Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Psałterz Dawidów/Psalm CV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Psałterz Dawidów
Podtytuł Psalm CV
Pochodzenie Jana Kochanowskiego Dzieła polskie: wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Kochanowski
Indeks stron
PSALM CV.

Confitemini Domino, et invocate nomen ejus.

Chwalcie Pana, Imienia Jego wzywajcie
I sprawy Jego światu opowiadajcie.
Jemu rym, Jemu służcie wesołe strony,
Jego cuda roznoście na wszytki strony.
Inszej chłuby nad Jego Imię nie macie,
Trwalszej radości prózno indziej szukacie.
Pana i twarzy Jego i sił szukajcie,
Cuda, które uczynił, w sercu chowajcie.
Chowajcie i naukę, o Abramowe
Potomstwo wiernych Jego i Jakobowe!
Pan nasz to jest Bóg prawy, Jego wyroki
Wiążą wszytek świat, jako w sobie szyroki.
Pomni na ligę[1] swoję i wszytki rzeczy
Ma w umowie zamknione na dobrej pieczy.
Co z Abrahamem zatarł,[2] co Izakowi

Przysięgą swą utwierdził, co Jakobowi
Miasto statutu podał, w czem na czas wieczny
Izrahela upewnił, w słowie stateczny,
Obiecując za czasem kraj dziwnie sliczny
Chananejski podać im w pomiar[3] dziedziczny.
Gdzie w małej liczbie będąc i nieznacznymi
Przychodnie nieznajomi między obcymi,
Nosząc się to tam, to sam, dziś w tej dziedzinie,
Jutro namiot swój stawiąc w inszej krainie;
Przedsię zawżdy bywali w Pańskiej obronie,
A zuchwałe tyranny Pan gromił o nie.
Pomazańców (ja radzę) mych nie tykajcie,
I proroki w pokoju me zachowajcie.
Potem, mając głód wzbudzić po wszytkiej ziemi
I wszelką żywność odjąć, posła przed niemi
Do Egiptu wyprawił: Syn opłakany
Twój, Jakobie, w niewolą jest zaprzedany.
Tam mu pęta na nogi ciężkie włożono,
I żelazem niezłomnem grzbiet obciążono.
I tak długo był trzyman w więzieniu srogim,
Aż go Pan wesprzeć raczył duchem swym drogim.
Duch Pański go wyświadczył,[4] że w nim okazał
Dar taki, za którym król puścić go kazał.
I poruczył mu dwór swój i dał w szafarstwo
Wszytkę majętność swoję, wszytko swe carstwo,
Aby starosty jego, gdy zechce, sadzał
Do więzienia, a radzie mędrszy doradzał.
Zatem pożegnawszy się z krajem ojczystym,
Syn Izaków, nad Nilem siadł przeźroczystym,

Gdzie Pan lud swój tak wielce rozmnożył, że go
Silniejszym nieprzyjaciół uczynił jego.
Stąd im zazdrość urosła, stąd tyran srogi
Niszczyć je, coraz nowe najdował drogi;
Aż Mojzesza z Aronem Pan swe posłańce
Za czasem zesłał miedzy harde pohańce,
Którzy mocą słów Pańskich cuda czynili,
Króla strachu i jego dwór nakarmili.
Kazał Pan, a w południe noc gęsta wstała,
Która dzień z oczu ludzkich nagle zagnała.
Krwią zdroje, krwią płynęły rzeki szarłatne,
Miecąc po brzegach zdechłe ryby niepłatne.[5]
Ziemia taką żab sprosnych hojność zrodziła,
Że i królewska pościel bez nich nie była.
Potem wojska much spadły nieprzeliczone,
A wszy stady latały niewygubione.
Miasto dżdża z nieba padał grad kamięnisty,
A z gradem niesłychany wicher ognisty.
Zaczem wszytki winnice opustoszały,
A sady zagłuszone płód pomiotały.
Przyszła szarańcza, przyszedł chrząszcz wielonogi,
Zboże wyjadł, co był grad ominął srogi.
Nakoniec płód wszelaki pierworodzony
Jednej nocy po wszytkiem państwie zgładzony.
Dopiero cudzem złotem ubogaceni,
Bez wszelakiej trudności są pypuszczeni;[6]
I owszem, wszytek Egipt radzi ich zbyli,
Bo przed strachem ledwie już przy duszy byli.
A Pan nad nimi obłok miasto zasłony
We dnie wieszał, a w nocy słup rozpalony.

Gdy prosili, ptacy jem w obóz padali,
A po ziemi niebieski pokarm zbierali.
Tym gwoli wodę lały twarde krzemienie,
A po suchych pustyniach ciekły strumienie.
Pan bowiem swoich świętych słów nie przebaczył,[7]
Co kiedy Abramowi poślubić raczył.
Przetoż lud swój z okrutnej ręki wybawił,
I na pięknej swobodzie wesołe stawił.
I uczynił je pany wielkiej krainy,
I posiedli przychodnie obce dziedziny.
A to, żeby ustawy Pańskie chowali,
A wedle wolej Jego postępowali.




  1. przymierze.
  2. zawarł.
  3. dla podziału.
  4. dał świadectwo.
  5. bez wartości.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku — winno być: wypuszczeni.
  7. nie zapomniał.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.