JEden z dzyewką coś mowił, u okná pilnego, Przyſzłá mátká ſwiádomá będąc cnoty iego.
Dzyewká mu ſie rzućiłá, nátychmiaſt do oká, Mowiąc: wieręć tu Muchá, nie byłá od roká.
Mátká rzekłá: coż cżyniſz, by go oſlepiono. Zaſz páni mátko lepiey, by go oſlepiono.
Coś mu w oko wleciáło, áleć mu wypádło, Ale gdy ſie gniewacie, bodayże wyſiádło.
JEden z dzyewką coś mowił, u okna pilnego, Przyszła matka swiadoma będąc cnoty iego.
Dzyewka mu sie rzuciła, natychmiast do oka, Mowiąc: wieręć tu Mucha, nie była od roka.
Matka rzekła: coż czynisz, by go oslepiono. Zasz pani matko lepiey, by go oslepiono.
Coś mu w oko wleciało, aleć mu wypadło, Ale gdy sie gniewacie, bodayże wysiadło.