgi jezuickiej“. Był jeszcze ktoś trzeci, komu samozwaniec był bardzo na rękę. Oto stronnictwo bojarów antiborysowe. Ono niewątpliwie wyprawiło samozwańca do Polski, i w porozumieniu z Sapiehą i Jezuitami urządziło komedyą Dymitra.
    Karamzin, Historya państwa Rosyi t. XI, str. 130, idąc za kroniką Nikona, opowiada, że samozwaniec Dymitr dostawszy się na dwór kcia Wiśniowieckiego udał ciężko chorego. Przywołano mu spowiednika, naturalnie że Jezuitę, temu on wykrył na spowiedzi całą tajemnicę, Jezuita ją wygadał, i sprawa Dymitra została inscenowaną. Słusznie zauważył Kostomarow w swej rozprawie: „Kto był pierwszy Łżedymitr?“ str. 42—48, że tym spowiednikiem nie mógł być Jezuita, jeno ksiądz prawosławny, bo kże Adam Wiśniowiecki, jako wyznawca greckiej wiary, nie miał ani na swym dworze w Brahiniu, ani w swych obszernych majątkach żadnego Jezuity, i choremu wrzekomo, prawosławnemu Dymitrowi on sam prawosławny z pewnością Jezuity nie przywoływał. Mimo to za Karamzinem i Sołowiewem cała rzesza rosyjskich historyografów każe Jezuitom grać główną rolę w sprawie Dymitra.
    Nie inaczej w Polsce, od Niemcewicza poczynając aż do Bobrzyńskiego (tom II. 173—174).
    Dopiero pierwszy Aleksander Hirschberg w źródłowej swej pracy „Dymitr Samozwaniec“ Lwów 1898, co do Jezuitów doszedł do tego samego rezultatu co ja, acz przypuszcza, że „doradcy zaufani“ Zygmunta III zostawali pod wpływem zakonu Jezusowego, doradzili zaś królowi poprzeć Dymitra przez „chęć skorzystania z tej sposobności do nawrócenia Moskwy na łono kościoła katolickiego“ (str. 31). Przypuszczenie to niema najmniejszej podstawy. Bo według szanownego autora onymi „zaufanymi doradcami króla“ byli Andrzej Bobola, Urszula Mejerin, kard. Bernard Maciejowski, Zygmunt Myszkowski, wreszcie cały szereg cudzoziemców jak Jung, Wreder, de la Cola i t. d. (str. 31 nota 2). Zkąd wie szanowny autor, jaki na to ma choćby najlżejszy dokument, że ci „zaufani doradzcy“ króla zanim rady swe dali królowi, pytali pierw Jezuitów, co i jak mają radzić, albo że Jezuici nie pytani, sami im swe zdanie narzucili? Co do mnie, znając trzeźwy sąd ks. Skargi, przekonany jestem, że raczej z Zamojskim i Chodkiewiczem przeciw Dymitrowi, jak z zaufanymi doradcami króla za Dymitrem głos swój oddał, jeżeli wogóle król go pytał lub rady jego zasięgał.
  2. Inna wersya podaje, że to matka Dymitra, litując się swego synka, podsunęła nasłanym od Borysa oprawcom innego chłopczynę.
  3. Do r. 1864, w którym Kostomarow w swej rozprawie „Kto był pierwszy Łżedymitr?“ wykazał dowodnie, że ów mnich Otrepiew był tylko ajentem Dymitra, ale nie Dymitrem.
    Hirschberg przypuszcza, że Dymitr był synem nieślubnym Stefana Batorego“ i usprawiedliwia tę hipotezę na kilku stronicach 280—283.
  4. Wielewicki opowiada, że 1603 r. młody jakiś Moskal, w habicie czerńca (mnicha bazyliańskiego) podjął pobożną pielgrzymkę z Moskwy do Ławry kijowskiej, że zatrzymał się w Kijowie, zjednał wrodzoną sobie uprzejmością szlachtę tamtejszą, przez nią dostał się do kcia Adama Wiśniowieckiego i powoli udawać się począł za uratowanego od śmierci syna Iwana Groźnego, Dymitra; że niektórzy mu uwierzyli, a przedewszystkiem kże Adam Wiśniowiecki, który go, jako carewicza na swym dworze brahińskim (nad rzeką Brahinką, wpadającą do Dniepru), ze czcią podejmował. Wieść się rozniosła po Rusi i Moskwie południowej. Wielu Moskali, niezadowolonych z rządów cara Borysa, poczęło się koło niego gromadzić i na tron ojcowski zapraszać, cisnęli się i Aryanie polscy, aby carewicza dla swej sekty pozyskać. Zaciekawiony tem brat Adama, kże Konstanty, zaprosił Dymitra do siebie, zapoznał z teściem swym Mniszchem, który go ze sobą do Sambora przywiózł. Po naradzie z księciem Konstantym, postanowiono o wypadku tym uwiadomić króla. Król kazał Dymitra dostawić do Krakowa. (Diarius domus ad. s. Barb II. 49—51).
    Nie wiele więcej światła rzuca praca p. Hirschberga. Dymitr „syn nieślubny Batorego“ chował się na Litwie — r. 1600 widzimy go w orszaku poselskim Lwa Sapiehy do Moskwy. Wtenczas już malkontenci moskiewscy z kniaziem Bielskim i Romanowem na czele upatrzyli go sobie za narzędzie do obalenia znienawidzonego Borysa i kazali mu grać rolę Dymitra. Lew Sapieha wtajemniczony był do tej kabały. Czekano tylko na sposobną chwilę, a tymczasem ów przyszły Dymitr postrzygł się na mnicha i od monasteru do monasteru wędrując, dostał się do Dermania. Wszystko to tak być mogło, ale mogło być inaczej. W Dermaniu poznał go kaszt. kij. aryanin Hojski, zabrał go do swej Hojszczy, nauczył aryańskiej wiary. Wtem ajent Dymitra mnich Otrepiew donosi mu z Moskwy, że teraz pora do akcyi, Dymitr z Hojszczy udaje się do Brahina i tu rozpoczyna się jego rola (str. 1—23).
  5. Aluzya do Sebastyana, króla Portugalii, który w wyprawie przeciw Maurom, w bitwie pod Alkazarem 4 sierp. 1578 r. zginął. Poszarpane zwłoki jego odszukano z trudnością, pochowano w Ceucie, a potem w Lizbonie. Wątpiono jednak w ich autentyczność, stąd powstała wieść najprzód w Tercerze, że Sebastyan żyje, wraca do Europy, aby odzyskać tron, na którym zasiadł Filip II hiszpański. Pojawiło się naraz dwróch samozwańczych Sebastyanów, jeden syn kamieniarza, drugi syn strycharza. Ledwo tych uprzątnięto, zjawił się trzeci, a za nim czwarty 1598 r. w Wenecyi najniebezpieczniejszy, bo do króla Sebastyana dziwnie podobny.
    Na żądanie Filipa II wydali mu go Wenecyanie 1600 r.: zginął podobno na galarach, czy też uduszony w więzieniu.
    Znaleźli się pisarze, którzy Jezuitów w sprawę Sebastyanów wmięszali, chociaż historyk de Thou (X. 420), powiada: „Les Jésuites s’efforcerent de détromper le peuple“.
  6. Pierling. Romę et Demetrius. Paris 1878, str. 175—195, przytacza z archiwum wat 25 relacyj nuncyusza Rangoni do kard. Valenti, od 3 listop 1603 do 25 czerwca 1605 r., donosząc o wszystkich ważniejszych szczegółach sprawy Dymitra i fazach, jakie przechodziła. Najwięcej tych relacyj, bo aż 8, z marca i kwietnia 1604, a więc z czasu pobytu Dymitra w Krakowie.
  7. Projekt unii, a przynajmniej wieczystego sojuszu Polski i Litwy z Moskwą, podnoszony wielokrotnie podczas dwóch pierwszych bezkrólewi, także przez króla Stefana, pokutował w głowie Zygmunta III. Opierali się temu carowie Iwan, Fiedor i Borys, który 1600 r. tylko na 20 letni rozejm zezwolił; godził się nań Dymitr, więc jakże mu nie dopomódz.
  8. Naruszewicz. Żywot J. K. Chodkiewicza I. 192.
    Pierling 185. Relacya nuncyusza 24 kwiet 1604.
  9. Pierling. str. 182. Ta i inne wspomniane niżej depesze nuncyusza do Rzymu nie znane były O. Wielewickiemu, a jednak opowiadanie jego zgadza się co do joty z relacyami Rangoniego, można więc na nim polegać najzupełniej.
  10. O bierzmowaniu wspomina wyraźnie nuncyusz w depeszy z d. 24 kwietnia 1604. (Pierling, 186 i Wielewicki II. str 59). Dlaczego? bo Stolica św. nie dała delegacyi popom schizmatyckim do udzielania sakram. bierzmowania, dała ją 1595 r. księżom unickim. Dlatego bierzmowanie Dymitra nie było ważne, a przynajmniej co do tej ważności zachodziła wątpliwość, więc nuncyusz bierzmował go powtórnie, zapewne warunkowo sub conditione.
  11. Polski autograf dymitrowego listu do papieża odnalazł O. Pierling w Archiwum watykańskiem i ogłosił go drukiem w Paryżu 1898 z wiernem zachowaniem pisowni. Przedrukował go Hirschberg w swej książce str. 287, 288.
    Łaciński przekład listu u Pierlinga. Rome et Dem. str. 157. 158.
  12. Pierling. Rome et Démétrius str. 186—188.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.