Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres III/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres III
Rozdział Zgon Edwarda hr. Raczyńskiego
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Zgon Edwarda hr. Raczyńskiego.

Edward hr. Raczyński nigdy nie ubiegał się o popularność, postępował sobie tak, jak mu przekonanie nakazywało, i śmiało wypowiadał swe zdanie. To, jako też duma rodowa i nieprzystępność sprawiały, że niewielu liczył przyjaciół. Okazywano mu niechęć, na szóstym sejmie prowincyonalnym nawet zaczepiano go gwałtownie. I stało się, że mąż, który tak wielkie około kraju położył zasługi, że mu się głęboki szacunek i szczera wdzięczność należały od rodaków, doznał niewdzięczności. Szczególnie namiętna zaczepka Pantaleona Szumana głęboko zraniła go.
On, co nikogo nie przypuszczał do poufałości — co był przekonany, że jest wyższy nad wszystkie sądy, pisał 21 czerwca 1843 r. do Józefa Morawskiego z Kotowiecka te słowa:
„Odebrałem uprzejmy list WPDobrodzieja, za który Mu żywe moje składam podziękowanie, oraz prośbę, abyś mi zachował te swoje uczucia tyle łaskawe, lubo o wiele za pochlebne i abyś mnie bronił, jak mi kto szkodzić zechce. moje zdrowie nie najlepsze, dla tego kończę i najmilej Pana ściskam”.[1]
W lipcu tegoż roku Józef Morawski żegnał hr. Edwarda, odjeżdżającego do Gasteinu. Kiedy wsiadł do powozu, nadszedł dr. Marcinkowski i rzekł: „Niechajże hrabia więcej jak dwie lub trzy kąpiele na tydzień nie bierze, bo mogłoby nastąpić uderzenie krwi do głowy”. Za powrotem hr. Edward przyznał się, że mu żal było czasu i że się codziennie kąpał. Marcinkowski był tem bardzo zaniepokojony.[2]

W dwa lata po zajściach wywołanych napisem na pomniku Mieczysława I i Bolesława Chrobrego, przybył hr. Edward do dziekana Rybickiego w Zaniemyślu i u niego nocując, taki list napisał:
Wielmożny Mości Księże Dziekanie!

Skruszonem sercem przepraszam WPana za zły przykład, za zgorszenie, którego w parafii jestem powodem. Upraszam WPana pokornie, aby kąt jaki dla spoczynku mych zwłok wynalazł podług surowości praw naszych kościelnych. Upraszam, aby choć o świcie wynieść kazał trupa i oddał grzesznika ziemi a to jak najskromniej, szczególnie upraszam, aby żadnej mowy nie było. WPan Dobrodziej może jednak zmówisz pacierz za tego, który go tak wysoko cenił i wspólnie z nim przez czas niejaki pracował. Boże bądź miłościw mnie grzesznemu!  E. Raczyński.[3]
Nazajutrz, dnia 20 stycznia 1845 r. na wysepce w Zaniemyślu wystrzałem z armatki, nabitej wodą, życie sobie odebrał.
Mówiono powszechnie, że głównym powodem tego nadzwyczajnego wypadku były dokumenty, rzucające cień ponurą na pamięć bezpośrednich jego antenatów, które znalazł, uzyskawszy przystęp do tajnych archiwów berlińskich.[4]
Tak skończył mąż, którego imię dziś cała Polska, jak długa i szeroka, z czcią najwyższą wspomina.
Spoczął w kościele w Rogalinie, który wystawił na wzór rzymskiej świątyni w Nimes, znanej pod nazwą Maison carrée.[5]




  1. J. Morawski. Z powodu Przechadzek po mieście. Dziennik Poznański 1888, nr. 246.
  2. J. Morawski. Z powodu Przechadzek po mieście. Dziennik Poznański 1888, nr. 246.
  3. J. Morawski. Z powodu Przechadzek po mieście. Dziennik Poznański 1888, nr. 246.
  4. Motty M. Przechadzki. II. 16.
  5. Porter jego w białej chustce na szyi i w zbroi rycerskiej, z pod której widać było frak, znajdował się dawniej w Rogalinie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.