Emrod (Tarnowski)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Emrod
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
EMROD.
BALLADA.


Ledwie słońce zaświtało
Złocąc jezior sine wody,
Już i Emrod bieży młody
Już na łowach go witało. —

Pędzi chyżo — za nim zgraja
Łowców się rozbiega w puszczy,
A las wrzaski dzikiej tłuszczy
Dzikiem echem w raz potraja!
Słońce złoty krąg roztacza —
Bieży, bieży, Emrod młody,
Coraz głębiej w bór się wtłacza,
Dla zdobyczy, dla swobody!
«Emrodzie, Emrodzie, na co tobie
«Za płochym uganiać jeleniem
«Emrodzie, Emrodzie, spocznij sobie,
«Dąb stary cię wabi swym cieniem!»
On ucieka on nie słyszy,
Leci, szuka za zdobyczą,
Coraz dalej towarzyszy,
Pokoju gardzi słodyczą —
«Jam zuchwały i jam młody,
Dajcie użyć mi swobody,
Zimno słowo wasze dzwoni,
Jak wiatr po fali goni.» —
Próżno goni, próżno ściga —
Coraz dalej łania biała
Z wichrem w zawód i jak strzała
Gwiazdą u szczytów skalnych miga —
On dolata — bliżej, bliżej,
I już dłonią łuk napina,
W tem wietrznica pomknie chyżej
On znów ściga i przeklina! —
«Emrodzie, Emrodzie na co Tobie
«Za płochym uganiać jeleniem
«Emrodzie, Emrodzie spocznij sobie,
«Dąb stary cię wabi swym cieniem!»
On ucieka — on nie słyszy —
Coraz dalej towarzyszy;
Ni ich wrzasków już słabnących,
Dźwięków rogu konających.
On dopędził — już — już — bliżej,
I już z grotem puszcza strzałę —

Ona bliżej — dalej — chyżej —
Znów z ócz traci łanię białą.
Znowu goni, znów dościga —
Ale chytra ta wietrznica,
Chyża jako błyskawica,
Z skały w skałę lekko śmiga!
«Emrodzie, Emrodzie na co Tobie
«Za płochym uganiać jeleniem?
«Emrodzie, Emrodzie spocznij sobie,
«Dąb stary cię wabi swym cieniem.»
Lecz wciąż pędził Emrod młody,
Jak wodospad z skał na skały —
Rozpiął orli lot swobodny,
Kędy młode żądze gnały. —
Raz jeszcze płocha wietrznica
W rączym skoku się wstrzymała
Raz jeszcze się obejrzała
I znikła — jak błyskawica!
Stanął Emrod zadyszany —
Potem wolniej szedł, dumając,
Tak samotnie rozmyślając
Kędy trafił zabłąkany? —
«Emrodzie, Emrodzie na co tobie
«Za wietrznym uganiać jeleniem?
«Emrodzie, Emrodzie spocznij sobie,
«Dąb stary cię wabi swym cieniem — »
Coraz rzadszy bór zciemniony,
Coraz rzadsze drzewa, skały,
W gaj zamienił się zielony
Kędy ptasząt hymny brzmiały —
W zielonej stanął dolinie.
Woni kwiatami dolina
Z dźwiękiem strumień po niej płynie,
Środkiem łono jej przeżyna —
A w tej dolinie czas mu spokojnie
I milszem płynie marzeniem,
Kraśne słońce lubo strojne
Milszym tu świeci promieniem.

«Kędyż moi towarzysze?
«Tutaj szał mój tak ucicha,
«Leśnych piewców chory słyszę,
«Tutaj wolniej pierś oddycha! — »
I szedł dalej — spojrzał w lewo:
Po nad zdrojem przeciążone
Owocami, gnie się drzewo —
Czyjąż ręką zaszczepione? —
Spojrzał w prawo tam jaskinia
Ciemnym wchodem otworzona,
Jakże cudna ztąd dolina!
Łzami rosa natrzęsiona!
I tam leżał strój pielgrzymi
Położony przy jaskini. —
On książęce rzucił szaty,
Tęsknie w inne spojrzał światy —
Rzucił w wodę łuk i strzały,
Fala chyżo je uniosła:
«I wy płyńcie moje szały!
Wyżej moja myśl wyrosła! — »
Stanął niepewny i głosem drżącym
Wejść — czy nie wejść — serce pyta?
Wejść — powie serce drżeniem bijącem
On jaskinię mile wita —
I wszedł nagle w głąb jaskini,
Kędy siedział starzec siwy,
Starzec święty miłościwy —
Błogą wróżbę sercu czyni!
U nóg jego łania biała,
Jeszcze drżąca spoczywała —
«Starcze! przyjm mnie do twej groty,
Bo w twej lubej mi dolinie
Czas tak mile, błogo płynie
Bez pragnienia, bez tęsknoty! —
Jam mój łuk i moje strzały
Na bieżącą cisnął wodę —
Już umilkły moje szały,
Tu niech pędzę życie młode —

Tu wątpliwość każda znika!
Nad towarzyszy drużynę,
Jam dziś wybrał twą dolinę —
I strój wziąłem pustelnika
Ja twój żywot pustelniczy
Chce podzielać wśród słodyczy. — »






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.