Gdy wspomnę nasz rodzinny dach,
Gdy serce drży w tęschnotytęsknoty łzach,
Gdy mi nadziei niknie ślad,
O wtedy czuję ciężar lat. Lecz gdy boleści ulżyć chcę, Do syna biegnę w chwilach złych, W niebieskie oczy patrzę się, I jego matkę widzę w nich.
Gdy na cmentarzu w skromny grób
Złożyłem ją do krzyża stóp,
Bez czucia padłem jako głaz,
Zdawało się, że skonam wraz. Lecz dobry Bóg pocieszył mnie, Syn zmniejszył miarę cierpień mych, W niebieskie oczy patrzę się, I jego matkę widzę w nich.
O drogie dziecię w doli zlej,
Przy sercu twem oddychać lżej,
Wspominam dni minionych lat,
I zmarnowany życia kwiat. Lecz gdy boleści ulżyć chcę, Do syna biegnę w chwilach złych, W niebieskie oczy patrzę się, I jego matkę widzę w nich.
A gdy rozstania przyjdzie czas,
Da Bóg, iż nie zostaniesz sam,
Uścisnę cię, ostatni raz
I twoją matkę ujrzę tam.