Grody, potęgi i majestaty...
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Grody, potęgi i majestaty... |
Pochodzenie | Puk z Pukowej Górki |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1935 |
Druk | P. Mitręga |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Józef Birkenmajer |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Grody, potęgi i majestaty,
mierzone Czasu miarą bezwzględną,
niemal tak długo trwają jak kwiaty,
które codziennie więdną...
Lecz jako z wiosną pączek zielony
z łodygi zwiędłej odrasta,
z ziemi ugornej, wyjałowionej
wciąż nowe rodzą się miasta.
Wiosenny narcyz, jasny, beztroski,
wiedzieć przenigdy nie będzie,
jakie złe losy, jakie przymrozki
zwarzyły kwiaty na grzędzie:
Pełen hardości, śmiałych przywidzeń,
choć wie o świecie tak mało,
mniema, że wieczność przeżyje całą,
a żyje — najwyżej tydzień...
Czas, co każdego nadzieją krzepi
i wszystkim daje łaski dostatek,
pozwala, byśmy byli tak ślepi
i butni — jako ten kwiatek.
Bo nawet kiedy, jak oddech zimy,
śmierć nas ku ziemi nachyli,
my — zmierzchłe cienie — wciąż się chełpimy:
iżeśmy wieczność zdobyli...