Historya (Krasicki, 1830)/Xięga I/XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Historya (Krasicki, 1830)
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIV. Śmierć Annibala w siedmdziesiątym prawie roku nastąpiła po mojej odmianie w Hiszpanji: lubom dotąd mało co przywar starości uczuł, ta przecie niespodziewana strata tak mnie osłabiła, iż przedsięwziąłem nieodwłocznie zażyć mojego balsamu. Dla tej przyczyny sprzedawszy niektóre sprzęty, znaczną summę zakopałem na ustroniu, sam zaś udałem się w góry Cylicyi. Tam zwykłym sposobem młodość mi się wróciła dnia 21go Września roku przed narodzeniem Pańskiem 183. Olympiady 149. drugiego roku.
Powróciłem natychmiast do zakopanych skarbów, i wydobywszy je, pod imieniem Stratona osiadłem w Efezie. To miasto owych czasów jedno z najludniejszych całej Azyi, w położeniu bardzo wdzięcznem, miało powietrze zdrowe, i wszystkie nie tylko do potrzeb, ale i zbytków wygody. Uprzykrzywszy sobie ustawiczne włóczęgi i dworskie życie, postanowiłem być sam swoim panem, i na tym fundamencie ułożyłem sobie takową plantę życia, żebym na miejscu siedząc bieg wieku mojego spokojnie i uczciwie przepędził.
Dostatki, którem miał, były znaczne. Kupiłem więc o milę od Efezu wieś bardzo piękną, która się zwała Eubojum. Oprócz tego w najpiękniejszej pozycyi przedmieścia jednego kupiłem plac obszerny, tam wybudowałem dóm piękny, strzegąc się jednak zbytniej wspaniałości w architekturze, żebym oczu współmieszkańców nie obraził. Tuż za miastem miałem piękną winnicę, i przy niej domek gustowny, ale nie wielki z łaźniami, tak dla mojej wygody, jako i nawiedzających mnie gości i przyjaciół. Przy pałacu miejskim założyłem ogród piękny i bardzo obszerny; a że wrota były zawsze otworem, stał się zczasem publiczną przechadzką.
Stół mój był wyborny, ale bez zbytków : starałem się codzień mieć u siebie kilku z tamtejszych obywatelów oprócz przychodniów, dla których wrota domu mojego nie były nigdy zamknięte. Ten sposób życia zdarzył mi kilka bardzo miłych i przyjemnych znajomości, nie śmiem mówić przyjaciół, wiadomy tego, jak są wielkie, jak obszerne, i jak trudne do wykonania prawdziwej przyjaźni obowiązki. Zostawowałem czasowi tak pożądane dla mnie zdarzenie, sam zaś wolny od innych obowiązków starałem się jedynie poznawać charaktery rozmaite ludzi, z którymi przestawałem, a dopiero na fundamencie tej znajomości ośmielić się na obranie przyjaciela.
Umysł mój ustawicznemi niegdyś wzruszeniami skołotany, dopiero naówczas w pożądanem uspokojeniu odetchnął. Podobien do owego, który u portu siedzi, zapatrywałem się z politowaniem, jak drugimi fala rzuca; a gdy zmordowanych i napoły żywych niedaleko brzegu widziałem, podawałem rękę tonącym, tak jednak ostrożnie, żeby mnie z sobą nazad nie wciągnęli.
Niech mówią, co chcą, mizantropi, może być człowiek w tem życiu szczęśliwym, ja się im naówczas oprę, i śmiało powiem, iż w ręku każdego jest szczęście, byleby się nadto w żądaniach swoich nie zaciekał. Sposobu życia mojego w Efezie czułem coraz żywiej korzyści : temi, które wyżej wyraziłem, maxymami uzbrojony i wsparły, wystrzegałem się wszelkiemi sposobami być przykrym moim współobywatelom, do usług każdego byłem ochoczy i skory, zyskałem przeto powszechną aprobacyą, a co najpożądańsza, znalazłem dwóch przyjaciół Arystona i Neoklesa.
Równy wiek, sytuacya, podobieństwo humorów, charaktery jednakie, nieznacznie nas przyswoiły; z czasem rozpatrzywszy się w sobie, powzięliśmy przyjaźń wzajemną, trwałą, bo wspartą na zobopólnym szacunku. Tego stopnia szczęśliwości gdym doszedł, nie zazdrościłem Rzymianom tryumfów, królom rozkoszy i wspaniałości. Jednegoż zdania ze mną byli moi przyjaciele, i choć drudzy nie tak, jak my o rzeczach sądzili, nie było nam to odrazą od ich towarzystwa.
Zdarzył los, iż Neokles doznawszy w handlu wiele przeciwności do tego stanu przyszedł, iż zaczynał wątpić o utrzymaniu kredytu swego. Zrazu przez delikatność nie śmiał się z tem przed nami otworzyć, gdy zaś go okoliczności przyparły, uczynił to bez płochych narzekań, bez podłości. Podziękowaliśmy Bogu z Arystonem, że nam zdarzył porę dobrego zażycia bogactw, które przyjaźń wspólne czyniła między nami. Przyjął dary nasze Neokles bez wykwintnych oświadczeń, wstrzemięźliwe jego milczenie mówiło do serc naszych. Temi posiłkami wsparty przyszedł wkrótce do przeszłego stanu. Za wspólnem zaś zezwoleniem, to, co był od nas wziął, obrócił na poratowanie wielu podupadłych familij w Efezie i okolicach.
Jeżeli co zmniejszało szczęśliwość moję, było natenczas to, co najosobliwszym losu, a bardziej Opatrzności bozkiej uznawam przywilejem, moja nadzwyczajna trwałość. Myśl, że kochanych przyjaciół przeżyję, zaprawiała niekiedy goryczą dni moje słodkie. Zdawało mi się podczas, żem wykraczał przeciwko obowiązkom przyjaźni tając przed nimi sekret balsamu mojego; z drugiej strony bałem się, aby takowe wyjawienie nie uczyniło w nich jakowej prewencji, lub zazdrości, o co w ludzkiej naturze nie trudno.
Po wielu rozmysłach postanowiłem u siebie nie wyjawiać przymiotu tej maści, ale czekać lat dalszych, a dopiero, gdyby który z nich śmiertelnie zachorował, natenczas odważyłbym się ratować go tym ostatnim sposobem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.