Fabryka (Sebyła)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Sebyła
Tytuł Fabryka
Pochodzenie Pieśni szczurołapa
cykl Pieśni szczurołapa
Wydawca Księgarnia F. Hoesicka
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia „Stołeczna“ G. Kryzel
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
FABRYKA

I.

W hali fabrycznej, mrozem błękitnym oszklonej,
Szumi las wysokopienny, zielony. —
Młyny górskich potoków mielą bezustanku
Granit, porfir, bazalty — i srebro poranków
Na czarnoziemną mąkę, na tłustą próchnicę.
I sypią pył z pod chmur na góry, wzgórza i kopice.
Wentylator ssie czyste powietrze z północy,
I srebrna lampa świeci w stropu co nocy.


Tu pszczoły, mrówki czarne, czerwone i rude
Obrabiają surowiec wielostronnym trudem,
A poplamione słońcem w malarni motyle
Malują w chińskie kwiaty zszargane badyle,
Świerki pompują smary, pachnące smoliście,
Żywicą okapując leszczynowe liście.
To najsenniejszy oddział — tu po każdej zmianie
Żaby swe gardła płóczą zielonem kumkaniem.

II.

W hali fabrycznej, mrozem błękitnym oszklonej,
Szumi las.
I czas przybiera groźnie, rozrasta się w drzewo,
W śmigłą świerczynę, w rzekę, opitą wiosenną ulewą,

W młot parowy, miarowo dudniący w kowadło,
W kuźnię, płonącą błędnym ogniem na mokradłach.
Tu pracują kowale hardzi, nieustępni —
Tu ziemia rozdzierana tętni. —
Mają mięśnie plecione z żelaznych rusztowań,
Ręce — dźwignie, palce — kleszcze stalowe,
Barki — w skrzydła stuorle rozpięte,
I szlaki niewidzialne w powietrzu wytknięte.
Olbrzymia kula ziemi pod ich młotem trzeszczy,
Rozżarzana przez słońce, hartowana deszczem,
Pocięta piorunami, świszcząca w tokarniach,
I parująca wichrem, który ją ogarnia.
Jej czaszkę łysą — lasem porośniętą gęstym,
Uklepią, ukształtują ciężkich młotów chrzęstem,
Spiłują pilnikami, wygładzą, rozżarzą,
Wypolerują gładko i dokładnie zważą.
— A potem ją wystrzelą po wiadomych torach i drogach,
— Prosto w Boga.

III.

W hali fabrycznej, mrozem błękitnym oszklonej,
Płynie czas.
Rozlewa się leniwą rzeką na drodze gwiazdami moszczonej.
Tu jest centralna kuźnia, odlewnia i huta,
Walcownia blach najgrubszych, najcieńszego drutu.
Tu dzwonią księżycowe tarcze pod młotami,
Meteory pryskają nad glinianym garem,
Kapią jarzące słońca białemi kroplami
W cebry wody, syczącej od żaru.
Rozżarzone atomy kłębią się w mgławicach,
W rozwianych grzywach komet złotem próchnem świecą
A twarde kule planet, wystrzelone z armat,
Studzą się w zimnem lśnieniu zorzy polarnej.


Dudnią młoty wulkanów w blaszane skorupy
I wylatują w niebo ziem zziębniętych trupy.
A pasy transmisyjne od słońca do słońca
Warczą.

IV.

W hali fabrycznej, mrozem błękitnym oszklonej,
Szumi las.
Szumi czas.
Cieknie leniwa rzeka wszelkiej rzeczy.
Miljon żab wieczorami skrzeczy.
A w roztopione złotem zachody,
Kiedy słońce chmurami twarz z potu ociera,
Szczurołap z cienkim fletem błąka się po halach,
Gra słodko, nawołuje — i szuka w błękitnych, oszklonych oddalach,
Głównego inżyniera.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Sebyła.