w Polsce, zanim do niej i to do jej religijnej tylko strony wprowadzeni zostali, bo sami do niej nie weszli. I w dalszym toku tej sprawy, aż do zamordowania Dymitra, rola ich była wybitnie i wyłącznie religijna a nie polityczna.
Przekonamy się zaraz o tem.
w Rosyi, było bardzo potrzebne. Sapiehę zaś uważać można jako podstawionego potęgi jezuickiej“. Był jeszcze ktoś trzeci, komu samozwaniec był bardzo na rękę. Oto stronnictwo bojarów antiborysowe. Ono niewątpliwie wyprawiło samozwańca do Polski, i w porozumieniu z Sapiehą i Jezuitami urządziło komedyą Dymitra.
Karamzin, Historya państwa Rosyi t. XI, str. 130, idąc za kroniką Nikona, opowiada, że samozwaniec Dymitr dostawszy się na dwór kcia Wiśniowieckiego udał ciężko chorego. Przywołano mu spowiednika, naturalnie że Jezuitę, temu on wykrył na spowiedzi całą tajemnicę, Jezuita ją wygadał, i sprawa Dymitra została inscenowaną. Słusznie zauważył Kostomarow w swej rozprawie: „Kto był pierwszy Łżedymitr?“ str. 42—48, że tym spowiednikiem nie mógł być Jezuita, jeno ksiądz prawosławny, bo kże Adam Wiśniowiecki, jako wyznawca greckiej wiary, nie miał ani na swym dworze w Brahiniu, ani w swych obszernych majątkach żadnego Jezuity, i choremu wrzekomo, prawosławnemu Dymitrowi on sam prawosławny z pewnością Jezuity nie przywoływał. Mimo to za Karamzinem i Sołowiewem cała rzesza rosyjskich historyografów każe Jezuitom grać główną rolę w sprawie Dymitra.
Nie inaczej w Polsce, od Niemcewicza poczynając aż do Bobrzyńskiego (tom II. 173—174).
Dopiero pierwszy Aleksander Hirschberg w źródłowej swej pracy „Dymitr Samozwaniec“ Lwów 1898, co do Jezuitów doszedł do tego samego rezultatu co ja, acz przypuszcza, że „doradcy zaufani“ Zygmunta III zostawali pod wpływem zakonu Jezusowego, doradzili zaś królowi poprzeć Dymitra przez „chęć skorzystania z tej sposobności do nawrócenia Moskwy na łono kościoła katolickiego“ (str. 31). Przypuszczenie to niema najmniejszej podstawy. Bo według szanownego autora onymi „zaufanymi doradcami króla“ byli Andrzej Bobola, Urszula Mejerin, kard. Bernard Maciejowski, Zygmunt Myszkowski, wreszcie cały szereg cudzoziemców jak Jung, Wreder, de la Cola i t. d. (str. 31 nota 2). Zkąd wie szanowny autor, jaki na to ma choćby najlżejszy dokument, że ci „zaufani doradzcy“ króla zanim rady swe dali królowi, pytali pierw Jezuitów, co i jak mają radzić, albo że Jezuici nie pytani, sami im swe zdanie narzucili? Co do mnie, znając trzeźwy sąd ks. Skargi, przekonany jestem, że raczej z Zamojskim i Chodkiewiczem przeciw Dymitrowi, jak z zaufanymi doradcami króla za Dymitrem głos swój oddał, jeżeli wogóle król go pytał lub rady jego zasięgał.