Intruz/XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gabriele D’Annunzio
Tytuł Intruz
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1899
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aleksandra Callier
Tytuł orygin. Intrus
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XX.

Rzecz nie do wiary niemal, ile energii okazywała nieszczęśliwa ta kobieta, kiedy chodziło o udawanie wobec tych, którzy nic nie wiedzieli. Udawało się jej nawet uśmiechać! Obawy moje, wiadome wszystkim, o jej zdrowie, dostarczały mi pozoru, który usprawiedliwiał mój smutek, niepodobny nieraz do ukrycia. Obawy te, podzielane przez moją matkę i brata, były powodem, że w domu całym wiadomość o ciąży nie była witana taką radością, jak poprzedniemi razy i że unikano wszelkich wzmianek, aluzyj i zwykłych w takich razach przepowiedni. Było to szczęściem.
Nakoniec doktór Vebesti przybył do Badioli.
Wizyta jego uspokoiła wszystkich. Uważał, iż Juliana jest bardzo osłabioną: spostrzegł cokolwiek drażliwości nerwowej, bezkrwistości, zaburzenie ogólne funkcyi odżywiania; stwierdził jednak, że postęp ciężarności nie przedstawia żadnej anomalii godnej zaznaczenia i że jeśli się zdoła poprawić stan ogólny zdrowia i sił pacyentki poród może się odbyć w warunkach normalnych. Oprócz tego dał do zrozumienia, Ze pokładał sporo nadziei w temperamencie wyjątkowym Juliany, o którego nadzwyczajnej sile odpornej miał sposobność przekonania się w przeszłości. Przepisał hygieniczny sposób postępowania i dyetę wzmacniającą, uznał za właściwy pobyt w Badioil, zalecił regularność trybu życia, ruch umiar kowany, spokój umysłu.
— Liczę przedewszystkiem na pana — powiedział mi z poważną miną.
Było to dla mnie rozczarowaniem. Pokładałem w nim nadzieję zbawienia a teraz utrącałem ją. Przed jego przybyciem żywiłem tę nadzieję: „Gdybyż oświadczył, że dla zachowania matki należy poświęcić syna nieukształtowanego jeszcze i nieżyjącego! Gdybyś uznał za potrzebne celem uniknięcia katastrofy pewnej w ostatecznym terminie potrzeba uciec się do środków ostatecznych i zniweczyć dziecko!... Juliana byłaby ocaloną, wyzdrowiałaby; a i ja byłbym ocalonym także, czułbym się odrodzonym. Stałoby się dla mnie możliwem, tak mi się wydaje, zapomnieć prawie lub przynajmniej poddać się i wyrobić w sobie rezygnacyę. Czas zabliźnia wszelkie rany a praca pociesza po tylu smutkach! Mógłbym, zdaje mi się, odzyskać spokój zwolna i poprawić się, pójść w ślady brata, stać się lepszym, zostać Człowiekiem, żyć dla drugich, przyjąć religię nową. Zdaje mi się, że boleść moja nawet mogła by dopomódz mi do odzyskania godności osobistej. Człowiek, któremu dane jest cierpieć więcej od innych jest godnym także cierpieć więcej od innych. Czyż to nie jeden ustęp z Ewangelii mego brata? Istnieje zatem wybór w boleści. Jan Scordio naprzykład, to taki wybrany właśnie. Posiadać taki uśmiech, to znaczy posiadać dar boski. Wydaje mi się, że i ja mógłbym na ten dar zasłużyć“... Taką była moja nadzieja. Przez dziwną sprzeczność z moim zapałem pokutniczym, spodziewałem się właśnie zmniejszenia kary.
W gruncie rzeczy wówczas, kiedy pragnąłem się odrodzić przez cierpienie, lękałem się cierpienia, lękałem straszliwie stawić czoło prawdziwej boleści. Dusza moja już utraciła zupełnie siły; daremnie widziała przed sobą wielką drogę, daremnie porwaną była aspiracyami chrześciańskiemi: uciekała ukradkiem przez krytą ścieżynę, która prowadziła wprost do przepaści nieuniknionej.
W rozmowie z doktorem, okazując mu cokolwiek niewiary w jego przewidywania uspakajające, objawiając moje pod tym względem obawy, zdało mi się odkryć mu zręcznie myśl rzeczywistą. Dałem do zrozumienia, że za wszelką cenę pragnąłbym usunąć od Juliany niebezpieczeństwo i że jeśliby tego okazała się potrzeba, zrzekłbym się bez żalu tego trzeciego potomka. Prosiłem go, aby mówił ze mną całkiem otwarcie.
Uspokoił mnie powtórnie. Oświadczył mi, że nawet w najgorszym razie, nie uciekłby się do poronienia, ponieważ w warunkach, w jakich znajduje się Juliana, krwotok byłby bardzo zdradliwym. Powtórzył mi, że przedewszystkiem trzeba było popierać i przyśpieszać odżywienie krwi, wzmocnić organizm bezsilny, osiągnąć wszelkiemi sposobami, aby matka donosiła płód do końca naturalnego z siłami wzmocnionemi i umysłem ufnym i spokojnym. Zakończył tak:
— Sądzę, że żona pańska potrzebuje przedewszystkiem pociechy moralnej. Jestem starym przyjacielem waszym. Wiem, że wycierpiała ona wiele. Od ciebie zależy dodać jej odwagi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gabriele D’Annunzio i tłumacza: Aleksandra Callier.