Przejdź do zawartości

Jesień (Mátyás, 1903)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Jesień
Podtytuł Studyum z życia ludu dawnej puszczy sandomierskiej
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Władysława Łozińskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


JESIEŃ


STUDYUM
Z ŻYCIA LUDU DAWNEJ PUSZCZY SANDOMIERSKIEJ


NAPISAŁ


Dr. Karol Mátyás.







LWÓW.
NAKŁADEM AUTORA.
Z drukarni Wł. Łozińskiego. — Zarządca Wł. Weber.
1903.


(Odbitka z »Gazety Lwowskiej«).



JESIEŃ.

Studyum z życia ludu dawnej puszczy sandomierskiej[1].

Jesień...
Rozpoczyna się ona z końcem żniw, kiedy złociste ściernia szeroko odsłonią ziemię, tak bujną i strojną jeszcze niedawno, kiedy „najwięcej dziurek[2] do nieba patrzy“, jak lud powiada w znanej zagadce.

10-go sierpnia przypada św. Wawrzyńca.

Na Święty Wawrzeniec
przez pole gościeniec. (powszechnie).

I słusznie, bo w tym czasie już pozbierane wszystko z pola, mało gdzie zobaczysz kopę zboża, chyba gdzie kawałek owsa późnego oczekuje sierpa, ścierniska pozaorywane, a przez te role, które się zowią pokładanki, można jechać od końca do końca, nie patrząc drogi ani ścieżki. Przez pola pędzą także bydło na ścierniska, które jeszcze nie zaorane, aby wypaść kfásty (chwasty) ominięte od sierpów, zaczem kto nie przyjedzie z pługiem i nie odbierze pożywienia bydlętom.
Na święty Wawrzyniec święcą masło w kościele. Kobiety zwykle święcą takie masło, które bywa przechowywane długo, a używane jako lekarstwo do nacierania, gdy kogo wiater porazi. Czasem lekarstwo to bywa skuteczne.

15 sierpnia, Wniebowzięcie Najśw. Panny Maryi.

Lud nazywa ten dzień świętem Matki Boskiej Zielnej. Święto to jest u ludu we wielgiem znaczeniu, uważają je za jedno z największych świąt w roku. W wilią tego święta czyli, jak powiadają, przed Zielną o jeden dzień idą prawie wszystkie baby ze wsi w pole albo do lasu i zrywają rozmaite ziela i kfàsty na świecenie, jako to: buchwica, rumianek, ostropesz, leszczyna z orzechami, mlecz, szałwia, morona, jendyki, tureckie proso, nagietki, świętojańskie ziele, cebula, costek (czosnek), bez, jabłka, ruta, ślaz, mięta, żyto, owies, proso, jęczmień, len, maciec... Maciec, to mówią, że jest wszystkiemu zielu ojciec“. (Stale).
Wszystko to ziele wiążą w lipowe łyko, nie wolno go jednak na kfardo (twardo) ściskać. Stąd jest przysłowie: „Opásałeś sie, jak świecone ziele“! (Stale). Ogromną tę wiązkę ziół, bo oprócz wymienionych niejedna zawiera trzy razy tyle innych jeszcze ziół, chociaż każdego gatonku jest tylko po dwie albo trzy gałozek, wystrojona odświętnie baba bierze w zajdy (w płachtę na plecy) i idzie w dzień Matki Boskiej Zielnej do kościoła, gdzie je ksiądz święci. Niejedna baba ugina się pod ciężarem tych zajdów i ledwie je zadźwiga do kościoła. (Stale). Wiązkę tych ziół nazywają święconem zielem (powszechnie).
Święconego ziela używają na rozmaite bole. I tak święcone orzechy są bardzo skuteczne na guzy w garle: „kto má guzy w garle, to ino sie temy orzechemy okadzi, zará sie mu guzy rozydą“. Rumianek jest bardzo dobry, jak kogo kasel dusi, to rumianek warzą i te wode piją i kasel ustaje. (Stale). Także kobiety przy połogu mają zwykle przy sobie ziele święcone. (Pysznica). Jak się krowa ocieli, bierze gospodyni po trosze z każdego gatunku święconego ziela, pali te zioła w starym garnku i dymem z nich okadza krowę — takiej krowie czarownica nie odbierze mleka. Jak zachoruje świnia, krowa albo koń, to łykiem, którem ziele związane, owiązują gardło chorego bydlęcia — „i już przychodzi do zdrowia“. (Stale). Jednem słowem to ziele jest skuteczne na wszystkie choroby. Ludzie są tego pewni, że wszystkie bole po niem ustają, bo już od wielu lat to robią, to się przekonali, że jest prawda sprawiedliwa, i każdy ma to ziele od roku do roku.
Wybierają też do święcenia w Zielną wszystkie gatunki zboża, każde w osobnej wiązeczce. A po oświęceniu bierze się każdy gatunek do osobnego naczynia, wyciera się i do nasienia (przeznaczonego na siew) się miesza. (Pysznica).
W Stalach mówią:
Zielny zimiák cielny“, bo wtedy już są ziemniaki dobre i kruche i wszyscy już je jedzą. Do Zielnej niewolno koniarzom, którzy konie w nocy pasą, ziemniaków piec, a jak przyjdzie Zielna, to tak mówią:
— Chłopcy! dziś jes Zielny, to i zimiák cielny, to jus nám jéch wolno piéc.
I palą w polu ogień i pieką ziemniaki, które im bardzo smakują. (Stale).
W Woli gołego zabraniają pastuchom na błoniu ogień palić i ziemniaki piec przed M. B. Zielną, boby na zboże przyszła straszna zaraza, zmarniałaby połowa zboża.

24 sierpnia, św. Bartłomieja.

Na święty Bartłomiej
nadstaw plecy nad płomiej (płomień). (Pysznica).
Na święty Bartłomiej
baba ucieka do ciepła na płomień. (Gorzyce).

To przysłowie słusznie przepowiadają, bo już odtąd zaczyna być coraz chłodniej i noce są zimne, rosa pada zimna a mgła rozciąga się po polach i łąkach.

Na święty Bartłomiej
wszystko w stodole miej. (Wola gołego).

Na święty Bartłomiej bocki (bociany) od nas odchodzą, w ten dzień wszystkie się do jedności kupią i odchodzą do cieplic (ciepłych krajów), od św. Wawrzyńca zbierają się w gromady i chodzą tak aż do św. Bartłomieja, a jak który jest kalika, to go wszystkie biją i nie dadzą mu ze sobą iść, tylko musi on już w naszym kraju zginąć. (Stale).
W dzień św. Bartłomieja gospodarze uważają dobrze, z której strony wiatr wieje, podług tego rachują, jaka będzie zima. Jeżeli wiatr wieje z południa, to zima będzie bardzo letka (Stale) i niestała (Pysznica); jeżeli spónocka, to bardzo ostra (Stale), i wiele śniegu (Pysznica); jeśli z zachodu, to średnia (Stale), niestała, a mokra czyli wiele śniegu i zamieci (Pysznica); jeśli ze schodu, to ostra i sucha (Pysznica), duże będą mrozy (Stale), wiatry zimne (Gorzyce). „To jest przekonana prawda, bo jus sie na tem kilka lat przekonują“ (Stale). „Jeżeli dzień św. Bartłomieja jest pogodny, cichy, to taka będzie jesień i mniej więcej zima, tak mówią starzy gospodarze“. (Pysznica). Wogóle jaki jest dzień ten, taka też będzie zima. (Gorzyce).

28 sierpnia, św. Augustyna.

Na świętego Augusta
rośnie dobrze kapusta. (Gorzyce).

Święto Pocieszenia Najśw. Maryi Panny (pierwsza niedziela po św. Augustynie).
To święto niezawsze w jeden dzień przypada, zwykle bywa w niedzielę po św. Augustynie albo w ten sam dzień. Na święto Pocieszenia zwykle sieją najpierwszą pszenicę, szczególnie ci, którym ktoś z pola ukradł parę snopki pszenice.
Niejeden widząc u sąsiada piękną pszenicę, ukradnie mu z niej w nocy parę snopków, taką pszenicę sieje osobno na Pocieszenie, aby mógł się doczekać samej kradzionej pszenicy, która zwykle z początku lepiej się udaje, niż nasienie kupione, gdy tymczasem temu, któremu ukradziono pszenicę, po złodzieju się popsuje i w drugim roku gorzej, a dalej jeszcze bardziej się nie urodzi, tak, że takie dobre nasienie trzeba gospodarzowi zagubić, bo szkoda pola niem zasiewać. A u złodzieja tymczasem udaje się pszenica jak najlepiej. Dlatego ten, kogo w ten sposób okradziono, stara się jak najprędzej, przed złodziejem zasiać pszenicę, to się jeszcze nie tak popsuje, i jemu i złodziejowi się urodzi. (Pysznica).

1 września, św. Idziego.

Święty Idzi
w polu nic nie widzi (Gorzyce, Stale i t. d. powsz.).

„Wtenczas się już w polu mało widzi, bo tylko ziemniaki, kapustę i rzepę“. (Stale).

8 września, Narodzenie Najśw. Maryi Panny.

U ludu Matki Boskiej Siewnej (powsz.) albo krótko Siewny (Stale), bo od tego święta najwięcej zaczynają siać. Także po tem święcie zaczynają kopać ziemniaki (powsz). W Stalach każdy gospodarz musi o jeden dzień przed Siewną zacząć żyto siać, bo jakby nie zaczął przed Siewną, to mu nie wolno siać aż za trzy tygodnie po Siewnej, boby mu żyto kiepsko wschodziło.

21 września, św. Mateusza apostoła.

Do świetego Mateusa
uzywáj chłopie kapelusa,
a po świetem Mateusie,
to ci nic po kapelusie. (Stale).

Na świety Mateus
na góre kapelus,
a po świetem Mateusie
nie chodź w kapelusie. (Pysznica).

Bo wtenczas już są zimne i mroźne poranki, ale czasem też po Mateuszu jest cieplej, niż przed Mateuszem. (Stale, Pysznica).

23 września, św. Tekli panny.

Na świętej Tekli
z nowego zboża żydzi obwarzanków napiekli. (Gorzyce).

25 września, św. Kleofasa.

Na świetego Kleofasa
jedz chłopie i popuscáj pasa. (Stale).

„Bo wtencás jus má wszystkie zbiory w domu, to jé, co sie mu podobá“. (Stale).

29 września, św. Michała Archanioła.

Świety Micháł
kapuste do becki wpycháł. (Stale, Pysznica i t. d. powsz.).

Święty Micháł
kopy s pola pospycháł,
kapustę do becek ponapycháł. (Gorzyce).

Od św. Michała zaczynają wycinać czyli rąbać kapustę w polu. Po wyrąbaniu kapusty w polu przywożą ją do domu i wnoszą do izby, ażeby ją można było dobrze obrać z liści żółtych i powalanych. Do obierania kapusty schodzą się zwykle kobiety i dziewczęta, odkładają liście piękne osobno do beczek albo innych naczyń, a później te liście siekają na drobno w naczyniu zwanem wanną długimi na jeden łokieć, a więcej niż 10 centymetrów szerokimi nożami żelaznymi t. z. tasakami.
Do siekania kapusty, które odbywa się wieczór i trwa nieraz całą noc do rana, przychodzą chłopy gospodarze jeden do drugiego, wspólnie sobie pomagając. Idzie zwykle trzech, a czasem i czterech chłopów, a każdy ma po dwa tasaki. Nasypawszy liści pełną wannę, siekają ją chłopy, chodząc w koło jeden za drugim dopóty, aż zostanie kapusta taka, że jest mało grubsza od krup jęczmiennych. Lecz odrazu wszystkie liście w wannie nie zsiekają się na drobno i koło brzegów wanny zostają liście całe. Wtedy odgarnywają drobną kapustę na brzegi, a liście wtłaczają w środek i znowu pótyl siekają, póchyl wszystka kapusta nie zrobi się jednakowo drobna. Gdy tak usiekają jedne liście na kapustę, sypią na nią drugie liście i znowu siekają, jak poprzednio. Tak czynią, aż się wanna samą kapustą napełni. Taką kapustę nazywają czarną albo zieloną, bo jest usiekana z liści zielonych.
To siekanie kapusty nazywają siekarkami, jest to jakby okrężne po wszystkich robotach gospodarskich, bo kapusta to ostatni zbiór z pola. Siekarki odbywają się uroczyście, a warto tej uroczystości przypatrzeć się bliżej.
Zwykle siekającym przygrywa muzykant na skrzypcach, a oni w takt muzyki niby maszerujący żołnierze siekają i dużo im lżej robota idzie. A ciężka to praca, powiadają najcięższa ze wszystkich robót gospodarskich, bo posiekanie jednej partyi liści czyli t. z. posiek przez trzech lub czterech chłopów trwa godzinę i półtorej, gdy liście są twarde. Takich posieków ma jeden gospodarz pięć, sześć, a czasem i więcej do zsiekania. Najlepiej, gdy w siekarkach bierze udział ośmiu chłopów, czterech sieka, a czterech przez ten czas odpoczywa, bo dwa posieki po sobie wysiekać jest za ciężko. Ażeby godzinę siekać dwoma tasakami (jeden w prawej, drugi w lewej ręce), z których każdy waży po 2 kg., siekać na komendę równo ręka z ręką, trzeba nietylko siły, lecz także wprawy, bo „ktoby się nie zdawał, toby mu palców ubyło“.
Po każdym posieku częstuje gospodarz wódką w kolej siekarzy, a gospodyni kraje i rozdaje pierogi, placki pszeniczne, ser, chleb z masłem. W izbie gwarno, wesoło, śmiech i śpiewania młodzieży, opowiadania uciesznych gadek, rozmaite figle i sztuki. Dlatego na siekarki najchętniej biegną chłopaki i parobcy, gospodarze mniej i to wtedy tylko, gdy ich po sąsiedzku zaproszono. Takim chłopakom przynieść tylko wódki i cygar, to kapustę wnet posiekają. A chociaż dostanie pełno bąbli na dłoniach od tasaków, to gdy głowę zaćmi wódką, nie zważa na nie wcale. Ale gospodarz musi być scyry, hojny, bo skąpego dobrze wyładować potrafią.
Jak gospodarz jest skąpy i mało wódki daje, siekarze zaraz wołają na niego:
— Daléj pokropcie kapuste, bo bardzo kfardá (twarda)!
Który gospodarz sie porozumie i dobrze pokropi, to kapusta aj cwaj[3] będzie posiekana, a jeżeli nie zważa na wołanie siekarzów, to każdego odejdzie chęć do siekania i pójdzie jeden w las, drugi we drwa i kapusta zostanie niedokończona. Potem gospodarz taki musi prosić innych chłopów, albo nająć albo, jeżeli niewiele mu zostanie, sam się męczyć dobrze, aż skończy.
Gdy pomiędzy usiekaną na drobno kapustą na samym środku wanny znajdzie się ukryta mała główka albo kilka liści całych, mówią: „że tu wlazł ksiądz i że go trza czemprędzej wykurzyć“. To też gdy siekają, upomina jeden drugiego, żeby tasaki głęboko wpuszczał w kapustę, bo wstyd dla siekarzów, gdy im ksiądz w kapustę wlozie.
Po ukończonem siekaniu podaje gospodyni wiecerzą albo śniadanie według tego, kiedy skończą siekać. Do jedzenia siadają wszyscy, przyczem pokpiewają sobie z tych, którzy mieli księdza w kapuście, upominając ich, „żeby i na misce księdza nie zostawili, ale wycięli do samego dna“. Zwykle leniwi do roboty zostawiają księdza w kapuście, tacy za to na misce bez upominania dobrze wytną, aż sucho zostanie. Takim siekarzem w Pysznicy jest T. Bis, który trochu nie widzi w nocy. Temu Bisowi wyrządzają drudzy siekarze różne psoty, naprzykład, gdy jak zwykle sam dobija pala na misce, dosypią mu do gotowanej kapusty surowej z wanny i tabaką mu przysolą, a on to wszystko w porządku sprzątnie.
Po wieczerzy rozchodzą się wszyscy robotnicy do domów a gospodyni na odchodnem daje każdemu chłopu spory kawał pieroga dziękując za pomoc słowem „Bóg zapłać“. (Pysznica).
Rąbanie i siekanie kapusty ciągnie się zwykle od św. Michała aż do św. Jadwigi.
We święty Michał idą chłopy do lasu i zrywają debionki (dębianki) rosnące na dębowych liściach i przełupują je na pół: jeśli w dębiance jest robak, to przyszły rok będzie bardzo dobry i obfity w plony, jeśli jest mucha, co ma skrzydła, to kiepski i mokry, a jak pająk, to bardzo suchy. Tego przekonania co rok probują i mają to za prawdę. (Stale).
„Jeżeli grzmi po św. Michale, to siej chłopie żyto i w kale, to jest w niskim, mokrym gruncie, bo będzie przyszły suchy rok“. (Stale).

15 października, św. Jadwigi.

Świętej Jadwigi
połóż chłopie capigi! (Stale, Gorzyce, zresztą powszechnie).

Albo:

Świętej Jadwigi
na góre capigi! (Pysznica).

To znaczy położyć pług, bo kto po św. Jadwidze sieje żyto, to już jest bardzo słaby siew (Stale). Starodawne to przykazanie rolnicze i trzymano się go pierwej ściśle. Dawniej pod zimę gruntów nie uprawiali tak, jak dziś, lecz zwykle po skończeniu orki na siew jesienny więcej nie orali. A że zwykle siewy jesienne kończyli około połowy października, dlatego po św. Jadwidze pługi chowano na zimę. A gdy dawniej ludzie nie mieli tyle zabudowań, jak dzisiaj, a do tego musieli wszystkie sprzęty na każdą prawie noc dobrze chować i zamykać, bo było dużo złodziei, którzy zaraz sprzątali, więc pługi i wszystkie narzędzia gospodarskie najczęściej chowano na górę czyli na strych, bo tam były najbezpieczniejsze. Opowiadają starzy, że dawniej, gdy furman, który jeździł we dnie do lasu po budulec, nie zamknął wozu na noc, to z pewnością na drugi dzień nie miał na czem jechać. (Pysznica).

Święta Jadwiga
bydło do stajni z pola ściga. (Gorzyce).

Bydło przestaje paść się na pastwisku i po ścierniach.

„Jeżeli w św. Jadwigę deszcz pada,
to Pan Bóg do kapusty miodu przykłada“. (Gorzyce).

„We świętą Jadwigę niech Bóg broni, żeby kto kapustę w polu wycinał i do beczki kładł, bo ta kapusta już za nic, musi wszystka w beczce zgnić. I to jest sprawiedliwa prawda, jak że umrzeć trzeba“. (Stale).

18 października, św. Łukasza.

„Święty Łukás,
cego w polu sukás?
Rzepy.
A cyś béł ślepy,
jak jo ludzie rwali? — bo na święty Łukás jus nima nic w polu“. (Stale).

28 października, św. Szymona i Judy.

Na Symona i Judy
spodziéwać sie śniegu i grudy. (Wola gołego, Gorzyce, Stale, Pysznica, zresztą powszechnie).

Przysłowie to zwykle się sprawdza, nieraz śnieg spadnie i ziemia zamarznie.

Na Symona i Jude
trza opatrzyć bude. (Gorzyce).

1 listopada, Wszystkich Świętych.

Listopád
liść opád,
wszyscy święci,
zima sie kręci (Pysznica, Stale).

Wszyscy święci,
Śnieg w powietrzu i zima sie kręci. (Gorzyce).

Wszystkie świątki,
chowáj się w kątki. (Wola gołego).

Gdy tylko w dzień ten zimno zacznie bardziej dokuczać albo śnieg sypać pomału białymi płateczkami, powiadają ludzie między sobą: „O! już wszyscy święci i zima się kręci“. (powszechnie).

Wszystkich świętych po lodzie,
to Boże Narodzenie po wodzie;
wszystkich świętych po wodzie,
to Boże Narodzenie po lodzie. (Gorzyce, zresztą powszechnie).

Przepowiednia ta zwykła się sprawdzać.
We wszystkie święta dobrze na to uważają, jak liście z drzew oblatują. Jeżeli liście obleciały naprzód z wierzchu drzewa, to będzie na początku zima ostra; jak ze środka, to w połowie ostra; jak od spodu, to na ostatku, ku wieśnie będzie ostra. A to jest przekonana prawda, bo już na tem są ludzie doświadczeni“. (Stale).
Wszystkie święta jak pogodne, to zima będzie więcej mroźna, a jak we wszystkie święta deszcz, to zima będzie rozlazła czyli mokra“. (Stale).

2 listopada, Dzień zaduszny.

Ten dzień ludzie uważają za bardzo ważny, modlą się za dusze zmarłych krewnych, dają dziadom jałmużny. Powiadają, że kto chce Boga prosić za umarłym człowiekiem, „to w zádusny dzień jest najważniejsza prośba, bo w ten dzień Pániezus (Pan Jezus) ma całą uwagę zwróconą na prośby ludzkie, a w inne dnie to ma inne zajęcia“. (Stale).
W dzień zaduszny wszystkie dusze idą ze smentarza o północku do kościoła do swojej parafii. Ktoby miał odwagę pójść wtedy do kościoła, zobaczyłby modlące się dusze, poznałby wszystkich znajomych, którzy zeszli ze świata. „Tylko ze te duse to zyjącego cłowieka zdaleka pocują i tak gádają, ze zyjący cłowiek śmierdzi“.
„W dziej zádusny ino pojść na smentárz i ukryć się dobrze, to bedzie widziáł, jak sie bedo groby otwierały i jak bedo duse sły do kościoła, a óny ido wszystkie páremy i bardzo płaco. Ale trza być bardzo odwáznem cłowiekiem, bo łacwo mozno śmierć nabyć, bo te duse tak pragno na zyjocego cłowieka, zeby go w jedny kfili zgubić, bo tylko chuchnie zyjocemu cłowiekowi do geby i jus trzeba umiérać. To tes mało sie kto na takie rzecy odwázy.
U nás opowiadajo, ze bardzo temu dáwno posła pobozná kobiéta w zádusny dziej do kościoła i kciała kónecnie widzieć po śmierci swoje matke, to tes kiedy ludzie z niesporu wychodziéli, óna sie tam gdzieś za ołtárzem ukréła. Organista pozamykáł na noc kościół, a óna umyśnie sie ukréła, zeby swoje matke widziała. To tes o połnocny dobie przysło dusów pełny kościół i óna jéch wszystkie widziała. Na drugi dziej przysła do domu, ale bardzo chorá, tylko ze jesce mogła opowiedzieć, co widziała. Mowiéła tak, ze, jak duse przysły do kościoła, to i ksioc (ksiądz) béł, co odprawiáł nábozejstwo. Drugi kázenie miáł i organista gráł na chorze a wszystkie duse lezały krzyzem na kościele tak, ze béł ani palca pomiedzy niéch nie wtyknon. Ale duse, co blisko ni béły, to tak gádały, ze tu gdzieś zyjocy cłowiek śmierdzi.
Jak sie jus nábozejstwo skojcéło, tak wszystkie duse powyłaziéły przes dziorke od kluca a ji matka sła na ostatku. I óna na nio zawołała:
— Matusiu! nie odchoćcie mnie, bo já jes wasá córka.
Wtedy matka przysła do nié, chuchnena ji do geby i tak powiedziała:
— Corko! i ty wnet przydzies za mnom.
To tes do trzeciego dnia dozéła, bo umarła i posła za matkom“ (Stale).
Opisane wierzenie i legenda powszechne są u ludu polskiego. Legendę nie wszędzie opowiadają jednako. W odmiance jej z Pysznicy matka tęskni i płacze za zmarłą córką, w zaduszki bardzo rano, wcześniej od wszystkich poszła do kościoła modlić się za swoją córkę. Córka ujrzawszy matkę płaczącą, wylała jej na głowę wodę ze dzbana, który w ręce niosła, i rzekła:
— Dlaczego tak matko płaczesz, co mi taki ciężar robisz, oto twoje łzy zawsze muszę nosić w tym dzbanie, bo one mi się na nic nie przydały, oddaję ci je napowrót a więcej od ciebie nie żądam.
Widząc to inne dusze, złapały tę kobietę, podarły na niej kożuch i wywlokły ją z kościoła, i więcej matka nie zobaczyła swej córki i dusz zmarłych.
W odmiance z Woli gołego córka, dziéwka płacze ciągle za matką, nie może się utulić z płaczu. Ksiądz jej radzi, żeby w zaduszny dzień poszła do kościoła, to się zobaczy z matką, ale niech sobie zaodzieje kożuch na głowę, niech stanie w wielkich drzwiach kościoła i ma się na ostrożności. W kościele było jasno od jarzących się świec. Szły dusze jedna za drugą. Co która dusza przeszła koło niej, to plunęła na nią i powiedziała: Żywa dusza smród!“ Ostatnia powoli szła matka jej, stękając ciężko, niosła bowiem trzy wielkie dzbany łez, które córka napłakała za nią. Matka gniewna rozbija o nią te trzy dzbany. Dusze inne rzucają się na nią, biją ją, szarpią, ona ucieka, dusze ją gonią, zdzierają z niej kożuch i drą w kawałki, ona tymczasem uchodzi im co tchu i przybiega do domu. Więcej córka nie płacze a matka ma spokój i łez jej już nie dźwiga.
W odmiance z Gorzyc znowu córka rozbiwszy dzban łez pełny o głowę matki, chce jej urwać głowę, ale matka naprzód zabezpieczyła się włożoną na głowę donicą skorupianą (dużą glinianą miską), którą córka porywa i rozbija o ziemię.

11 listopada, św. Marcina.

Święty Marcin przyjedzie na siwym koniu.
(Wola gołego, Stale, Gorzyce, Pysznica i t. d. powszechnie).
Święty Marcin jedzie,
Zimę za sobą wiedzie. (Wola gołego).
Na świętego Marcina
Bardzo dobra gęsina. (Gorzyce).

Jak w ten dzień śnieg pada, powiadają, że św. Marcin przyjechał na siwym koniu. Na obrazach świętych widzą św. Marcina na siwym koniu, stąd znowu gdy ktoś jedzie na siwym koniu, powiadają, że jedzie św. Marcin. (Pysznica).
W wigilię św. Marcina dobrze jest wozić gnój na kapustę i przyorać go na zimę, taka kapusta dobrze się uda, zwłaszcza, gdy się na nią nawiezie gnoju od świni. (Pysznica).

25 listopada, św. Katarzyny.

Święta Katarzyna adwent zawiązuje
A święty Jędrzej jej poprawuje. (Pysznica).
Święta Katarzyna zawiązuje adwent łyczkiem
A święty Andrzej rzemyczkiem. (Gorzyce).

Jest u włościan w Pysznicy zwyczaj, że ostatnie dwa dni przed niedzielą adwentową rachują już do adwentu i w ten piątek i sobotę zachowują post ścisły, jakoby w adwencie. Ponieważ św. Katarzyna przypada nieraz w piątek lub w sobotę przed niedzielą adwentową, przeto powiadają, że święta Katarzyna adwent zawiązuje czyli rozpoczyna.

30 listopada, św. Jędrzeja.

Świety Jedrzej,
Kuzdy medrzej. (Stale).

Święty Jędrzej
Pocyná se mądrzej. (Pysznica).

Święty Andrzej
Zacnie zime mędrzej. (Gorzyce).

W Stalach tłómaczą sobie to przysłowie w ten sposób, że w tym czasie wszyscy siedzą w domu, mają co jeść, to też każdy jest wesoły. W Pysznicy zaś wyjaśniają, że od św. Jędrzeja zaczyna zima coraz mądrzej postępować, często mróz ostry poczyna dokuczać, a i śnieg czasem ziemię przysypuje.

Od świętego Jędrzeja
Strasná bywá záwieja. (Wola gołego).

Około św. Jędrzeja zaczynają kobiety prząść kądziel, dziewczęta i kobiety, tak zwane prządki schodzą się do jednego domu, nieraz ich dwadzieścia przędzie, gwarzą wesoło o rozmaitych rzeczach, opowiadają sobie gadki, śpiewają pieśni nabożne i śpiewki światowe. W dzień św. Jędrzeja wieczór przynosi każda dziewka z domu trochę mąki (Stale), otrąb albo miękin czyli otrąb z prosa (Pysznica) i pieką w piecu lub na rozgrzanej blasze placuszki wielkości dłoni (Stale, Wielowieś), indzie bułeczki (Pysznica) — każda tylko jedną, znacząc ją swoim znakiem dla odróżnienia. Upieczone, najczęściej jednak niekoniecznie dobrze upieczone placuszki czy bułeczki kładą na gołej ziemi (Wielowieś) lub na desce położonej na ziemi (Stale) lub też na stołku na środku izby (Pysznica), potem wpuszczają do izby psa takiego, który nie przebiera w jedzeniu (Pysznica), indzie psa, któremu umyślnie cały dzień jeść nie dano (Stale). Pies nie jest z tego domu, gdzie placki pieką, tylko z obcej chałupy, to się boi, ale jest głodny, to bierze po jednym placku i gdzieś się z nim ukrywa.
Jak pójdzie z plackiem pod piec, to dziewka, do której placek należy, cieszy się, bo ma być dobrą gospodynią. Jak pójdzie pod ławę, to będzie kiepską gospodynią. Jak wrzuci placek w cebrzyk w pomyje, to dziewka będzie miała chłopa (męża) pijaka; jak pies pójdzie pod łóżko, to będzie miała chłopa śpiucha; jak pod stępę, to ją będzie chłop bijał. A jak pies zje pół placka a pół zostawi, to ta dziewka będzie mieć gdowca. Którego zaś wcale nie ruszy, to ta dziewka długo się za chłopa nie wyda. (Stale). Indziej powiadają, że się jeszcze tego roku nie wyda. (Pysznica). Bardzo się taka dziewka turbuje. Bywa, że pies głodny je jeden placek po drugim, wtedy powiadają, że te dziewki jedna za drugą będą miały weszela. Bywa też i tak, że pies weźmie w pysk placek, położy na izbie i więcej go nie tknie: wtedy wróżą, że z tą dziewką kawaler tylko zmówi pacierz i zapowiedzie wyjdą a wesele nie przyjdzie do skutku. (Żupawa).
Jak już pies placków nie chce jeść, odpasują dziewki swe zapaski i biją psa trokami, wyganiają go na pole i wszystkie za nim wychodzą, uważając, w którą stronę zaszczeka, z tej strony bowiem chłopów (mężów) się spodziewają. (Stale). Mianowicie pierwsze szczekanie psa odnosi się do tej dziewki, której placek pies naprzód zjadł, drugie do właścicielki następnie zjedzonego placka i tak dalej. Często długo w noc ciekawe swego losu dziewczęta muszą ziębnąć na dworze, nim je wszystkie pies obszczeka. (Wielowieś).
Jak pies przestanie szczekać, idą wszystkie do płotu, mianowicie do środka płotu i rachują kołki do końca. Gdy kołków do pary, cieszy się dziewka, że już w te niezápusty (mięsopusty) pójdzie za chłopa.
Potem idą do rzeki. Jeśli jeszcze nie jest zamarznięta, włażą do wody, a jak zamarznięta, to idą do przerębli i szukają na dnie, co która napotka, to trzyma dobrze w garści. Biegną z tem do izby i oglądają przy świetle. Która przyniosła ziemi, to musi być na wielkim wyrobku; która kija, to ją będzie chłop bijał; która myjaka, którym baby przy przerębli konewki lub cebrzyki myją, to będzie mieć chłopa pijaka; która zaś przyniesie nawóz koński lub bydlęcy, to będzie dobrą gospodynią. (Stale). Biorą też z rzeki wody do ust i biegną do domu: która wodę doniesie w ustach, tej weszele sie nie rozydzie (nie rozejdzie). (Żupawa).
W Wielowsi każda z dziewczyn prządek zwija z delikatnej kądzieli dwie małe wiotkie kulki. Jedna kulka ją oznacza, a druga kawalera, do którego lgnie jej serce. Następnie zapala naraz obie kulki. Gdy obie kulki naraz uniosą się do góry, wróży sobie, że się wkrótce pobiorą; gdy jednak nie razem się podnoszą lub tylko jedna wzleci, a druga się spali na miejscu, wtedy przepadła nadzieja pobrania.
Po zabawie wróżebnej siadają dziewczęta napowrót do kądzieli i przędą raźno, bo dużo zmitrężyły czasu. Ale też żywo i głośno rozprawiają tylko o tem, wkiej się która wyda, którego będzie miała chłopa, jaką która będzie gospodynią. O północku podziękowawszy gospodarzom za gościnę, rozchodzą się do domów na spoczynek.
Opisany zwyczaj, którego nie tyle dla wiary we wróżby, ile dla zabawy przestrzegają, wychodzi już z użycia w wielu wsiach nadwiślańskich w powiecie tarnobrzeskim (Wielowieś, Nadbrzezie), gdy we wsiach tz. lasowskich, przechowujących głębiej tradycyą, kwitnie jeszcze w całej pełni.
Przed niedzielą adwentową, zwykle we czwartek odprawiają kiermasz, a czwartek ten nazywa się tłustym. Na prządkach chłopcy sprawiają muzykę i przynoszą wódkę, a dziewczęta przyczyniają się grajcaramy lub przekąską, jako to pierogiem, serkiem, który matusia dała albo który córka matce zawczasu ze skrzynki wyciągnęła. Dziś tylko młodzież myśli o kiermaszu i cieszy się na niego, starzy prawie już o nim zapomnieli, lecz dawniej dzień ten obchodzono lepiej, niż teraz zapusty, cały dzień pito po karczmach i domach, zapraszano się i goszczono wzajemnie, aby przed adwentem ostatni raz się ucieszyć i zabawić. (Pysznica).
Św. Jędrzej kończy kalendarzową jesień, w rzeczywistości jednak często przykryty śniegiem i zmrożony, powinien raczej uchodzić za piastuna zimy. Ale nieraz bywa i tak, że się śmieje słonecznymi ciepłymi blaskami i stokrociami na łąkach.

Dr. Karol Mátyás.


Pisałem w Limanowej d. 16 listopada 1902.





  1. Powiaty polityczne tarnobrzeski i niski.
  2. Dziurki zdziebeł zerzniętych zbóż.
  3. Z niem. ein, zwei.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.